♥ Bratnie Tusze ♥
Sisterhood in fatness, fitness & happiness -
czyli ciałopozytywnie o życiu, tyciu i odchudzaniu
DIETA DR BECK czyli Myślenie wyszczuplające (Kognitywny Program Odchudzania)
Minęły już czasy, kiedy z obłędem w oczach rzucałam się „na pożarcie” tej czy innej diecie znalezionej w odmętach internetu, poleconej przez znajomą koleżanki z pracy czy kanałami przesyłanej mailem w .pdf’ie tajemnej diety układanej dla ciotki męża przyjaciółki mojej sąsiadki. Dwa lata temu odkryłam i wypróbowałam program żywieniowy, który działa na mnie świetnie i przynosi super
Jak skutecznie schudnąć, stosując dietę dr Beck
Dieta dr Beck czyli Myślenie wyszczuplające: Jak myślą osoby szczupłe, a jak myślisz Ty?
Dieta dr Beck – wprowadzenie do terapii kognitywnej w odchudzaniu
Dieta dr Beck – wprowadzenie do terapii kognitywnej w odchudzaniu [ Judith S. Beck “Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck”, wyd. WAB 2009 ] Nowe zastosowania terapii kognitywnej „Większość osób, którym udaje się schudnąć w wyniku stosowania diety, w ciągu roku wraca do poprzedniej wagi. Medycyna jak dotąd nie zdołała wypracować skutecznych metod zwalczania tej przypadłości,
Dieta dr Beck: Co właściwie sprawia, że jesz?
Czy masz czasami wrażenie, że jesz automatycznie, a jedzenie jest czymś, czego twoja świadomość nie kontroluje? Wiele osób, z którymi pracowałam, miewało takie odczucia. Dobrą wiadomością jest to, że jedzenie nie jest czynnością automatyczną. Czynności automatyczne odbywają się mimowolnie, jak bicie serca czy trawienie. Nie postanawiamy, że pozwolimy sercu bić ani że uruchomimy proces trawienia.
[DIETA dr BECK] Jak utrzymać szczupłą sylwetkę
[DIETA dr BECK] Kiedy przestać się odchudzać i zacząć utrzymywać wagę
ODCHUDZANIE [42]: Teoretycznie to mój ostatni dzień z dr Beck
dzień 42: niedziela, 28 lutego 2016 Praktycznie – niezupełnie. 6 tygodni to dla mnie za mało, żeby zmienić mój histeryczny stosunek do jedzenia i przekształcić utarte schematy w zdrowe reakcje, dlatego zamierzam kontynuować lekcje rozsądnego odżywiania u naszej poczciwej dr Beck, wracając kilkukrotnie do każdego z zadań. Wiem, nuda, ale cóż począć… Nikt nie obiecywał, że odchudzanie będzie
ODCHUDZANIE [41]: Niby już wszystko wiesz o odchudzaniu…
dzień 41: sobota, 27 lutego 2016 HEEEELP !!! ♦ WAGA: coś czuję, że… wolę o tym nie rozmawiać. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: piję tyle, co kot napłakał. tudzież wypluł. ♦ SUPLEMENTY: zaraz dołożę jakiś spalacz tłuszczu i tyle będzie! ♦ POSIŁKI: no niby tak…. śniadanie: omlet z pieczarkami i kaparami obiad: gotowany indyk z warzywami kolacja: soczewica
ODCHUDZANIE [40]: Nie odkładaj życia na później
dzień 40: piątek, 26 lutego 2016 Jestem na ostatniej prostej. I z tej okazji wpierdalam frytki. Hell yeah! ♦ WAGA: niedawne grzechy brzemienne w skutki dają o sobie znać… oh, fuck it! poprawię się. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: sippy-sippy w wykonaniu Bunny Meyer ♦ SUPLEMENTY: yyyy… zapomniałam! ♦ POSIŁKI: owszem. śniadanie: jajko na twardo ze szpinakiem i pomidorem obiad:
ODCHUDZANIE [39]: Niestetyż, nie mogę iść na trening, gdyż…
dzień 39: czwartek, 25 lutego 2016 Wiosna coraz bliżej, a pod moim balkonem śmigają już żwawi Ochocianie w obcisłych outfitach, pokonując kolejne kilometry oraz własne niechciejstwo… Chyba czas wyjąć z szafy moje buty do nordic walking… [tutaj następuje ciężkie i wymowne westchnienie] Niekcem, ale muszem. ♦ WAGA: nieznacznie wzrosła. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: także nieznacznie wzrosła.
