Jak schudnąć 30 kg i nie popaść w obłęd?
Zazie, weteranka odchudzania, pasjonatka diet i mistrzyni efektu jo-jo, po raz kolejny przystępuje do zrzucania swojej mutant-masy. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że o desperackich próbach odchudzania mogłabym napisać grubą książkę… Dlatego tym razem spróbuję bez desperacji, bez spiny, za to z szacunkiem i miłością do swojego ciała.
W kwestii odchudzania przerabiałam już niemal wszystko: od ryzykownych przygód z najbardziej absurdalnymi głodówkami z internetów, przez żenujące próby wytrwania na dietach układanych przez „specjalistów”, po heroiczne wysiłki w stawianiu sobie w miarę racjonalnych ograniczeń żywieniowych… O tym, jak z wiotkiego dziewczęcia przemieniłam się w sympatycznego wieloryba możecie przeczytać TUTAJ.
Od kilku lat w rozpaczy i desperacji szukałam w internecie najszybszego sposobu na schudnięcie. Niestety znalazłam parę diet, głodówek i absurdalnych porad, które okazały się opłakane w skutkach, spowalniając mój metabolizm i rozwalając gospodarkę insulinową, przez co nie tylko utyłam jeszcze bardziej, ale i doprowadziłam swój organizm do insulinooporności.
O jednej z najgłupszych i najbardziej szkodliwych (według mnie) „diet” – czyli Lemon Detox Diet (inaczej: Master Cleanse) – możecie poczytać TUTAJ – szczerze nie polecam i z całego serca odradzam! Moim kolejnym błędem dietetycznym były tabletki rzekomo spalające tłuszcz – o perypetiach z Ketonem Malinowym przeczytacie TUTAJ Kolejne „cudowne diety” z popularnych portali internetowych doprowadziły mnie stanu, w którym ważyłam 85 kg – o moich rozpaczliwych próbach schudnięcia możecie przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ.
W końcu, kiedy już totalnie straciłam nadzieję, trafiłam program żywieniowy Metabolic Balance (o jego zasadach możecie przeczytać TUTAJ, a mój jadłospis poznać TUTAJ). W marcu 2014 roku wyrzuciłam całkowicie z jadłospisu węglowodany proste, gluten i laktozę. W ciągu kilku miesięcy schudłam 20 kilogramów. Przez 2 lata, jedząc normalnie, utrzymywałam wagę 65-70kg, wspomagając się terapią kognitywną na podstawie książki Dr Judith Beck „“Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck” (możecie o niej poczytać TUTAJ ). Niestety, problemy osobiste i skłonność do “zajadania negatywnych emocji” sprawiły, że znów zaczęłam tyć.
Po zakończeniu 10-letniego związku (jesienią 2017 roku) moje “problemy z odżywianiem” osiągnęły swoje apogeum: przez kilka miesięcy po prostu leżałam, płakałam i żarłam, dobijając w 2018 roku do rekordowej wagi 100 kg. W styczniu 2019 roku rozpoczęłam kolejną edycję odchudzania – Terapię Ketogeniczną. Po ponad 2 miesiącach terapii i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani opieka specjalistów – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia. Efekt jo-jo po Terapii Ketogenicznej zaskoczył nawet mnie samą: nie minęło pół roku, a znów ważę prawie 100kg.
Co dalej? Nie wiem. Nie zliczę, ile już razy próbowałam schudnąć, zasięgając porad lekarzy i dietetyków; wykupując diety pudełkowe czy programy żywieniowe; łykając suplementy i pocąc się na podłodze przed wirtualnym obliczem youtube’owych trenerek i fit-blogerek. Przez ostatnie 10 lat ufałam w tej materii wszystkim i każdemu z osobna, skoro nie mogłam polegać na samej sobie: ani w kwestii ilości pochłanianego jedzenia, ani tym bardziej w kwestii ułożenia racjonalnego planu żywienia i zrzucania mutant-masy. Przez ten cały czas