♥ Bratnie Tusze ♥
Sisterhood in fatness, fitness & happiness -
czyli ciałopozytywnie o życiu, tyciu i odchudzaniu
Nikogo nie interesuje, dlaczego jesteś gruba
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Odchudzanie Zazie – aktualizacja
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Czy wisi pani brzuch? ♦ Zabiegi wspomagające skórę w trakcie odchudzania
Jedno trzeba przyznać – Vimed nie ustaje w wysiłkach, by moje wielorybie ciało nie dość, że chudło, to jeszcze jako tako wyglądało. Bo trzeba Wam wiedzieć, że jak się szybko zrzuca zbędne kilogramy masy-mutant, to zazwyczaj taki sukces okupiony jest pewną wstydliwą porażką, do której zarówno dietetycy, jak i ich odchudzający się pacjenci, niezbyt chętnie
Czy zaburzenia odżywiania znikają wraz ze zrzuconymi kilogramami?
Jeśli myślicie, że moje chudnięcie z masy-mutant do rozmiarów przeciętnego człowieka to jakiś triumfalny pochód pośród leżących pokotem i konających ze smutku pokus gastronomicznych, złych myśli i zwątpień – to jesteście w błędzie. Fakt, że nie łamię diety, nie grzeszę i nie cheat’uję, ale Ganesha mi świadkiem, ile siły, samozaparcia i nerwów mnie to kosztuje.
Jestem lżejsza o 20 kilogramów.
I nie jest to wcale żart prima-aprilisowy. Serio, schudłam. Ze 100kg zjechałam do 79,5kg i nadal walczę o zrzucenie kolejnych 15 kilogramów. Moja waga docelowa to 65 kg (realnie), choć i tak należna waga dla mojego wzrostu, budowy i innych parametrów to 58 kg, ale nie oszukujmy się, że osoba mojego pokroju i z tak
Gruba baba z Rurką, czyli Zazie & Terapia Ketogeniczna
Chwilę mnie tu nie było, bo wciągnęło mnie życie na przyspieszonych obrotach, ale spieszę donieść, że nadal trwa moja Terapia Ketogeniczna [czytaj TUTAJ], a ja mam się wprost wybornie! Prawda jest taka, że gdybym była blogerką z prawdziwego zdarzenia, zdeterminowaną i żądną globalnego sukcesu, to zapewne – mając taki rarytas jak sondę do odżywiania w
Terapia Ketogeniczna czyli medyczne odchudzanie grubej Zazie [+filmiki]
Zazie, weteranka odchudzania, pasjonatka diet i mistrzyni efektu jo-jo, po raz kolejny przystępuje do zrzucania ponad 30 kilogramów swojej mutant-masy. Tym razem pomoże jej w tym medyczna TERAPIA KETOGENICZNA oraz zespół ekspertów mających ponad 12 lat doświadczenia w odchudzaniu najpotężniejszych przypadków [pokażcie no tych śmiałków, którzy podjęli się odchudzenia Zazie!] I uwaga, TERAPIA KETOGENICZNA to
Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30kg [+ zapowiedź cyklu filmików]
Szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30kg. Odnoszę czasem wrażenie, że w niektórych środowiskach – w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” (body positivity) nie musisz się już
Koniec litości dla otyłości
Jasne, że są ważniejsze rzeczy niż mój jedzenioholizm i otyłość 2 stopnia ale bądźmy szczerzy: jeśli tusza zaczyna być dla mnie psychiczną przeszkodą w wychodzeniu z domu i normalnych kontaktach towarzyskich, to sprawa zaczyna być nieco bardziej poważna. To, że w mojej szafie aktualnie wiszą jedynie dwie plandeki, w które jestem w stanie się zmieścić
Lekcja anatomii doktora Tulpa czyli: pokaż kotku, co masz w środku…
Nie po to wróciłam na bloga, żeby – przed publicznością zgromadzoną w studiu i widzami przed teleodbiornikami – łkać teatralnie nad własną niedolą wagi ciężkiej. Mam juz dość. Łkałam na ten temat przez ostatni rok w zaciszu własnej kanapy, tyjąc przy tym do rozmiarów masa-mutant, więc tę kwestię mam już gruntownie i rzewnie opłakaną, osmarkaną
Dzieło Samozniszczenia z Nadmiaru Pożywienia
– niniejszym uznaję za dokonane. Zajęło mi dokładnie rok, podczas którego intensywnie zajadałam bolesne wspomnienia, smutek, żal i wewnętrzną rozpacz. Na pytanie, czy można przeżywać stratę i żałobę po rozpadzie 10-letniego związku, będąc jednocześnie szczęśliwie zakochaną i budującą swoje nowe życie z najfajniejszym facetem na świecie – odpowiadam: Tak, można. Jedno z drugim nie ma
[ODCHUDZANIE] Don’t bullshit me, 80-kilogramowa krowo!
