♥ Bratnie Tusze ♥
Sisterhood in fatness, fitness & happiness -
czyli ciałopozytywnie o życiu, tyciu i odchudzaniu
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 06 – środa, 9.10.2013: Dziś nie utyłaś, jutro nie schudniesz.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 05 – wtorek, 8.10.2013: ostre lądowanie na dupie!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
don’t you worry bout a thing
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Psychologiczny program odchudzania według J. Beck
Dieta niskoenergetyczna jest skuteczna wtedy, gdy zmieni się sposób myślenia, aby wytrwać w postanowieniu przestrzegania nowych zasad żywienia. Osoby stosujące diety niskoenergetyczne powinny: – jeść to, co pozwoli na zmniejszenie masy ciała bez utraty masy mięśniowej i osłabieniu układu odpornościowego; – mieć świadomość, że należy odchudzać się powoli; – uczynić dietę swoim priorytetem; –
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 04 – poniedziałek, 7.10.2013: Idzie skacząc po górach
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 03 – niedziela, 6.10.2013: Don’t stop me now!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 02 – sobota, 5.10.2013: DIETING IS A WAR…
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 01 – piątek, 4.10.2013: I’m on a diet, BITCH !!!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
generalne porządki. czyli: wszelka zmiana musi zostać pozamiatana.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
życie i śmierć Ciasteczkowego Potwora
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
enough is enough. no more bullshit.
I portray what larger women represent to me. I focus on their fullness and femininity, as a form of protest against discrimination set by media and by today’s society. What larger women embody to me is simply a different form of beauty. [fullbeautyproject.com] wiecie co? mam dosyć. ulewa mi się. po kokardę mam już pierdolenia,
gruba kobieta kontratakuje
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
jagody goji – drogie, śliczne i toksyczne.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
oh zazie, fatty boom boom!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Ochota na wiosnę. wiosna na Ochocie.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Blood Sugar Sex Magik
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 10 – ostatni!!!
dzień 10. piątek – OSTATNI DZIEŃ MASTER CLEANSE I did it! I did it! I did it! wytrzymałam! dałam radę! udało mi się! cieszę się jak głupia, naprawdę. 1+10 dni Master Cleanse to w sumie 11 dni ćwiczenia silnej woli. BEZ JEDZENIA. bez słodyczy, pieczywa, ukochanych serów i makaronów… bez niczego! zero!
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 9
dzień 9. czwartek. daleka jestem co prawda od podziwu dla własnego superego, ale! w sytuacji, kiedy trzy osoby bez serca i bez duszy – czyli Czmuda, Quentin i Syd – siedzą tuż obok przy stole i wpierniczają najlepszego ‘chińczyka’ w mieście, a ja udaję, że “mnie to nie dotyczy
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 8
dzień 8. środa. mija właśnie 8 dzień mojej klonowo-cytrynowej krucjaty i jak widzicie – ku rozczarowaniu co poniektórych – jeszcze żyję! ;) dzisiaj akurat mam się świetnie, ale wczoraj, przyznaję, było słabo. dowlokłam się do domu i zanurkowałam na 3 godziny pod koc, gdzie robiłam sobie okłady z ciepłych pachnących
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 7
dzień 7. wtorek. rozpoczęłam 7 dzień Master Cleanse. na wadze 4 kg mniej. ale nie jest różowo. i nie chodzi tu o moją silną wolę, która o dziwo daje radę, ale o to, że odczuwam znaczny spadek energii i ogólną dekoncentrację. a ponieważ nie jestem bezkrytyczna i nie wierzę ślepo
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 6
