Kategoria: CODZIENNIK BLOGOWY
cokolwiek się zdarzy, kocham cię.
dziś nasze małe, prywatne święto. minął rok, a ja spokorniałam, wyciszyłam się i uspokoiłam. czuję się bezpiecznie. wiem, że mnie nie odtrącisz, nie odwrócisz się, nie zranisz. nie sądziłam, że tak wiele sie przy tobie nauczę. nie biegam już w te i wewte, nie wiadomo po co i za czym. nie rozbijam się o ściany...
punkt siedzenia a krzywa jesiennej depresji
a w redakcji wszyscy jacyś podkurwieni. dziwne. niby że zimno i chandra jesienna. nie no, rozumiem. luksusowym samochodzikiem przez zziębnięte miasto, muzyczka w stereo, kawka w papierowym kubku, kontrola mejkapu w lusterku wstecznym, wjazd na podziemny parking i windą pod samo biurko, gdzie czekają już sterty prezentów z tygodników Gala/Viva/Wielka dama tańczy sama, próbki luksusowych...
prund stały prund zmienny
tydzień zaczął się wystrzałowo, nie ma co. wczoraj po południu siedzę sobie z herbatką, pykam na komputerku, a tu jak nie pierdolnie. za oknem. w sensie piorun. tak po prostu. nie no, luz. przecież mamy środek lata i sezon na burze. pfff. ekspresowo zamknęłam system i dumna z siebie, żem taka zapobiegliwa, wyłączam stopą zasilacz....
kolejny kryzys.
czekam na Twój ruch. nie przestaję pisać. wręcz przeciwnie – dopiero zaczynam. muszę tylko rozgrzać palce. i naostrzyć język.
white dragon
czyli: pojechałysmy się upić i wrócić.