To będzie krótka i raczej niewesoła opowiastka o tym, jak: ↑ z 55kg ↑ utyłam do ↑ 85kg ↑ ↓ z 85kg ↓ schudłam ↓ do 65kg ↓ ↑ z 65kg ↑ utyłam do ↑ niemal 80kg ↑ Tak, właśnie to chciałam Wam przekazać, drogie Czytelniczki. Ważę prawie 80kg i jest mi z tym, rzecz jasna, chujowo. Jak zwykle nie wiem, kiedy to się
[ODCHUDZANIE]: Sytuacja jest – rzekłabym – dynamiczna…
Przeanalizowawszy wszelkie za i przeciw, postanowiłam, że jednak na razie nie zostanę Pudzianką. Co nie znaczy, że zamierzam wrócić do bycia Grycanką. Nie będę jednak ukrywać, że moje plany zostały pokrzyżowane. Bom się wkurwiła. Ostro. Nie wiem dokładnie, na co i na kogo, bo chyba póki co nie dojdę, czy większy wpierdol powinnam dostać ja sama
ODCHUDZANIE: Ruszyłam z kopyta i patataj
Nie da się ukryć, że od lat działam według dobrze znanego sobie schematu. To znaczy: mam problem. Dajmy na to. Przykładowo. Mam duży problem. Dużo za duży. Taki duży, że ojapierdolę. Cóż ja pocznę, co ja zrobię. To znaczy… Doskonale wiem, co mam począć i zrobić. Ale nie mogę. Nie teraz. Ojajebie, jak ja bardzo
ODCHUDZANIE: Kryzysy. Rozczarowania. Zwątpienia. || Oraz: koniec tego pierdolenia.
dzień 03: czwartek, 4 sierpnia 2016 Przez tydzień nie pisałam notek odchudzaniowych – z prostej przyczyny: przeżywam kryzys. Kryzys wiary w sens odchudzania, ideę diety, zasadność ćwiczeń fizycznych oraz całą resztę tego badziewia, które jako proces miałoby zaowocować 10-kilogramowym spadkiem wagi. Chcę schudnąć, jasne, że chcę. Ale po drodze dopada mnie tyle wątpliwości, codziennych smutków, zwątpień
ODCHUDZANIE: Przetrwają najgrubsi czy najpiękniejsi?
dzień 02: wtorek, 26 lipca 2016 wstałam o 6.00 rano, po zaledwie 4 godzinach snu. prysznic, spacer z Mopsimi Paróweczkami, a następnie… szturm na lodówkę. ⇒ odżywianie wg programu METABOLIC BALANCE (czytaj…) no to sobie dzisiaj poszalałam…. śniadanie: jajko na twardo, 3 plasterki sera owczego, banan, mango – nie, to nie jest Metabolic Balance, tylko mega-skucha! obiad: ser
ODCHUDZANIE: Dieta, trening i… krew w piach
dzień 01: poniedziałek, 25 lipca 2016 No to zaczynamy… Nie wiem, ile dać sobie czasu na zrzucenie 10kg. Fajnie by było, gdybym poradziła sobie w 2 miesiące. Nie wiem, czy to realne…? ⇒ odżywianie wg programu METABOLIC BALANCE (czytaj…) śniadanie: jajko na twardo, awokado, oliwki obiad: pieczona ryba z cukinią, czosnkiem i rozmarynem kolacja: duszone kurki z
ODCHUDZANIE: Ile w coli błonnika? Zero gram.
dzień 00: niedziela, 24 lipca 2016 Zaczęłam się odchudzać w minioną niedzielę i choć wystartowałam naprawdę zacnie, to – jak zapewne zauważyłyście – notki krzewiące ideę weight-loss’u i samoakceptacji bynajmniej nie pojawiały się tutaj jak grzyby po deszczu. Oczywiście, że przyznam Wam się do wszystkiego, ponieważ z głębi serca wyznaję filozofię „Don’t bullshit me, bitch!” i nie będę Wam ściemniać,
[ODCHUDZANIE]: „Metoda Gabriela. Jak schudnąć bez diety?” – Jon Gabriel
Dzień, w którym 186-kilogramowy Jon Gabriel, finansista z Nowego Jorku, doznał objawienia, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ale tego właśnie dnia amerykański grubas, jadąc drogim autem trasą nr 4 w New Jersey, nagle uświadomił sobie, że… “Moje ciało chce być grube i dopóki ten stan trwa, nie mogę w żaden sposób stracić na wadze”. No brawo,
[ODCHUDZANIE]: Zazie, a może Ty po prostu chcesz być gruba…?
