♥ Bratnie Tusze ♥
Sisterhood in fatness, fitness & happiness -
czyli ciałopozytywnie o życiu, tyciu i odchudzaniu
z należytą pobożnością
Skapitulowałam i po raz kolejny zamówiłam catering dietetyczny. Niestety lato i moje następujące po sobie falami – zgodnie z kalendarzem wegetacyjnym – obsesje żywieniowe, podczas których odżywiam się samymi truskawkami, samym bobem, samymi wiśniami albo samymi czereśniami, nie sprzyjają trzymaniu diety. Tymczasem cholernie drogie żarcie pudełkowe traktuję z należytą pobożnością, nie mogąc uwierzyć, ile to
Dieta dr Beck: Czy jesz więcej niż wymaga tego zaspokojenie głodu?
Doktor Beck twierdzi, że – jako osoba otyła – prawdopodobnie lubię uczucie sytości po posiłku, ale to nieprawda. Rzadko kiedy jem do momentu wypełnienia żołądka po brzegi. Nie lubię być najedzona po kokardę. Sytość mnie osłabia, obciąża i zniechęca. Sytość mnie rozczarowuje brakiem ukojenia, którego często szukam w jedzeniu. Sytość nie daje mi satysfakcji, nie
Dieta dr Beck: Jak myślą osoby szczupłe, a jak myślisz Ty…
Sezon na letnie przyjęcia w ogrodzie, rodzinne grille, romantyczne pikniki w parku, piwka ze znajomymi pod chmurką i spacery z lodami – uważam za rozpoczęty, podobnie jak sezon na Zazie zaciskającą zęby i pięści, żeby wytrwać, wytrzymać i nie rzucić się, zarówno na sałatkę owocową, szarlotkę z lodami i duperele z grilla pod pierzynką z
Dieta dr Beck: Czy umiesz odróżniać głód od zwykłej ochoty na coś?
Był czas, że jedzenie mogło dla mnie nie istnieć. Trwało to wiele, wiele lat. Byłam chuda jak patyk, praktycznie nie odczuwałam głodu, nie miałam żadnych zachcianek jedzeniowych ani apetytu na cokolwiek. Byłam już dorosła, gdy potrafiłam przeżyć dzień na bułce z serkiem i ugotowanej kaszy gryczanej. Zajmowało mnie tyle spraw, ludzi i rzeczy, że po
Dieta dr Beck: Czy masz CECHY, które mogą utrudniać ci odchudzanie?
Ostatnio jedna z Was napisała w komentarzu – i wielkie dzięki za to, Ronja! – pod filmikiem o diecie Dr Beck, że tęskni za tymi śmiesznymi gifami, żartami i wygłupami, na które sobie pozwalałam, przerabiając ten program kilka lat temu. Skłoniło mnie to do chwili zastanowienia: Właściwie czemu już tego nie robię? Czemu przestało być
Dieta dr Beck: „mięsień oporu” i „mięsień uległości” – który z nich chcesz wzmacniać?
Cały czas zastanawiam się, czy ciągnąć na blogu przygodę z dr Beck, choć dopiero co reaktywowałam ją po latach. Raz, że ludzie nie angażują się już w blogi, mimo że nadal wchodzą tu licznie, a ja potrzebuję aktywnego towarzystwa w diecie, które chyba prędzej znajdę na jakichś odchudzaniowych grupach facebookowych. A dwa – mogę tę
Dieta dr Beck: Od bodźca do czynności jedzenia
Czasem mam wrażenie, że jem tylko i wyłącznie z powodów emocjonalnych. Rzadko kiedy odczuwam realny, fizyczny głód. Zwłaszcza teraz, gdy od kilku miesięcy codziennie wstrzykuję sobie liraglutyd (w postaci Saxendy lub Victozy). Owszem, to pomaga, ale nie rozwiązuje problemu z głowa, która wciąż pozostaje nienasycona i pragnie dostarczać sobie ukojenia, natychmiastowej gratyfikacji, chwilowego zagłuszenia problemów
Dieta dr Beck: Czym są myśli sabotujące dietę?
Jestem mistrzynią uników, wymówek, usprawiedliwień, zabawy w kotka i myszkę. Sama ze sobą nieustannie prowadzę wewnętrzne dialogi, negocjacje i mediacje. Ta psychomachia dotyczy niemal każdego kawałka jedzenia, które pojawi się w polu mojego widzenia, zarówno tego namacalnego, jak i generowanego oczami wyobraźni. Strasznie mnie to stresuje i męczy, bo robi z mojego życia pole bitwy,
Jak do tego doszło? Nie wiem…
To znaczy wiem, doskonale wiem, co sprawiło, że znowu przytyłam. Żarcie. Stres. Problemy. Regulowanie sobie nastroju przy pomocy jedzenia. Zajadanie smutku, żalu, strachu i niepewności, co dalej. Nawet w pandemii, do czasu choroby Kumoka trzymałam względnie normalną wagę, uważając na to, co i kiedy jem. Potem wszystko się posypało. Jadłam byle co, byle jak, byle
Hello, Doktor Beck! Good news!