ODCHUDZANIE [38]: Nie będziesz chudła wiecznie. Deal with it!
dzień 38: środa, 24 lutego 2016 Chcę chudnąć bez przerwy! Z każdym dniem będę ważyć coraz mniej, aż w końcu zniknę! Uhum. Tak naprawdę to nie mam nawet szans wrócić do mojej dawnej wagi 55 kg. Okolice 60-tki wydają się być szczytem moich marzeń. A realnie? 65 will be OK. ♦ WAGA: w normie. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: piję,
ODCHUDZANIE [37]: Calm your tits, dziewczyno
dzień 37: wtorek, 23 lutego 2016 Ostatni tydzień z dr Beck nie oznacza bynajmniej ostatniego tygodnia diety. ♦ WAGA: znów stoi. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: Napiłabym się. ♦ SUPLEMENTY: żelazo, żeń-szeń, witamina D3 ♦ POSIŁKI: wciąż to samo. cóż począć… śniadanie: jajecznica ze szpinakiem i pomidorami obiad: potrawka z indyka z sałatą i oliwkami kolacja: tofu z
ODCHUDZANIE [36]: Uwierz w to, że możesz schudnąć
dzień 36: poniedziałek, 22 lutego 2016 Ostatni tydzień marudzenia dr Beck. I co ja biedna pocznę bez jej poczciwych prawd objawionych…? ♦ WAGA: iście diabelska. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: zbliżam się do 1,5 litra ♦ SUPLEMENTY: żelazo i żeń-szeń ♦ POSIŁKI: przybyły! śniadanie: jajko na miękko z awokado i szpinakiem obiad: pieczony łosoś z brukselką kolacja: potrawka
Wojna 30-letnia czyli: Jak Zazie z trądzikiem walczy(ła)
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
ODCHUDZANIE [35]: Być może schudłaś.
dzień 35: niedziela, 21 lutego 2016 Być może…? A żebyś wiedziała! ♦ WAGA: 66,6 kg ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: tak, wiem… boję się tej wody, jakby co najmniej święcona była. ♦ SUPLEMENTY: witaminy. ♦ POSIŁKI: takie jak zwykle, bez szaleństw. śniadanie: gotowana szynka z pomidorami i oliwkami obiad: [cheating alert!!!] mięsne wnętrze
ODCHUDZANIE [34]: Jak masz problem to go rozwiąż. Albo i nie.
dzień 34: sobota, 20 lutego 2016 ♦ WAGA: wczoraj się ważyłam : 67 kg (nie wchodzę na wagę przez najbliższy tydzień!) ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: męczę wodę od rana. ♦ SUPLEMENTY: bodymax plus, witamina B ♦ POSIŁKI: dzisiaj także nie sycą. śniadanie: siekane migdały i pestki słonecznika z jabłkiem i cynamonem obiad: tatar z cebulką, warzywa
ODCHUDZANIE [33]: Tak się zdenerwowałam, że aż muszę coś zjeść!
dzień 33: piątek, 19 lutego 2016 Dzisiaj to ja nie mam siły, przepraszam. ♦ WAGA: 67 kg (-5 kg) ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: nie daję rady z piciem tej wody… :( ♦ SUPLEMENTY: żeń-szeń i reszta. ♦ POSIŁKI: niezbyt sycące. śniadanie: jajko na miękko z warzywami obiad: czerwona fasola z pomidorami kolacja: tofu z warzywami ♦ AKTYWNOŚĆ
ODCHUDZANIE [32]: Dodatkowe kilogramy w opcji all inclusive
dzień 32: czwartek, 18 lutego 2016 Moja poretinoidowa maska powoli zaczyna przypominać twarz – wysyp cudownie zniknął, a resztki wylinki dobijam kremem z 15% kwasem glikolowym. Jestem hardkorem, ale okazuje się, że intuicyjnie wiem, czego potrzebuje moja skóra. Odchudzanie trochę mi już spowszedniało, ale może to i dobrze – im mniej emocji towarzyszących jedzeniu, tym mniejsze ryzyko
ODCHUDZANIE [31]: What’s your poison, królewno?
