Lalkowy rok Zazie

rok 2014 był dla mnie przedziwny pod względem lalkowym – począwszy od lutowej przeprowadzki lalkowej pracowni Zazie z domu do Sputnika, przez mozolne marcowo-kwietniowe rekonstruowanie dioram ogrodu i laboratorium, które zostały kompletnie zdemontowane do transportu; przez urządzanie stanowiska pracy w mikroskopijnej przestrzeni Sputnikowej pracowni; aż do wielkiego majowego kaa-boom! i szybkiej ewakuacji z wrogiego kosmodromu z powrotem...

WIELKA WYPRZEDAŻ – szydełkowe czapy, czapki i czapeczki dla lalek Blythe

zawsze chciałam być szafiarką i fashionistką, ale niestety nigdy nie mam pomysłu, w co się ubrać i przeważnie wybieram dresy. albo coś czarnego. przy czym na modzie znam się co najmniej jak na rolniczej produkcji kiszonki z wysłodków, więc same rozumiecie… co innego moje lalki! przebierają się pięć razy dziennie, do każdego posiłku, dobrze zbilansowanego i niskokalorycznego. teraz...

wiosenne dłutowanie w plastiku

przełamałam weekendowo-majówkową senność i od kilku dni znów melduję się w pracowni wczesnym rankiem. włączam głośną muzykę, podkręcam basy, otwieram pudełka z narzędziami i zabieram się do roboty: moimi ofiarami są dwie zielonowłose TBL’owe lalki Blythe, którym nadałam imiona: Vesna oraz Primavera.     jako pierwsza na moim stole operacyjnym wylądowała Vesna. zawsze zanim rozmontuję...

kosmici, golemy, zombiaki i ich rosnące mózgi – czyli: potwory i spółka

bestiarium laboratoryjne profesora Jaköba von Burkhardta rośnie w siłę: a ja z lubością dokładam, dokładam i dokładam…   moim potrzebom i pragnieniom wychodzą naprzeciw periodyki dziecięce oto w najnowszym numerze Kaczora Donalda czeka nas Szkielet Demona, który świeci w ciemności. Szkielet Demona o naturalnym umaszczeniu wysokooktanowego szafiru to prawdziwy okaz zaawansowanej ewolucji – zwróćmy uwagę na szpony...

Pieśń Lodu i Ognia – czyli: zimowo-lalkowa sesja zdjęciowa w Posłańcu Uczuć

dłubię sobie w domowym zaciszu te moje śmieszne lalki Blythe, rzeźbię, szlifuję, maluję i… odkładam, nie pokazuję, czaję się, wstydzę… żeby opanować coś do perfekcji potrzeba ponoć poświęcić temu przynajmniej 10.000 godzin. ile poświęciłam dotąd? wciąż za mało. o deficytach talentu nie wspomnę, bo mi przykro. dlatego kiedy Moncziczi zaproponowała mi, by w zimowej sesji...

Zarys ogólnej systematyki jesieni

przechyla się ku jesieni Ziemia, a ja kurczowo trzymam się kredensu, żeby tylko nie osunąć się w dobrze znaną i jakże wygodną melancholię, chandrę i depresję. w sobotnie popołudnie Syd zarządziła akcję „szukania jesieni” w Wilanowie… … a ponieważ wszystkie moje Blajtki leżą zdekompletowane i nie mogą doczekać się wersji ostatecznej…   chwyciłam w biegu...

work in progress

nie dość, że na lalki Blythe jestem w stanie wydać każdą ilość pieniędzy (których przeważnie nie mam), to jeszcze z rozkoszą i uporem maniaka dokonuję na mych „drogocennych” blajtkach brutalnych zabiegów chirurgii plastycznej, transplantologii stosowanej oraz demiurgii dla początkujących, zaawansowanych i niepoczytalnych. po co? – zapytacie. dla przyjemności. sobie a muzom. ot, sztuka dla sztuki....

szał łowienia motyli

to było w czasach, gdy świeciło nad nami słońce, a gorące powietrze fantastycznie falowało przed naszymi zmęczonymi oczami… [Bruno Schulz, Pan, w: Sklepy cynamonowe] Był tam wielki, zdziczały stary ogród. Wysokie grusze, rozłożyste jabłonie rosły tu z rzadka potężnymi grupami, obsypane srebrnym szelestem, kipiącą siatką białawych połysków. Bujna, zmieszana, nie koszona trawa pokrywała puszystym kożuchem...

chasing rabbits

tyle mam wam do napisania, że aż mi z niewystukania i niewysłowienia pulsują opuszki paluszków. postanowiłam jednak wstrzymać się nieco i dokończyć moje opus magnum, któremu od wielu tygodniu oddaję się z pasją i nienawiścią, wściekłością i wrzaskiem, dumą i uprzedzeniem. otóż – sprzątam. układam, porządkuję i systematyzuję ekosystem mojej pracowni: czym zajmuje się moja...

Scroll to top