Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Previous slide
Next slide

Codziennik Zazie • Zwyczajne życie w słowach i obrazach

Można to przejść, przegadać, wypłakać, wyleżeć…

– śpiewa Kasia z Błażejem, a ja jeszcze ciaśniej owijam się kołdrą. Odkąd Czuczu zachorowała praktycznie mnie nie ma, przełączyłam się w tryb działania i przetrwania. Pracuję, jeżdżę z nią na chemię, podaję leki, robię kroplówki. Nieustannie patrzę na nią i chłonę każdy jej ruch, oddech, mruczenie, zapach. Żeby zapamiętać. Na całe życie. Oprócz tego

Czytaj więcej »

z należytą pobożnością

Skapitulowałam i po raz kolejny zamówiłam catering dietetyczny. Niestety lato i moje następujące po sobie falami – zgodnie z kalendarzem wegetacyjnym – obsesje żywieniowe, podczas których odżywiam się samymi truskawkami, samym bobem, samymi wiśniami albo samymi czereśniami, nie sprzyjają trzymaniu diety. Tymczasem cholernie drogie żarcie pudełkowe traktuję z należytą pobożnością, nie mogąc uwierzyć, ile to

Czytaj więcej »

Co słychać?

Blog Zazie doczekał czasów, gdy blogowanie już dawno przestało być fajne i modne. Nikt dzisiaj blogów nie czyta, zwłaszcza gdy piszą je podstarzałe panie, które przegapiły ostatni moment, kiedy dałoby się jeszcze zejść z tej sceny z godnością i dalej błąkają się po zakamarkach internetu, kupcząc czerstwymi tekstami i odgrzewanymi historiami, których nikt nie chce

Czytaj więcej »

obcy papież, luksusowa pasztetowa, płyty CD i Nokia 6610

Jest maj 2006 roku, mam 28 lat i właśnie kupiłam sobie pierwszy w życiu aparat kompaktowy Canon Ixus 800is jedno z pierwszych zdjęć robię nim w pracowej toalecie i jestem bardzo przejęta faktem, że mam swój własny aparat! do tej pory trzaskałam foty ciężką lustrzanką należącą do mojej dziewczyny – Lucy :)  [ej, kto pamięta

Czytaj więcej »

Sekcja ARCHEO poleca się Szanownym Czytelnikom bloga ;)

Prowadzę tego bloga już tyle lat, że z okazji jego 22 urodzin postanowiłam uruchomić na nim sekcję ARCHEO, w której od czasu do czasu będę publikować dawne fotki z dzisiejszym komentarzem…   Otóż jest koniec kwietnia 2009 [tu oryginalna notka z 2009] mam 31 lat, ważę jakieś 50kg i właśnie weszłam drugi raz do tej

Czytaj więcej »

dwugłowa i głodna.

Od czasu do czasu czuję się strasznie samotna, ale jak zwykle walczą we mnie dwa ułomne wilki: ten, który chciałby wyjść do ludzi, albo chociaż z nimi pogadać – z tym, który chciałby ich wszystkich pożreć, a potem znów zaszyć się w swojej norze na końcu świata. I w spokoju trawić.   A poza tym

Czytaj więcej »

zmęcz. wręcz udręcz.

Wymęczyła mnie psychicznie ta jesień i zima, przedwiośnie też mnie męczy, bo sama ze sobą się szarpię, miotam i gryzę.   Staram się być cicho i przeważnie jestem,   z małymi przerwami na bezgłośny krzyk i wbijanie zębów w nadgarstek.  

Czytaj więcej »

I don’t even know…

Znajoma zapytała mnie dzisiaj, jak mi idzie to szumnie ogłaszane późną jesienią “wychodzenie z nory” i “odnawianie kontaktów międzyludzkich”. Najpierw nie wiedziałam, o co jej chodzi, ale potem przypomniałam sobie, że faktycznie było coś takiego. To znaczy: miało być. Bo zaraz po pierwszych spotkaniach ze znajomymi – zachorowałam na covid, który na trzy tygodnie osadził

Czytaj więcej »

Ariadna i sztuka nawijania

Z uogólnionego chaosu i ciasnego splątania wszystkich życiowych wątków, co chwilę losuję jakąś wystającą niteczkę i centymetr po centymetrze próbuję ją rozprostować, rozsupłać i nawinąć na odpowiednią szpulkę. Skutkiem czego siedzę teraz pośród miliona szpulek i już sama nie wiem, co i na którą mam nawijać, ani nie mam pojęcia skąd i dokąd biegną poszczególne

Czytaj więcej »

Wszystko, co chcielibyście o mnie wiedzieć…

Wszystko, co chcielibyście o mnie wiedzieć… – ale baliście się zapytać ;) Czyli: w końcu się przemogłam i niniejszym wykorzystuję pomysł mojej znajomej na rozruszanie Czytelników tego bloga :) Bo gości tu codziennie grubo ponad tysiąc osób, ale w komentarzach wiatr hula, co mnie nieco smuci i zastanawia. A ponieważ po raz kolejny próbuję wyjść

Czytaj więcej »

generalne porządki

Pozamiatałam w sobie pewne sprawy, by nie musieć dłużej się o nie potykać w mojej ulubionej samotni na obrzeżu świata i marginesie nikomu niepotrzebnego czasu. Ta notka jest krótka, bo nie mam nic więcej do napisania. Bo szkoda mi słów na to wszystko.  