dzień 31: środa, 17 lutego 2016 Cześć :) ♦ WAGA: 67,5 kg ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: 1,5 litra wody i coś tam jeszcze ♦ SUPLEMENTY: witaminy i antydepresanty ♦ POSIŁKI: a jakże! śniadanie: jajko na miękko z warzywami obiad: pieczony dorsz z sałatą i oliwkami kolacja: soczewica a pomidorami ♦ AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA: dynamiczny spacer, 3 km, bez kijków
ODCHUDZANIE [30]: Ekspertka do spraw nieposkromionego odżywiania terenowego
dzień 30: wtorek, 16 lutego 2016 Poretinoidowa masakra na mojej twarzy trwa w najlepsze. Ratuję się peelingiem enzymatycznym, czarnym mydłem (organicznym savon noir) i całą baterią aptecznych nawilżaczy i „opatrunków w kremie” spod znaku Avene i La Roche Posay. Wiem, że pomogą, ale – póki co – łażenie w przymałej i naciągniętej do oporu masce uśmiecha mi się
ODCHUDZANIE [29]: Kochanie, zjedz szarlotkę, przecież zawsze lubiłaś.
dzień 29: poniedziałek, 15 lutego 2016 Jak nie urok, to przemarsz wojsk. Ledwo skończyłam z Atredermem, moja skóra – zamiast się regenerować – postanowiła, że… czas na wysyp! O klęsko urodzaju! Serio? Czemuż? – pytam. Czemuż?!! Czy ja nie mogłabym choć przez tydzień cieszyć się względnym spokojem mojej nieszczęsnej fizjonomii?! Czy ja zawsze muszę się zmagać z czymś,
ODCHUDZANIE [28]: To jak? Zważysz się? ;)
dzień 28: niedziela, 14 lutego 2016 Wstępu brak. Przejdźmy do rzeczy. ♦ WAGA: podejrzewam, że wciąż stoi… :( ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: znów zbyt mało… ♦ SUPLEMENTY: żeń-szeń i magnez ♦ POSIŁKI: bez koziego sera to już nie to samo… :( śniadanie: jajko na miękko z pomidorami i cykorią obiad: soczewica z curry i pomidorami
ODCHUDZANIE [27]: 7 pytań, które postawią Cię na nogi
dzień 27: sobota, 13 lutego 2016 Dzisiaj przeżywam lekką załamkę na okoliczność koziego białego sera, który z dniem dzisiejszym musiałam odstawić ze względu na – niewielką, bo niewielką, ale jednak – zawartość laktozy. Przekonałam się już przez lata, że za opłakany stan mojej cery odpowiada m.in. krowie mleko, bogate w syf wszelaki oraz wspomniana laktozę. Nie piję go,
Czy odchudzanie w ogóle może być CIAŁOPOZYTYWNE?
Odnoszę czasem wrażenie, że w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” – odczuwanie jakiegokolwiek dyskomfortu w związku ze swoją wagą, figurą czy wyglądem traktowane nie tylko jako objaw braku samoświadomości i samoakceptacji, ale wręcz fatfobii.
Według powierzchownie rozumianej ciałopozytywności – każda kobieta jest boginią i powinna akceptować siebie bezgranicznie, nie mieć żadnych kompleksów oraz kochać i celebrować swoją cielesną bujność.
W tym ujęciu jakiekolwiek niezadowolenie ze swojego wyglądu czy próby schudnięcia są objawem emocjonalnej niedojrzałości i próżnej pogoni za przemijającym pięknem, a co więcej – przyjęciem na siebie jarzma patriarchatu i zgodą na przedmiotowe traktowanie kobiet. Czy jakoś tak…
Żeby było jasne: szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30 kg. Właśnie z miłości i szacunku do własnego ciała, bo znów chcę być zdrowa, silna i sprawna.
Moje przygody z odchudzaniem
W kwestii odchudzania przerabiałam już niemal wszystko: od ryzykownych przygód z najbardziej absurdalnymi głodówkami z internetów, przez żenujące próby wytrwania na dietach układanych przez „specjalistów”, po heroiczne wysiłki w stawianiu sobie w miarę racjonalnych ograniczeń żywieniowych… O tym, jak z wiotkiego dziewczęcia przemieniłam się w sympatycznego wieloryba możecie przeczytać TUTAJ.
Od kilku lat w rozpaczy i desperacji szukałam w internecie najszybszego sposobu na schudnięcie. Niestety znalazłam parę diet, głodówek i absurdalnych porad, które okazały się opłakane w skutkach, spowalniając mój metabolizm i rozwalając gospodarkę insulinową, przez co nie tylko utyłam jeszcze bardziej, ale i doprowadziłam swój organizm do insulinooporności.