Kiedy opowiadam szczupłym znajomym o tym, jak bardzo wymyślne i logicznie pokręcone tricki stosuję wobec jedzenia w całym tym moim nieszczęsnym procesie odchudzania, skonsternowani biedacy patrzą na mnie, niemo poruszając ustami i próbując sformułować w miarę delikatne i taktowne pytanie, które koniec końców sprowadza się do jednego: – A nie możesz po prostu mniej żreć?
I teraz wchodzę, ja – cała na biało, wielkości lodówki.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Nie samym odchudzaniem człowiek żyje
Innymi słowy: trzeba wiedzieć, kiedy sobie docisnąć śrubę, a kiedy poluzować warkoczyki, żeby nie zwariować do końca. Jeśli masz do schudnięcia 10-20-30 kg, to nie łudź się, że miesiąc ścisłej diety załatwi sprawę, a potem jakoś to będzie. Otóż nie będzie. Niestety. To są żmudne miesiące ograniczeń, wyrzeczeń, odejmowania sobie od ust i trzaskania siebie
[ODCHUDZANIE] Dietetyczny matriks.
Większość moich notek odchudzaniowych powinnam chyba zaczynać słowami: “Ja, co prawda, nie jestem dietetyczką, ale moim zdaniem…” – i tu następowałaby litania pytań, wątpliwości, często nawet zarzutów odnośnie diet układanych przez „specjalistki od żywienia i odżywiania”, które obserwuję na rozmaitych forach dyskusyjnych czy grupach facebookowych, gdzie dziewczyny, wspierając się nawzajem w odchudzaniu, udostępniają sobie także
[ODCHUDZANIE]: Plan awaryjny
Dzisiejsza notka odchudzaniowa – pisana przeze mnie na kolanie, w telefonie, w poczekalni kliniki weterynaryjnej, tuż obok Kumoka podłączonego do kroplówki – będzie o wszystkim i o niczym, bo tematów mam całe mnóstwo, natomiast warunków do ich opisania: aktualnie żadnych. No cóż, taki mamy lajfstajl z wiecznie chorującymi mopsami. Miałam w planach normalną dietetyczną kolację,
Czy odchudzanie w ogóle może być CIAŁOPOZYTYWNE?
Odnoszę czasem wrażenie, że w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” – odczuwanie jakiegokolwiek dyskomfortu w związku ze swoją wagą, figurą czy wyglądem traktowane nie tylko jako objaw braku samoświadomości i samoakceptacji, ale wręcz fatfobii.
Według powierzchownie rozumianej ciałopozytywności – każda kobieta jest boginią i powinna akceptować siebie bezgranicznie, nie mieć żadnych kompleksów oraz kochać i celebrować swoją cielesną bujność.
W tym ujęciu jakiekolwiek niezadowolenie ze swojego wyglądu czy próby schudnięcia są objawem emocjonalnej niedojrzałości i próżnej pogoni za przemijającym pięknem, a co więcej – przyjęciem na siebie jarzma patriarchatu i zgodą na przedmiotowe traktowanie kobiet. Czy jakoś tak…
Żeby było jasne: szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30 kg. Właśnie z miłości i szacunku do własnego ciała, bo znów chcę być zdrowa, silna i sprawna.
Moje przygody z odchudzaniem
W kwestii odchudzania przerabiałam już niemal wszystko: od ryzykownych przygód z najbardziej absurdalnymi głodówkami z internetów, przez żenujące próby wytrwania na dietach układanych przez „specjalistów”, po heroiczne wysiłki w stawianiu sobie w miarę racjonalnych ograniczeń żywieniowych… O tym, jak z wiotkiego dziewczęcia przemieniłam się w sympatycznego wieloryba możecie przeczytać TUTAJ.
Od kilku lat w rozpaczy i desperacji szukałam w internecie najszybszego sposobu na schudnięcie. Niestety znalazłam parę diet, głodówek i absurdalnych porad, które okazały się opłakane w skutkach, spowalniając mój metabolizm i rozwalając gospodarkę insulinową, przez co nie tylko utyłam jeszcze bardziej, ale i doprowadziłam swój organizm do insulinooporności.