dzień 6. Poniedziałek Wielkanocny. sobotnio-niedzielne grzechy z sokiem warzywnym postanowiłam jednak sobie wybaczyć. no bo bez przesady! do tej pory trudno mi było odmówić sobie piątej dokładki spaghetti czy ósmego kawałka pizzy, więc nie będę robić tragedii z faktu, że po kilku dniach BEZ JEDZENIA pozwoliłam sobie na wypicie soku
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 5
dzień 5. Niedziela Wielkanocna. wyobrażaliście sobie kiedyś chińską torturę? np stół wielkanocny zastawiony wszystkim, co uwielbiam. wytrzymałam. o tyle i ile. chwilowy kryzys zdusiłam w zarodku szklanką soku warzywnego. tymczasem świąteczna biesiada trwała, trwała, trwała i trwała… pierdyliard przystawek, osiemstet dań pierwszych, tysiąc dań drugich i brazylion podwieczorków. w domu
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 4
dzień 4. Sobota Wielkanocna. wiedziałam, że w święta będzie ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak. rano pojechałyśmy z Syd na świąteczne zakupy do naszego ukochanego Lidla. dla Syda 10 kg pyszności, a dla mnie dla mnie 10 kg cytryn. w sumie nie wiem, jak sprawdzić, czy te trzy razy
Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 3
dzień 3. piątek. robię się lekko nerwowa. czy naprawdę wszyscy muszą opowiadać na prawo i lewo, czego nawpierdalają się w czasie świąt? pociesza mnie jedynie fakt, że na wadze widnieje 68 kg. czyli jakby 3 kg mniej ;) oczywiście, że zeszła ze mnie woda i reszta nieczystości. tymczasem tłuszcz ma się całkiem nieźle i
Czy odchudzanie w ogóle może być CIAŁOPOZYTYWNE?
Odnoszę czasem wrażenie, że w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” – odczuwanie jakiegokolwiek dyskomfortu w związku ze swoją wagą, figurą czy wyglądem traktowane nie tylko jako objaw braku samoświadomości i samoakceptacji, ale wręcz fatfobii.
Według powierzchownie rozumianej ciałopozytywności – każda kobieta jest boginią i powinna akceptować siebie bezgranicznie, nie mieć żadnych kompleksów oraz kochać i celebrować swoją cielesną bujność.
W tym ujęciu jakiekolwiek niezadowolenie ze swojego wyglądu czy próby schudnięcia są objawem emocjonalnej niedojrzałości i próżnej pogoni za przemijającym pięknem, a co więcej – przyjęciem na siebie jarzma patriarchatu i zgodą na przedmiotowe traktowanie kobiet. Czy jakoś tak…
Żeby było jasne: szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30 kg. Właśnie z miłości i szacunku do własnego ciała, bo znów chcę być zdrowa, silna i sprawna.
Moje przygody z odchudzaniem
W kwestii odchudzania przerabiałam już niemal wszystko: od ryzykownych przygód z najbardziej absurdalnymi głodówkami z internetów, przez żenujące próby wytrwania na dietach układanych przez „specjalistów”, po heroiczne wysiłki w stawianiu sobie w miarę racjonalnych ograniczeń żywieniowych… O tym, jak z wiotkiego dziewczęcia przemieniłam się w sympatycznego wieloryba możecie przeczytać TUTAJ.
Od kilku lat w rozpaczy i desperacji szukałam w internecie najszybszego sposobu na schudnięcie. Niestety znalazłam parę diet, głodówek i absurdalnych porad, które okazały się opłakane w skutkach, spowalniając mój metabolizm i rozwalając gospodarkę insulinową, przez co nie tylko utyłam jeszcze bardziej, ale i doprowadziłam swój organizm do insulinooporności.
O jednej z najgłupszych i najbardziej szkodliwych (według mnie) „diet” – czyli Lemon Detox Diet (inaczej: Master Cleanse) – możecie poczytać TUTAJ – szczerze nie polecam i z całego serca odradzam! Moim kolejnym błędem dietetycznym były tabletki rzekomo spalające tłuszcz – o perypetiach z Ketonem Malinowym przeczytacie TUTAJ Kolejne „cudowne diety” z popularnych portali internetowych doprowadziły mnie stanu, w którym ważyłam 85 kg – o moich rozpaczliwych próbach schudnięcia możecie przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ.