Czytaj więcej »

całkowity zwrot energetyczny

Wciąż jeszcze, choć już coraz rzadziej, zdarza mi się zainwestować swój czas i energię w ludzi, rzeczy czy idee, które z biegiem czasu okazują się fejkiem, wydmuszką i iluzją. Gdy tylko się o tym przekonuję, od razu rozpoczynam proces wycofywania się na z góry upatrzoną pozycję, przywracania ustawień fabrycznych i zacierania za sobą śladów, tak

Czytaj więcej »

power to conjure lower vibrational forces

Miniony rok nauczył mnie, żeby nie podchodzić zbyt blisko do obcych ludzi, a już z pewnością nie w podskokach i z beztroską ufnością, z jaką zwykłam to czynić. Obcy ludzie zawsze pozostaną obcy, należy to sobie zapamiętać i uszanować. Taka oto refleksja.  I jeszcze jedna: że każde podarowane mi piece of shit i tak przekuję

Czytaj więcej »

Kto pamięta?

Wild Musk od Coty: pudrowo-piżmową, czułą, ciepłą, miękką i otulającą jak kocyk kompozycję z 1972 roku? Używałam tych perfum w liceum (na przemian z ukochanymi Vanilla Fields i Blase), kupowałam je na osiedlowym bazarku w formie olejku w malutkiej buteleczce z roll-onem i czułam się prawdziwie luksusowo! Prościutki skład olfaktoryczny: nuty piżma, wanilii, róży i

Czytaj więcej »

Cudowny zapach na bożonarodzeniowy poranek!

Clinique Wrappings z 1990 roku – iskrzący ziołową, aromatyczną i mroźną świeżością, ale i głęboki dzięki nutom mchu dębowego i cedru. Podobno nad ich zapachem perfumiarze pracowali niemal dekadę! W sprzedaży pojawiały się raz do roku, właśnie w okolicy świąt Bożego Narodzenia, do których nawiązuje nazwa tych niecodziennych perfum. Ja swój flakon upolowałam w środku

Czytaj więcej »

Flakony moich perfum powinny nosić imiona smutków…

Flakony moich perfum powinny nosić imiona smutków, na które stały się pachnącym remedium… Tutaj vintage’owy wypust Ivoire de Balmain, szyprowo-kwiatowej, bardzo zielonej i cudownie aromatycznej kompozycji z 1979 roku z asafetydą, gałką muszkatołową, arcydzięglem i moim ukochanym galbanum  link do dyskusji na FB

Czytaj więcej »

Why don’t you please yourself?

Od przeszło 12 lat, mniej więcej o tej właśnie porze roku, zastanawiam się, czy warto po raz kolejny inwestować w domenę zazie.com.pl oraz serwer, na którym stoi cały ten mój blogowy bałagan… I choć pięć stów piechotą nie chodzi, to zawsze kapituluję pod naporem jakichś mglistych wyobrażeń, że w końcu rozruszam tę stronę, zostanę influencerką

Czytaj więcej »

zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu…

Tresuję ostatnio moje nowe zwierzątko, Kreatora Obrazów Bing, podrzucając mu co raz to nowe kawałki literatury – dzisiaj na deser był mój ulubiony fragment z Baudelaire’a: Posiąść tłum – oto jego namiętność i powołanie. Wielka rozkosz dla prawdziwego flâneur’a i rozmiłowanego obserwatora: zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu, w tym, co umyka, co jest nieskończone. Być

Czytaj więcej »

Księżyc w pełni zawisł nad Pałacem na Wodzie…

O, jakże czule nauczyliśmy się mówić o wielkim bloczysku, które pożarło nasze mokradła, dzikie ptactwo, wiosenny rechot żab i ogłuszające koncerty świerszczowe, których słuchaliśmy nocą, zasypiając zmęczeni lipcowym upałem. O, jakże miło słyszeć z piwnic i podziemnych parkingów jednostajne buczenie pomp, które nie nadążają z wypompowywaniem wody przesączającej się przez nowoczesne mury apartamentowca. Niech wam