nasłuchałam się najrozmaitszych teorii na temat tycia i chudnięcia oraz poznałam “101 niezawodnych sposobów na zrzucenie nadprogramowych kilogramów i zachowanie smukłej sylwetki aż do późnej starości”. Nikt jednak nie zapytał mnie, dlaczego ja właściwie tyję; co, kiedy i jak jem; co czuję, jedząc; kiedy to się zaczęło; jaką mam relację z jedzeniem; jak postrzegam swoje ciało; dlaczego raz chudnę 20 kg, a zaraz potem tyję i ważę 30 kg więcej; oraz – jak się w związku z tym czuję. Dlatego wszystkim dziewczynom, kobietom i paniom, które pytają mnie, jaką najskuteczniejszą metodę polecam im na odchudzanie – odpowiem:
Każda dieta będzie dobra, pod warunkiem, że zajmiesz się sobą, swoimi emocjami, lękami i kompleksami; swoją relacją z jedzeniem i z najbliższymi ludźmi; swoim najbliższym otoczeniem, swoim ciałem i głową, swoimi myślami i przekonaniami. Wtedy najzwyklejsze jedzenie okaże się najskuteczniejszą dietą, bo będziesz je po prostu jadła, żeby żyć – a nie żyła, żeby jeść; żeby koić jedzeniem smutki, łagodzić nim stres, maskować nim samotność czy lęk, nagradzać się za sukcesy czy karać za porażki. Zajmij się sobą, po to, by jedzenie wróciło na właściwe sobie miejsce i znów stało się pokarmem, a nie Twoim przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, terapeutą, prześladowcą i katem; ukochanym wrogiem, który wodzi cię na pokuszenie i niszczy.
Dlatego nie pytajcie mnie więcej, jak najlepiej schudnąć. Od dziś będę starała się – przede wszystkim samej sobie – odpowiedzieć na pytanie: jak przestać tyć? jak przestać się objadać? jak zacząć normalnie jeść, nie stając się po chwili wielorybem.
Odnoszę czasem wrażenie, że w niektórych środowiskach – w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” (body positivity) – odczuwanie jakiegokolwiek dyskomfortu w związku ze swoją wagą, figurą czy wyglądem jest traktowane jako objaw braku samoświadomości, samoakceptacji i płytkiego ulegania masowym wzorcom piękna. Tymczasem jako kobieta dojrzała, mądra i samoświadoma powinnaś akceptować siebie bezgranicznie, nie mieć żadnych kompleksów, kochać swoje wielorybie ciało, celebrować nadmierną tuszę i cieszyć się falującymi fałdami na brzuchu oraz udach. Masz czuć się z tym sexy, hot i strong. Dla wzmocnienia efektu możesz także przestać golić pachy i nogi oraz używać antyperspirantu. Bo przecież jesteś boginią i jesteś piękna w całej swej naturalności…
Jeśli jednak czujesz się z tym wszystkim nieswojo i mimo wszystko próbujesz schudnąć, dbasz o depilację, makijaż i jako tako starasz się ogarnąć samą siebie, to znaczy, że coś z tobą jest nie tak i musisz iść na terapię. Wszyscy wokół powtarzają ci, że trzy dychy twoich nadprogramowych kilogramów są piękne; że jesteś super i spoko; że wcale po tobie nie widać oraz że to nieludzkie odmawiać sobie przyjemności jedzenia. Że powinnaś popracować nad swoim wnętrzem, bo przecież tylko to się liczy, a marzenia o zgrabnej sylwetce to objaw emocjonalnej niedojrzałości, pogoni za instagramowymi trendami i nadmiernym skupieniu na przemijającym pięknie.
Żeby było jasne: szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30 kg. Właśnie z miłości i szacunku do własnego ciała, bo znów chcę być zdrowa, silna i sprawna. Bo jeszcze nie zapomniałam, jak to jest być szczupłą, gibką i pełną energii.
Bratnie Tusze ♥ Sisterhood in fatness, fitness & happiness – czyli: Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
TEMATY
NAJNOWSZE POSTY O ODCHUDZANIU