O jednej z najgłupszych i najbardziej szkodliwych (według mnie) „diet” – czyli Lemon Detox Diet (inaczej: Master Cleanse) – możecie poczytać TUTAJ – szczerze nie polecam i z całego serca odradzam! Moim kolejnym błędem dietetycznym były tabletki rzekomo spalające tłuszcz – o perypetiach z Ketonem Malinowym przeczytacie TUTAJ Kolejne „cudowne diety” z popularnych portali internetowych doprowadziły mnie stanu, w którym ważyłam 85 kg – o moich rozpaczliwych próbach schudnięcia możecie przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ.
W końcu, kiedy już totalnie straciłam nadzieję, trafiłam program żywieniowy Metabolic Balance (o jego zasadach możecie przeczytać TUTAJ, a mój jadłospis poznać TUTAJ). W marcu 2014 roku wyrzuciłam całkowicie z jadłospisu węglowodany proste, gluten i laktozę. W ciągu kilku miesięcy schudłam 20 kilogramów. Przez 2 lata, jedząc normalnie, utrzymywałam wagę 65-70kg, wspomagając się terapią kognitywną na podstawie książki Dr Judith Beck „“Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck” (możecie o niej poczytać TUTAJ ). Niestety, problemy osobiste i skłonność do “zajadania negatywnych emocji” sprawiły, że znów zaczęłam tyć.
Po zakończeniu 10-letniego związku (jesienią 2017 roku) moje “problemy z odżywianiem” osiągnęły swoje apogeum: przez kilka miesięcy po prostu leżałam, płakałam i żarłam, dobijając w 2018 roku do rekordowej wagi 100 kg. W styczniu 2019 roku rozpoczęłam kolejną edycję odchudzania – Terapię Ketogeniczną. Po ponad 2 miesiącach terapii i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani opieka specjalistów – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia. Efekt jo-jo po Terapii Ketogenicznej zaskoczył nawet mnie samą: nie minęło pół roku, a znów ważę prawie 100kg.
Co dalej? Nie wiem. Nie zliczę, ile już razy próbowałam schudnąć, zasięgając porad lekarzy i dietetyków; wykupując diety pudełkowe czy programy żywieniowe; łykając suplementy i pocąc się na podłodze przed wirtualnym obliczem youtube’owych trenerek i fit-blogerek. Przez ostatnie 10 lat ufałam w tej materii wszystkim i każdemu z osobna, skoro nie mogłam polegać na samej sobie: ani w kwestii ilości pochłanianego jedzenia, ani tym bardziej w kwestii ułożenia racjonalnego planu żywienia i zrzucania mutant-masy. Przez ten cały czas nasłuchałam się najrozmaitszych teorii na temat tycia i chudnięcia oraz poznałam “101 niezawodnych sposobów na zrzucenie nadprogramowych kilogramów i zachowanie smukłej sylwetki aż do późnej starości”. Nikt jednak nie zapytał mnie, dlaczego ja właściwie tyję; co, kiedy i jak jem; co czuję, jedząc; kiedy to się zaczęło; jaką mam relację z jedzeniem; jak postrzegam swoje ciało; dlaczego raz chudnę 20 kg, a zaraz potem tyję i ważę 30 kg więcej; oraz – jak się w związku z tym czuję. Dlatego wszystkim dziewczynom, kobietom i paniom, które pytają mnie, jaką najskuteczniejszą metodę polecam im na odchudzanie – odpowiem:
Każda dieta będzie dobra, pod warunkiem, że zajmiesz się sobą, swoimi emocjami, lękami i kompleksami; swoją relacją z jedzeniem i z najbliższymi ludźmi; swoim najbliższym otoczeniem, swoim ciałem i głową, swoimi myślami i przekonaniami. Wtedy najzwyklejsze jedzenie okaże się najskuteczniejszą dietą, bo będziesz je po prostu jadła, żeby żyć – a nie żyła, żeby jeść; żeby koić jedzeniem smutki, łagodzić nim stres, maskować nim samotność czy lęk, nagradzać się za sukcesy czy karać za porażki. Zajmij się sobą, po to, by jedzenie wróciło na właściwe sobie miejsce i znów stało się pokarmem, a nie Twoim przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, terapeutą, prześladowcą i katem; ukochanym wrogiem, który wodzi cię na pokuszenie i niszczy.
Dlatego nie pytajcie mnie więcej, jak najlepiej schudnąć. Od dziś będę starała się – przede wszystkim samej sobie – odpowiedzieć na pytanie: jak przestać tyć? jak przestać się objadać? jak zacząć normalnie jeść, nie stając się po chwili wielorybem.