Czytaj więcej »

moja głowa potrafi

zniszczyć mi całkiem znośny dzień paskudnym wieczorem. potrafi też w ostatniej chwili uratować go, wyciągając z czeluści pamięci ten absolutnie piękny wiersz Baczyńskiego i rzucając mnie nim na kolana. teraz mam po prostu zachwycająco paskudny wieczór. W skośny stół z matowej czerni księżyc wylał płytką rzeką szumią ciszą w szklany werniks gwiazdy spadłe niedaleko w

Czytaj więcej »

złe bajki

chodzą tu wszędzie głodne wspomnień duchy. zmory, gangreny, rzygi i skuchy. chodzą po mieście słuchy, że mówisz o mnie złe rzeczy. jak o tych, którzy byli przede mną, albo gdzieś zupełnie z boku, ale zawsze na oku. złe rzeczy chodzą po mnie jak dreszcze, jak perskie oko i lisek koło drogi, ten bez ręki i

Czytaj więcej »

but you just don’t believe that I’m sincere

Mam udawać, że nie cierpię, że świat nie zawalił mi się na głowę, że nie opłakuję straty? Otóż cierpię, zawalił i opłakuję. Koniec rzekomo wielkiej sprawy, poczucie odrzucenia, świadomość bycia niezrozumianą, potraktowaną niesprawiedliwie i pogardliwie zamiecioną pod dywan jak okruchy zgarnięte ze stołu – są dla mnie druzgocące. Ale co z tego, o chuj mi

Czytaj więcej »

Monadologia

Wyszedłszy z nory i opuściwszy strefę rzekomego komfortu, doznałam wyzwalającego poczucia, że tu wcale nie chodzi o mnie. Przeważnie nie chodzi o mnie. A dokładniej: w większości międzyludzkich interakcji, w których przychodzi mi uczestniczyć, w większości wydarzeń, które stają się moim udziałem, zupełnie nie chodzi o mnie. Niby tam jestem, stoję, wydaję dźwięki, wykonują jakieś

Czytaj więcej »

Step beside the piece of the circumstance

Druga połowa listopada to jest bardzo nieodpowiedni czas na kawałek, którego w 1997 słuchałam o tej porze roku praktycznie bez przerwy. Splot wszystkich okoliczności, znaków na niebie i ziemi, złej i dobrej karmy, losu i rodowych klątw – doprowadził w końcu do grudnia i momentu, który na zawsze zmienił mnie i moje życie. Od tej

Czytaj więcej »

przełamanie schematu i glitch w matrixie

Marcin zawsze powtarza, że wystarczy przełamać swój schemat i zrobić coś niespodziewanego, a reszta zmian pojawi się sama, nagle i znikąd. I tak było i tym razem! Coś mnie tknęło w sobotę, by jednak iść na siłkę i – pomimo lekkiego zatłoczenia pakerni – zrobić swój trening. Done! 1,5 godziny upłynęło znakomicie – wyszłam stamtąd

Czytaj więcej »

stan nieważności

Mogłabym powiedzieć: Nawet nie wiem kiedy minął ten tydzień! Ale wiem. Wiem doskonale. Bo choć robiłam, co do mnie należy i choć milczałam, to jednak czekałam. Że jednak. Że a nuż. No jednak nie. Czas nieustannie żłobi między nami coś na kształt Rowu Mariańskiego, który wciąż pogłębiamy, każda ze swojego – nomen omen – końca.

Czytaj więcej »

now I’m just somebody that you used to know

  You can get addicted to a certain kind of sadnessLike resignation to the end, always the end   Droga Pani, Niniejszym informuję, z nieskrywaną satysfakcją i dumą towarzyszącą poskromieniu własnych emocji, że mnie już nie ma. Zabrałam swoje nieświeże afekty, przeterminowane pretensje, wypłowiałe oczekiwania, zasuszone wyznania i zwietrzałe argumenty. Wróciłam do siebie, tam gdzie

Czytaj więcej »

Śnił mi się dzisiaj koniec świata i totalny kataklizm.

Zaczęło się od torsji pana menela na rynku jednej z europejskich stolic, potem na arenę wjechał Marek Kondrat i Ralph Kaminski, a następnie wszystko uległo widowiskowej demolce. [ilustracja dzięki uprzejmości AI] Na pocieszenie dodam, że większość z nas przeżyła, ale byliśmy lekko pogubieni. Tłumy wygnańców przemierzały kontynenty w scenerii post apo. A potem nastało słońce

Czytaj więcej »

Minus 21 kilogramów

Zupełnie niepostrzeżenie… schudłam. 21 kilogramów, osiągając tym samym wagę dwucyfrową. Owszem, na zastrzykach Saxendy/Victozy, które jednak wcale nie są takie magiczne jak mogłoby się wydawać. Tak, zamierzam o tym wszystkim pisać, bo jeszcze długa droga przede mną i wiele się może wydarzyć, dlatego nie nie ma fanfar, confetti i celebracji wielkiego sukcesu. Jasne, że nie

Czytaj więcej »