ODCHUDZANIE [08]: Koktajl ze spiruliną, szejk z wodorostów i smarki z nosa jelenia
dzień 08, poniedziałek, 25 stycznia 2016 Czy każda dieta wymaga kuchennych rewolucji? Czy naprawdę jesteś na nie gotowa? ♦ WAGA: wsunięta głęboko pod szafę. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: 1,5 litra zaledwie. przyzwyczajam się. ♦ SUPLEMENTY: ziemia okrzemkowa. nadal nie mogę znaleźć proszku zasadowego? Syd? ♦ POSIŁKI: moje posiłki są proste. i tylko takie maja dla

ODCHUDZANIE [07]: Usuń wszystko, co cię może kusić.
dzień 07, niedziela, 24 stycznia 2016 ♦ WAGA: zapewne ani drgnie, ale póki co – nic mnie to nie obchodzi! ;P ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: daj spokój, nie będę ciągle sikać! ;/ ♦ SUPLEMENTY: gentle iron (1tabl.), vit. D 5000 jedn. ♦ POSIŁKI: przyzwyczajam się do tych śmiesznych porcyjek ;) śniadanie: omlet z pieczarkami obiad:

ODCHUDZANIE [06]: Uważasz, że dieta jest sprawą prywatną, intymną, wstydliwą?
dzień 06, sobota, 23 stycznia 2016 Dawno, dawno temu, wpadłam w błędne koło „wstydzenia się”. Wstydziłam się, że utyłam i zarazem było mi wstyd, że rozpaczliwie chcę schudnąć. Czułam się jak na cenzurowanym. Chciałam za wszelką cenę ukryć fakt, że się odchudzam, schować w najczarniejsze dziurze i nagle, pewnego pięknego dnia, zaskoczyć wszystkich „nową Zazie, lżejszą

ODCHUDZANIE [05]: Jedz powoli i z namysłem? Jedz ravioli z masłem?
dzień 05, piątek, 22 stycznia 2016 Spokój. Tylko spokój może mnie uratować. ♦ WAGA: jeszcze nie. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: znów za mało. ♦ SUPLEMENTY: antydepresanty, witaminy, żeń-szeń ♦ POSIŁKI: na szczęście Syd gotuje <3 śniadanie: jajko na miękko, pomidor, sałata obiad: gotowany indyk ze szpinakiem kolacja: kozi twarożek z oliwkami czy ja się tym

ODCHUDZANIE [04]: Cienki Bolek z przyznaną na wyrost odznaką wzorowego ucznia
dzień 04, czwartek, 21 stycznia 2016 oj, cieniutko dzisiaj ze mną, cieniutko… oraz: 90% mojej twarzy zajmuje nos. kurwa. ♦ WAGA: cztery tony w ramach PMS’u :( ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: półtora litra. zadowolona? ♦ SUPLEMENTY: zapomniałam ♦ POSIŁKI: skromniutkie śniadanie: gotowana chuda szynka + awokado i sałata obiad: łosoś na parze z brokułami kolacja:

ODCHUDZANIE [03] Siadaj, jedz i nie gadaj!
dzień 03, środa, 20 stycznia 2016 Codzienne regularne raporty bywają trudniejsze niż sama dieta. ♦ WAGA: nie wiem, zważę się za jakiś czas. ♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: tak, będę pić wodę. od jutra! ♦ SUPLEMENTY: ziemia okrzemkowa, witaminy. gdzieś mi się zapodział proszek zasadowy… ♦ POSIŁKI: bardzo smaczne, przygotowane przez Syd śniadanie: omlet z pieczarkami,

ODCHUDZANIE [02]: Czujesz się lepiej, gdy przestrzegasz planu czy gdy masz możliwość wyboru?
dzień 02, wtorek, 19 stycznia 2016 Po nocnym napadzie drgawkowym Kumeczka moja własna dieta wydaje mi się jeszcze mniej istotną rzeczą niż wczoraj. Najlepiej przestać o niej myśleć. W ogóle przestać myśleć o jedzeniu i jeść tylko to, co przewiduje dzisiejszy jadłospis. ♦ WAGA: nie no, bez przesady, nie będę się codziennie ważyć! ♦ ILOŚĆ

ODCHUDZANIE [01]: bardzo przepraszam, ale nie mam czasu
dzień 01, poniedziałek, 18 stycznia 2016 Odpowiedni moment na rozpoczęcie diety nie nadchodzi w zasadzie nigdy, a ten poniedziałek już wyjątkowo się do tego nie nadaje. Trzy godziny spędzone z Kumokiem w poczekalni u weterynarza i jeszcze jedna w samym gabinecie. Do tego nowe diagnozy, nowe zalecenia, nowe przypuszczenia. Dieta to ostatnia rzecz, o której