O jednej z najgłupszych i najbardziej szkodliwych (według mnie) „diet” – czyli Lemon Detox Diet (inaczej: Master Cleanse) – możecie poczytać TUTAJ – szczerze nie polecam i z całego serca odradzam! Moim kolejnym błędem dietetycznym były tabletki rzekomo spalające tłuszcz – o perypetiach z Ketonem Malinowym przeczytacie TUTAJ Kolejne „cudowne diety” z popularnych portali internetowych doprowadziły mnie stanu, w którym ważyłam 85 kg – o moich rozpaczliwych próbach schudnięcia możecie przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ.
W końcu, kiedy już totalnie straciłam nadzieję, trafiłam program żywieniowy Metabolic Balance (o jego zasadach możecie przeczytać TUTAJ, a mój jadłospis poznać TUTAJ). W marcu 2014 roku wyrzuciłam całkowicie z jadłospisu węglowodany proste, gluten i laktozę. W ciągu kilku miesięcy schudłam 20 kilogramów. Przez 2 lata, jedząc normalnie, utrzymywałam wagę 65-70kg, wspomagając się terapią kognitywną na podstawie książki Dr Judith Beck „“Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck” (możecie o niej poczytać TUTAJ ). Niestety, problemy osobiste i skłonność do “zajadania negatywnych emocji” sprawiły, że znów zaczęłam tyć.
Po zakończeniu 10-letniego związku (jesienią 2017 roku) moje “problemy z odżywianiem” osiągnęły swoje apogeum: przez kilka miesięcy po prostu leżałam, płakałam i żarłam, dobijając w 2018 roku do rekordowej wagi 100 kg. W styczniu 2019 roku rozpoczęłam kolejną edycję odchudzania – Terapię Ketogeniczną. Po ponad 2 miesiącach terapii i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani opieka specjalistów – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia. Efekt jo-jo po Terapii Ketogenicznej zaskoczył nawet mnie samą: nie minęło pół roku, a znów ważę prawie 100kg.
Co dalej? Nie wiem. Nie zliczę, ile już razy próbowałam schudnąć, zasięgając porad lekarzy i dietetyków; wykupując diety pudełkowe czy programy żywieniowe; łykając suplementy i pocąc się na podłodze przed wirtualnym obliczem youtube’owych trenerek i fit-blogerek. Przez ostatnie 10 lat ufałam w tej materii wszystkim i każdemu z osobna, skoro nie mogłam polegać na samej sobie: ani w kwestii ilości pochłanianego jedzenia, ani tym bardziej w kwestii ułożenia racjonalnego planu żywienia i zrzucania mutant-masy. Przez ten cały czas nasłuchałam się najrozmaitszych teorii na temat tycia i chudnięcia oraz poznałam “101 niezawodnych sposobów na zrzucenie nadprogramowych kilogramów i zachowanie smukłej sylwetki aż do późnej starości”. Nikt jednak nie zapytał mnie, dlaczego ja właściwie tyję; co, kiedy i jak jem; co czuję, jedząc; kiedy to się zaczęło; jaką mam relację z jedzeniem; jak postrzegam swoje ciało; dlaczego raz chudnę 20 kg, a zaraz potem tyję i ważę 30 kg więcej; oraz – jak się w związku z tym czuję. Dlatego wszystkim dziewczynom, kobietom i paniom, które pytają mnie, jaką najskuteczniejszą metodę polecam im na odchudzanie – odpowiem:
Każda dieta będzie dobra, pod warunkiem, że zajmiesz się sobą, swoimi emocjami, lękami i kompleksami; swoją relacją z jedzeniem i z najbliższymi ludźmi; swoim najbliższym otoczeniem, swoim ciałem i głową, swoimi myślami i przekonaniami. Wtedy najzwyklejsze jedzenie okaże się najskuteczniejszą dietą, bo będziesz je po prostu jadła, żeby żyć – a nie żyła, żeby jeść; żeby koić jedzeniem smutki, łagodzić nim stres, maskować nim samotność czy lęk, nagradzać się za sukcesy czy karać za porażki. Zajmij się sobą, po to, by jedzenie wróciło na właściwe sobie miejsce i znów stało się pokarmem, a nie Twoim przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, terapeutą, prześladowcą i katem; ukochanym wrogiem, który wodzi cię na pokuszenie i niszczy.
Dlatego nie pytajcie mnie więcej, jak najlepiej schudnąć. Od dziś będę starała się – przede wszystkim samej sobie – odpowiedzieć na pytanie: jak przestać tyć? jak przestać się objadać? jak zacząć normalnie jeść, nie stając się po chwili wielorybem.