jestem głodna i mam złe sny

za dwa tygodnie przeprowadzę się do pustego mieszkania, będę sama i spróbuję dorosnąć. chciałabym się zakochać, albo przestać kochać, albo żeby ktos mnie pokochał, albo żeby… znów był maj…, albo lepiej lipiec 2003-11-27

oczy zmęczone śledzeniem liter

2003-11-26 pocierane wierzchem dłoni, powieki rozciągane delikatnie opuszkami palców w kaształt smukłych łódeczek pana Xiao, chińskiego sprzedawcy herbaty i kupca bławatnego z prowincji Yunnan. oczy, które chciałyby patrzeć na zielone wzgórza i mgłę unoszącą się nad wodami. muszą teraz ślęczeć nad wypocinami Derridy i reszty chłopaczków z tego dzikiego boyz-bandu, który, nie wiedzieć czemu, wdarł...

cyrk! cyrk przyjechał do miasta!

2003-11-21 rozbił się tuż pod moim oknem. a raczej – rozbijał sie metodycznie przez całą noc, co już doprowadziło mnie do białej gorączki. Teraz natomiast, od przeszło godziny, molestują mnie wiązanką muzyczną, której żaden normalny człowiek nie zdzierży dłużej niz przez kwadrans (od kompozycji typu “harem nałożnic szejka Muslima”, przez motyw przewodni z Bolka i...

– sam se pan wetknij!

2003-11-20 – dzieńdo…. – dzieńdobrypani tu-telekompromitacja-polska-esa Jacek-Placek-i-Pankracek [wstawić cokolwiek]…w czym-mogę-pomóc? – wie pan… mam taka dziwny problem… – uhmmm….[z nadzieją w głosie] – otóż przeszło trzy tygodnie temu zainstalowałam sobie Neostradę i wie pan co? … do dzisiaj nie dała znaku życia…!!! – ooooo…..? – nooo, też mówię „oooo??” każdego dnia, gdy bezskutecznie próbuję się...

idę dalej

2003-11-16 nie oglądam się za siebie. ci, ktorzy mnie kochają, pójdą za mną. tych, ktorzy sie boją, zostawiam na pastwę małej stabilizacji, która wyżera dusze.

nec mergitur

2003-11-15 czuję się jakbym była na pełnym morzu. nie, nie zamierzam utonąć. mam raczej ochotę na wykonanie tej kiczowatej sceny z Titanica na dziobie statku. mam w sobie dużo wiatru. płynę. szybko. nie boję się. płynę pod prąd.

nie musisz mówić

2003-11-14 wystarczy, że będziesz blisko. na odległość kilkunastu/kilkudziesięciu przystanków autobusowych, pokonywanych w środku nocy. z płaczem lub rozpierajacym szczęściem. na odległość iluś-tam łączy światłowodo-kablowych, na odległość iluś-tam stacji nadawczo-odbiorczych, bez ryzyka, że „abonent czasowo niedostępny, prosimy…..” lub „cześć, to ja, śpiewaj po sygnale” Bądź. Czekaj na mnie. Chocbym nigdy nie przyszła.

saloon

2003-11-13 Więc wejde tak po prostu, spojrzę prosto w oczy komu trzeba i powiem: „$$%&@@!!**!!!!!” W tym momencie padnie strzał z łinczestera, a ja upadnę, nie zdążywszy nawet sięgnąć po swego kolta. Tak powinny sie kończyć korupcyjne, a w zasadzie niemoralne propozycje.

nie dramatyzuję, ale

2003-11-13 mam przeczucie, że lada chwila nadejdzie najtrudniejszy okres w moim śmiesznym życiu. Wyprowadzę się, więc – zgodnie z prognozami mojej matki – będę przymierać głodem, komornicy i inkasenci będą mnie ścigać po mieście, a urząd podatkowy i najwyższa izba kontroli nawiedzać w koszmarach sennych. Poza tym będę SAMA, więc gdy obgryzę już wszystkie framugi...

Scroll to top