W końcu, kiedy już totalnie straciłam nadzieję, trafiłam program żywieniowy Metabolic Balance (o jego zasadach możecie przeczytać TUTAJ, a mój jadłospis poznać TUTAJ). W marcu 2014 roku wyrzuciłam całkowicie z jadłospisu węglowodany proste, gluten i laktozę. W ciągu kilku miesięcy schudłam 20 kilogramów. Przez 2 lata, jedząc normalnie, utrzymywałam wagę 65-70kg, wspomagając się terapią kognitywną na podstawie książki Dr Judith Beck „“Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck” (możecie o niej poczytać TUTAJ ). Niestety, problemy osobiste i skłonność do “zajadania negatywnych emocji” sprawiły, że znów zaczęłam tyć.
Po zakończeniu 10-letniego związku (jesienią 2017 roku) moje “problemy z odżywianiem” osiągnęły swoje apogeum: przez kilka miesięcy po prostu leżałam, płakałam i żarłam, dobijając w 2018 roku do rekordowej wagi 100 kg. W styczniu 2019 roku rozpoczęłam kolejną edycję odchudzania – Terapię Ketogeniczną. Po ponad 2 miesiącach terapii i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani opieka specjalistów – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia. Efekt jo-jo po Terapii Ketogenicznej zaskoczył nawet mnie samą: nie minęło pół roku, a znów ważę prawie 100kg.
Co dalej? Nie wiem. Nie zliczę, ile już razy próbowałam schudnąć, zasięgając porad lekarzy i dietetyków; wykupując diety pudełkowe czy programy żywieniowe; łykając suplementy i pocąc się na podłodze przed wirtualnym obliczem youtube’owych trenerek i fit-blogerek. Przez ostatnie 10 lat ufałam w tej materii wszystkim i każdemu z osobna, skoro nie mogłam polegać na samej sobie: ani w kwestii ilości pochłanianego jedzenia, ani tym bardziej w kwestii ułożenia racjonalnego planu żywienia i zrzucania mutant-masy. Przez ten cały czas nasłuchałam się najrozmaitszych teorii na temat tycia i chudnięcia oraz poznałam “101 niezawodnych sposobów na zrzucenie nadprogramowych kilogramów i zachowanie smukłej sylwetki aż do późnej starości”. Nikt jednak nie zapytał mnie, dlaczego ja właściwie tyję; co, kiedy i jak jem; co czuję, jedząc; kiedy to się zaczęło; jaką mam relację z jedzeniem; jak postrzegam swoje ciało; dlaczego raz chudnę 20 kg, a zaraz potem tyję i ważę 30 kg więcej; oraz – jak się w związku z tym czuję. Dlatego wszystkim dziewczynom, kobietom i paniom, które pytają mnie, jaką najskuteczniejszą metodę polecam im na odchudzanie – odpowiem:
Każda dieta będzie dobra, pod warunkiem, że zajmiesz się sobą, swoimi emocjami, lękami i kompleksami; swoją relacją z jedzeniem i z najbliższymi ludźmi; swoim najbliższym otoczeniem, swoim ciałem i głową, swoimi myślami i przekonaniami. Wtedy najzwyklejsze jedzenie okaże się najskuteczniejszą dietą, bo będziesz je po prostu jadła, żeby żyć – a nie żyła, żeby jeść; żeby koić jedzeniem smutki, łagodzić nim stres, maskować nim samotność czy lęk, nagradzać się za sukcesy czy karać za porażki. Zajmij się sobą, po to, by jedzenie wróciło na właściwe sobie miejsce i znów stało się pokarmem, a nie Twoim przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, terapeutą, prześladowcą i katem; ukochanym wrogiem, który wodzi cię na pokuszenie i niszczy.
Dlatego nie pytajcie mnie więcej, jak najlepiej schudnąć. Od dziś będę starała się – przede wszystkim samej sobie – odpowiedzieć na pytanie: jak przestać tyć? jak przestać się objadać? jak zacząć normalnie jeść, nie stając się po chwili wielorybem.