To już trzecie święta bez Kumoka, ale dopiero drugie, które zdecydowałam się obchodzić. W naszej domowej dżungli zagościła choinka… a za oknem z chwili na chwilę pociemniało i rozpętała się prawdziwa śnieżyca po której wyszło słońce, jakie pamiętam z dawnych lat, z dawnych zim… kiedy w niedzielny poranek jęczało się...
Kategoria: CODZIENNIK BLOGOWY
Kto pamięta?
Wild Musk od Coty: pudrowo-piżmową, czułą, ciepłą, miękką i otulającą jak kocyk kompozycję z 1972 roku? Używałam tych perfum w liceum (na przemian z ukochanymi Vanilla Fields i Blase), kupowałam je na osiedlowym bazarku w formie olejku w malutkiej buteleczce z roll-onem i czułam się prawdziwie luksusowo! Prościutki skład olfaktoryczny: nuty piżma, wanilii, róży i...
Cudowny zapach na bożonarodzeniowy poranek!
Clinique Wrappings z 1990 roku – iskrzący ziołową, aromatyczną i mroźną świeżością, ale i głęboki dzięki nutom mchu dębowego i cedru. Podobno nad ich zapachem perfumiarze pracowali niemal dekadę! W sprzedaży pojawiały się raz do roku, właśnie w okolicy świąt Bożego Narodzenia, do których nawiązuje nazwa tych niecodziennych perfum. Ja swój flakon upolowałam w środku...
Flakony moich perfum powinny nosić imiona smutków…
Flakony moich perfum powinny nosić imiona smutków, na które stały się pachnącym remedium… Tutaj vintage’owy wypust Ivoire de Balmain, szyprowo-kwiatowej, bardzo zielonej i cudownie aromatycznej kompozycji z 1979 roku z asafetydą, gałką muszkatołową, arcydzięglem i moim ukochanym galbanum link do dyskusji na FB
Why don’t you please yourself?
Od przeszło 12 lat, mniej więcej o tej właśnie porze roku, zastanawiam się, czy warto po raz kolejny inwestować w domenę zazie.com.pl oraz serwer, na którym stoi cały ten mój blogowy bałagan… I choć pięć stów piechotą nie chodzi, to zawsze kapituluję pod naporem jakichś mglistych wyobrażeń, że w końcu rozruszam tę stronę, zostanę influencerką...
zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu…
Tresuję ostatnio moje nowe zwierzątko, Kreatora Obrazów Bing, podrzucając mu co raz to nowe kawałki literatury – dzisiaj na deser był mój ulubiony fragment z Baudelaire’a: Posiąść tłum – oto jego namiętność i powołanie. Wielka rozkosz dla prawdziwego flâneur’a i rozmiłowanego obserwatora: zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu, w tym, co umyka, co jest nieskończone. Być...
Księżyc w pełni zawisł nad Pałacem na Wodzie…
O, jakże czule nauczyliśmy się mówić o wielkim bloczysku, które pożarło nasze mokradła, dzikie ptactwo, wiosenny rechot żab i ogłuszające koncerty świerszczowe, których słuchaliśmy nocą, zasypiając zmęczeni lipcowym upałem. O, jakże miło słyszeć z piwnic i podziemnych parkingów jednostajne buczenie pomp, które nie nadążają z wypompowywaniem wody przesączającej się przez nowoczesne mury apartamentowca. Niech wam...
moja głowa potrafi
zniszczyć mi całkiem znośny dzień paskudnym wieczorem. potrafi też w ostatniej chwili uratować go, wyciągając z czeluści pamięci ten absolutnie piękny wiersz Baczyńskiego i rzucając mnie nim na kolana. teraz mam po prostu zachwycająco paskudny wieczór. W skośny stół z matowej czerni księżyc wylał płytką rzeką szumią ciszą w szklany werniks gwiazdy spadłe niedaleko w...
złe bajki
chodzą tu wszędzie głodne wspomnień duchy. zmory, gangreny, rzygi i skuchy. chodzą po mieście słuchy, że mówisz o mnie złe rzeczy. jak o tych, którzy byli przede mną, albo gdzieś zupełnie z boku, ale zawsze na oku. złe rzeczy chodzą po mnie jak dreszcze, jak perskie oko i lisek koło drogi, ten bez ręki i...