W pierwszych słowach mego listu pragnę przeprosić za tak długie milczenie, ale byłam zajęta odchudzaniem. Przez 2 tygodnie żarłam pudełka i schudłam całe 4kg. Czy jest Pani ze mnie dumna? Przy okazji skleciłam filmik, bo pomyślałam, że tym razem – przerabiając program Dr Beck – pójdę w filmiki o myśleniu wyszczuplającym, bo nie dość, że
ODCHUDZANIE: I did it!
Zrobiłam to, serio. Zdeterminowana, a wręcz zdesperowana, w wieku 45 lat, po dziesiątkach diet i setkach jadłospisowych upadków – w końcu straciłam do siebie cierpliwość i pierwszy raz w życiu… zamówiłam dietę pudełkową! I powiem Wam, że po pierwszym dniu jestem absolutnie zachwycona i najedzona! Pięć niedużych porcji w wersji “diabetic & low sugar”, totalnie
Wielki powrót Żelaznej Judith czyli DIETA DR BECK i Myślenie wyszczuplające: Kognitywny Program Odchudzania
DIETA DR BECK i Myślenie wyszczuplające: Kognitywny Program Odchudzania Pisałam już Wam, że chudnę, owszem, ale nie tak szybko jak powinnam chudnąć podczas wspomagania zastrzykami Saxendy. Zrobiłam wszystkie możliwe badania, płacąc za nie krocie, a następnie rzucając je na biurko mojej Doktor Bariatry, która bezradnie rozłożyła ręce i stwierdziła, że ona w takim razie nie
odchudzanie Zazie nabrało tempa!
Tylko żebyśmy dobrze się zrozumieli: to nie tak, że nagle kilogramy zaczęły spadać jak szalone, o nie! Waga stoi, więc to ja musiałam przyspieszyć. Dieta i zastrzyki z liraglutydu niewiele dają, siłownia dwa razy w tygodniu też nie za bardzo – dlatego od jakiegoś czasu chodzę tam codziennie… Dzień w dzień wstaję o 5.30 i
Minus 21 kilogramów
Zupełnie niepostrzeżenie… schudłam. 21 kilogramów, osiągając tym samym wagę dwucyfrową. Owszem, na zastrzykach Saxendy/Victozy, które jednak wcale nie są takie magiczne jak mogłoby się wydawać. Tak, zamierzam o tym wszystkim pisać, bo jeszcze długa droga przede mną i wiele się może wydarzyć, dlatego nie nie ma fanfar, confetti i celebracji wielkiego sukcesu. Jasne, że nie
droga Zazie, za łapę i do psychiatry!
Facebook od jakiegoś czasu bezlitośnie ironicznie podrzuca mi we wspomnieniach foty z okresu gdy byłam naturalnie szczupła, a potem z czasów mojego uporczywego odchudzania pod czujnym i srogim okiem mojej ówczesnej Towarzyszki Życia: Hahaha! I pomyśleć, że odchudzałam się z 65kg na 55kg Droga Olu z przeszłości, moja rada brzmi: gdybyś w porę (a
– Ale musiałem się namęczyć z tym pani brzuszyskiem!
– Ale musiałem się namęczyć z tym pani brzuszyskiem! – wesoło zagaił podczas obchodu sympatyczny i naprawdę świetny chirurg, który mnie operował. Pielęgniarki pokiwały głowami, a ja zaniemówiłam na chwilę, uśmiechajac się bezradnie. W końcu przeprosiłam za bycie grubą i podziękowałam za udaną operację, bo chirurg i jego ekipa naprawdę zrobili to po mistrzowsku. Owszem,
Od gruboty ciała i anoreksji ducha ocal mnie, Magiczna Strzykawo!
A cóż to za wspaniały Gruby Karakan wychynął ze swej nory o tak wczesnej porze? To Zazie o 5:20 popiernicza do Warszawy celem poddania się badaniom na grubotę ciała i anorektyzm ducha! a tutaj już Dzielny Pacjent w wersji (1) KOZAK: „Dawaj pan te gastroskopie bez narkozy! Przecież ja za dzieciaka to gastroskopie na
[Dieta dr Beck] Wprowadzenie: Co właściwie sprawia, że jesz?