[ODCHUDZANIE] Twój jadłospis: lista realnych potrzeb żywieniowych czy może zestaw organoleptycznych przyjemności?
Tak naprawdę wcale nie chodzi o to, byś na dietę wybierała się jak na wojnę, uprzednio przygotowując się jak do wyścigu zbrojeń. Wyrzuć z głowy wszystkie wyobrażenia dietetycznych katuszy, ohydnych rozgotowanych warzyw czy własnej śmierci głodowej przed telewizorem podskakującym wraz z Chodakowską na ekranie. Wyluzuj, chociaż odrobinę. Twój niepokój przed porzuceniem dotychczasowych nawyków i wyjściem poza

[ODCHUDZANIE: wersja kolejna, wielokrotnie poprawiona] Powrót Córy Ciężkostrawnej
Dawno nie było o odchudzaniu, prawda? Ha! Bo i odchudzania nie było. Ano niestety. Miniony rok dał mi tak ostro popalić, że zaprawdę powiadam Wam – rozmiar mojego tyłka, tudzież kształt ud, były ostatnią rzeczą, o którą się martwiłam. A że stresy, życiowe niepowodzenia i resztę magicznych przeciwności losu mam w zwyczaju zajadać sporą ilością

Dlaczego cukier nie krzepi?
Ostatnia notka na temat mojego uzależnienia od cukru (klik!) wzbudziła spore zainteresowanie – z moich blogowych statystyk wynika, że w jeden dzień przeczytało ją ponad 3.000 osób i chociaż nikły promil czytających zostawił po sobie ślad w postaci komentarza na blogu lub FB, to zamiast tego zostałam zasypana lawiną maili i prywatnych wiadomości na

Cześć, jestem Olga. mam 37 lat i jestem… uzależniona.
Od wielu lat. Nie wiem, kiedy dokładnie to się zaczęło. Może jeszcze w liceum, podczas pierwszej depresji. Może na studiach, w czasie stresującej sesji egzaminacyjnej. Nie pamiętam… Może po jakimś bolesnym rozstaniu albo traumie z 1997… Może dopiero wtedy, kiedy zamieszkałam sama i rozpaczliwie odbijałam się od ścian pustego mieszkania na końcu świata. Nie wiem,

clap your hands, oh clap your hands!
Nie jest łatwo się odchudzać, gdy stoisz na niepewnym gruncie, a raczej trzęsiesz się ze strachu, bo nie wiesz, co będzie dalej, a przy tym masz pełną świadomość tego, że całe to grząskie bagno zawdzięczasz samej sobie, bo ostatnie trzy lata spierdoliłaś tak koncertowo, że mogliby Cię pokazywać w Sevres, tuż obok platynoirydowego metra, jako

Odchudzam się!
Zacznę od jutra, bo dzisiaj już zjadłam batona i lody, poza tym jestem niewyspana. Albo najlepiej od poniedziałku, bo na jutro mam deadline w pracy, a w środę idę na piwo z Dziunią i Kicią. Potem będzie już piątek, czyli impreza u Zenka. Bez sensu. W sobotę pewnie pójdziemy na pizzę i piwo, w niedzielę

raport z odchudzania (2): są takie dni, kiedy samo odchudzanie nie wystarcza…
kiedy mój młodszy brat, Wojtek, był jeszcze małym chłopcem – a i ja byłam też zupełnie nieduża – zwykł wyładowywać swoją życiową frustrację mantrycznym powtarzaniem magicznego zaklęcia, które brzmiało: główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. i tak dalej, bez końca, dopóki mu nie ulżyło. no i tak, tytułem wstępu. dzisiaj miałam taki dzień, że nic, tylko główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. główno-dupa-siki-kupa. najpierw zaspałam.

raport z odchudzania (1): miseczka nachosów katastrofy nie czyni, ale i tak doprowadza mnie do rozpaczy…
sezon gimnastyki korekcyjnej uważam za rozpoczęty WAGA: 65,9 kg SUPLEMENTACJA: gentle iron (1tabl.), vit. D 5000 jedn. AKTYWNOŚĆ PORANNA: „Skalpel” (Chodakowska) 40min + rozciąganie AKTYWNOŚĆ WIECZORNA: nordic walking, 60min POPEŁNIONE GRZECHY: miseczka nachosów po wieczornym nordiku. (kurwa! napad głodu i osłabienia) NASTRÓJ: euforyczno-depresyjny UWAGI: Ferrytyno, błagam, rośnij! Energio przybywaj! Nie mam siły… :( MOTYWACJA:

raz gruba – zawsze gruba
moje odchudzanie i mozolna wspinaczka do jako takiej formy cielesnej nie są bynajmniej pasmem spektakularnych sukcesów, o nie! i chociaż moja dietetyczka odtrąbiła wszem i wobec zwycięstwo nad moją mutant-masą i po 5 miesiącach porzuciła mnie na pastwę losu oraz reszty dietetycznych pokus, to niestety z perspektywy czasu muszę z przykrością stwierdzić, że anihilacja nadmiaru

ODCHUDZANIE: program Metabolic Balance – wznowienie Fazy Ścisłej (2)
Oto przed Wami najbardziej absurdalne, nieudane i nieapetyczne foty żarcia w polskim internecie – utrzymane w poetyce kultowego już „Gotuj z Shebenem”, po prostu głęboki off kulinarny i estetyczny Rów Mariański (tudzież Żuławy Wiślane). Lecz powtarzam – nie będę skakać nad talerzem z blendą i reflektorem, bo dostanę skrętu żołądka. Koniec, kropka. ŚNIADANIE 75g szynki – chuda

ODCHUDZANIE: program Metabolic Balance – wznowienie Fazy Ścisłej (1)
Obiecywałam sobie i obiecywałam, aż w końcu wzięłam się w garść i wróciłam na ścieżkę cnoty – czyli do początkowej Fazy Ścisłej Metabolic Balance – KLIK! [o diecie Metabolic Balance i jej efektach piszę dokładniej TUTAJ – klik!] A poniżej w największym – obrazkowym – skrócie mój dzisiejszy jadłospis. Wybaczcie zdjęcia, tudzież stylizację potraw (a raczej

ODCHUDZANIE: minus 20kg czyli mój indywidualny plan żywieniowy METABOLIC BALANCE
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że o bezskutecznym odchudzaniu mogłabym napisać opasłą książkę – moje przygody z najbardziej absurdalnymi dietami świata możecie poczytać w dziale ODCHUDZANIE. Dzięki cudownym dietom i głodówkom nabawiłam się insulinooporności oraz dobiłam do rekordowej wagi 85 kg. Od tego czasu wiele się zmieniło, a najbardziej ja sama. W ciągu ostatnich miesięcy schudłam już

ODCHUDZANIE: jak Zazie ze sportem walczyła
moja batalia ze zbędnymi kilogramami trwa od kilku ładnych lat (do poczytania – TUTAJ!) o czym pisałam na blogu namiętnie i już po wielokroć, ale dopiero przygoda z Metabolic Balance (KLIK!) pozwoliła mi uzyskać może jeszcze nie “wymarzoną sylwetkę dziewczyny Glamour” – ale przynajmniej ubytek 20kg wagi w ciągu 6 miesięcy – z mutant-masy 85kg

jak schudłam 15kg i nadal lecę w dół – czyli: Program Metabolic Balance
chcieliście poczytać o szczegółach mojej diety, więc proszę – napisałam Wam wszystko, co wiem. jesli ktoś zacznie mi teraz marudzić, że „Too long, didn’t read” – to nie ręczę za siebie. buziaczki! Ci, którzy śledzą na blogu Zazie moje wieloletnie zmagania z rzeczywistością, wiedzą, że jakiś czas temu something went wrong, skutkiem czego popadłam w

minus 15kg czyli połowa sukcesu za mną! :)
kiedy 3 lata temu dostałyśmy z Syd kredyt hipoteczny na 30 lat i kupiłyśmy nasze wymarzone mieszkanie na Starej Ochocie – moją spontaniczną reakcją, której właściwie do dzisiaj nie potrafię sobie racjonalnie wytłumaczyć – było włączenie na full “sing hallelujah!’ dr albana [klik!] i uogólniony atak radości wraz poczuciem absolutnego szczęścia o ile ataki radości&szczęścia

into the groove
schudłam już 14kg. jeszcze tylko kilogram i – tak jak sobie sama obiecałam – napiszę wam wszystko o mojej diecie. dlaczego dopiero po utracie równych 15kg? ot, z wrodzonej przekory. zważywszy na to, że do tej pory miałam raczej w zwyczaju popisywać się swoim słomianym zapałem, ogłaszać wszem i wobec, że oto: “odchudzam się, zaczynam