& DIETA DR BECK Myślenie wyszczuplające Kognitywny Program Odchudzania [ Judith S. Beck “Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck”, wyd. WAB 2009 ] Czy masz czasami wrażenie, że jesz automatycznie, a jedzenie jest czymś, czego twoja świadomość nie kontroluje? Wiele osób, z którymi pracowałam, miewało takie odczucia. Dobrą wiadomością jest to, że jedzenie nie jest
[Dieta dr Beck]: Myślenie wyszczuplające. Wprowadzenie do terapii kognitywnej w odchudzaniu
& DIETA DR BECK Myślenie wyszczuplające Kognitywny Program Odchudzania No dobra, moje piękne laleczki – zaczynamy od wprowadzenia do terapii kognitywnej w odchudzaniu: o co tu chodzi i z czym to się je, a z czym raczej nie ;) Przeczytajcie, przemyślcie i zbierzcie się w sobie! Wprowadzenie do terapii kognitywnej w odchudzaniu [
tryb awaryjny
Nie jestem wyznawczynią tężyzny fizycznej, ani entuzjastką zdrowego stylu życia. Może dlatego, że nigdy nie imały się mnie jakiekolwiek cielesne przypadłości, przez które musiałabym jakoś szczególniej o siebie zadbać. Nawet łykanie witamin nie wychodzi mi zbyt sprawnie. Dlatego, kiedy przedwczoraj na schodach – między drugim a trzecim piętrem – zakołatało mi serce, pociemniało przed oczami
przetrwają najsilniejsi
Sami przyznacie, że czas pandemii covid-19 i rzekome próby przejęcia władzy nie tylko nad światem, ale i nad naszymi duszami, przez illuminatów, reptilian, rząd światowy, technologię 5G, Billa Gatesa i jego mikrochipy w szczepionkach – to nie najlepszy moment na odchudzanie. Takich chwil w historii świata było już bez liku, ale dylematy wciąż pozostawały te
Pułapka „życzliwej krytyki” czyli lekcje stylu i łamania kołem
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
ostatni bastion atrakcyjności
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Odchudzanie zaczyna się w głowie
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Czy odchudzanie w ogóle może być CIAŁOPOZYTYWNE?
Odnoszę czasem wrażenie, że w dobie, zyskującej coraz większą popularność, “ciałopozytywności” – odczuwanie jakiegokolwiek dyskomfortu w związku ze swoją wagą, figurą czy wyglądem traktowane nie tylko jako objaw braku samoświadomości i samoakceptacji, ale wręcz fatfobii.
Według powierzchownie rozumianej ciałopozytywności – każda kobieta jest boginią i powinna akceptować siebie bezgranicznie, nie mieć żadnych kompleksów oraz kochać i celebrować swoją cielesną bujność.
W tym ujęciu jakiekolwiek niezadowolenie ze swojego wyglądu czy próby schudnięcia są objawem emocjonalnej niedojrzałości i próżnej pogoni za przemijającym pięknem, a co więcej – przyjęciem na siebie jarzma patriarchatu i zgodą na przedmiotowe traktowanie kobiet. Czy jakoś tak…
Żeby było jasne: szanuję grube dziewczyny. Podziwiam te, które twierdzą, że czują się piękne i szczęśliwe. Być może nawet im zazdroszczę. Niestety, nie jestem jedną z nich. Jestem sfrustrowaną grubaską, która po raz kolejny próbuje zrzucić 30 kg. Właśnie z miłości i szacunku do własnego ciała, bo znów chcę być zdrowa, silna i sprawna.
Moje przygody z odchudzaniem
W kwestii odchudzania przerabiałam już niemal wszystko: od ryzykownych przygód z najbardziej absurdalnymi głodówkami z internetów, przez żenujące próby wytrwania na dietach układanych przez „specjalistów”, po heroiczne wysiłki w stawianiu sobie w miarę racjonalnych ograniczeń żywieniowych… O tym, jak z wiotkiego dziewczęcia przemieniłam się w sympatycznego wieloryba możecie przeczytać TUTAJ.
Od kilku lat w rozpaczy i desperacji szukałam w internecie najszybszego sposobu na schudnięcie. Niestety znalazłam parę diet, głodówek i absurdalnych porad, które okazały się opłakane w skutkach, spowalniając mój metabolizm i rozwalając gospodarkę insulinową, przez co nie tylko utyłam jeszcze bardziej, ale i doprowadziłam swój organizm do insulinooporności.
O jednej z najgłupszych i najbardziej szkodliwych (według mnie) „diet” – czyli Lemon Detox Diet (inaczej: Master Cleanse) – możecie poczytać TUTAJ – szczerze nie polecam i z całego serca odradzam! Moim kolejnym błędem dietetycznym były tabletki rzekomo spalające tłuszcz – o perypetiach z Ketonem Malinowym przeczytacie TUTAJ Kolejne „cudowne diety” z popularnych portali internetowych doprowadziły mnie stanu, w którym ważyłam 85 kg – o moich rozpaczliwych próbach schudnięcia możecie przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ.
W końcu, kiedy już totalnie straciłam nadzieję, trafiłam program żywieniowy Metabolic Balance (o jego zasadach możecie przeczytać TUTAJ, a mój jadłospis poznać TUTAJ). W marcu 2014 roku wyrzuciłam całkowicie z jadłospisu węglowodany proste, gluten i laktozę. W ciągu kilku miesięcy schudłam 20 kilogramów. Przez 2 lata, jedząc normalnie, utrzymywałam wagę 65-70kg, wspomagając się terapią kognitywną na podstawie książki Dr Judith Beck „“Myślenie wyszczuplające. Dieta Dr Beck” (możecie o niej poczytać TUTAJ ). Niestety, problemy osobiste i skłonność do “zajadania negatywnych emocji” sprawiły, że znów zaczęłam tyć.
Po zakończeniu 10-letniego związku (jesienią 2017 roku) moje “problemy z odżywianiem” osiągnęły swoje apogeum: przez kilka miesięcy po prostu leżałam, płakałam i żarłam, dobijając w 2018 roku do rekordowej wagi 100 kg. W styczniu 2019 roku rozpoczęłam kolejną edycję odchudzania – Terapię Ketogeniczną. Po ponad 2 miesiącach terapii i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani opieka specjalistów – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia. Efekt jo-jo po Terapii Ketogenicznej zaskoczył nawet mnie samą: nie minęło pół roku, a znów ważę prawie 100kg.
Co dalej? Nie wiem. Nie zliczę, ile już razy próbowałam schudnąć, zasięgając porad lekarzy i dietetyków; wykupując diety pudełkowe czy programy żywieniowe; łykając suplementy i pocąc się na podłodze przed wirtualnym obliczem youtube’owych trenerek i fit-blogerek. Przez ostatnie 10 lat ufałam w tej materii wszystkim i każdemu z osobna, skoro nie mogłam polegać na samej sobie: ani w kwestii ilości pochłanianego jedzenia, ani tym bardziej w kwestii ułożenia racjonalnego planu żywienia i zrzucania mutant-masy. Przez ten cały czas nasłuchałam się najrozmaitszych teorii na temat tycia i chudnięcia oraz poznałam “101 niezawodnych sposobów na zrzucenie nadprogramowych kilogramów i zachowanie smukłej sylwetki aż do późnej starości”. Nikt jednak nie zapytał mnie, dlaczego ja właściwie tyję; co, kiedy i jak jem; co czuję, jedząc; kiedy to się zaczęło; jaką mam relację z jedzeniem; jak postrzegam swoje ciało; dlaczego raz chudnę 20 kg, a zaraz potem tyję i ważę 30 kg więcej; oraz – jak się w związku z tym czuję. Dlatego wszystkim dziewczynom, kobietom i paniom, które pytają mnie, jaką najskuteczniejszą metodę polecam im na odchudzanie – odpowiem:
Każda dieta będzie dobra, pod warunkiem, że zajmiesz się sobą, swoimi emocjami, lękami i kompleksami; swoją relacją z jedzeniem i z najbliższymi ludźmi; swoim najbliższym otoczeniem, swoim ciałem i głową, swoimi myślami i przekonaniami. Wtedy najzwyklejsze jedzenie okaże się najskuteczniejszą dietą, bo będziesz je po prostu jadła, żeby żyć – a nie żyła, żeby jeść; żeby koić jedzeniem smutki, łagodzić nim stres, maskować nim samotność czy lęk, nagradzać się za sukcesy czy karać za porażki. Zajmij się sobą, po to, by jedzenie wróciło na właściwe sobie miejsce i znów stało się pokarmem, a nie Twoim przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, terapeutą, prześladowcą i katem; ukochanym wrogiem, który wodzi cię na pokuszenie i niszczy.
Dlatego nie pytajcie mnie więcej, jak najlepiej schudnąć. Od dziś będę starała się – przede wszystkim samej sobie – odpowiedzieć na pytanie: jak przestać tyć? jak przestać się objadać? jak zacząć normalnie jeść, nie stając się po chwili wielorybem.