minus 15kg czyli połowa sukcesu za mną! :)
kiedy 3 lata temu dostałyśmy z Syd kredyt hipoteczny na 30 lat i kupiłyśmy nasze wymarzone mieszkanie na Starej Ochocie – moją spontaniczną reakcją, której właściwie do dzisiaj nie potrafię sobie racjonalnie wytłumaczyć – było włączenie na full “sing hallelujah!’ dr albana [klik!] i uogólniony atak radości wraz poczuciem absolutnego szczęścia o ile ataki radości&szczęścia
into the groove
schudłam już 14kg. jeszcze tylko kilogram i – tak jak sobie sama obiecałam – napiszę wam wszystko o mojej diecie. dlaczego dopiero po utracie równych 15kg? ot, z wrodzonej przekory. zważywszy na to, że do tej pory miałam raczej w zwyczaju popisywać się swoim słomianym zapałem, ogłaszać wszem i wobec, że oto: “odchudzam się, zaczynam
chleb. ser. makaron. czekolada. dużo czekolady.
nie dalej jak wczoraj kozaczyłam na blogu, że taka jestem twarda, zdietowana i wcale nie cierpię z głodu. oł jee, wystarczyło poczekać aż nadejdzie PMS – dzisiaj gotowa jestem odgryźć sobie głowę. więc kiedy ssanie w żołądku osiąga poziom krytyczny i zaczynam z nerwowo omiatać rzeczywistość wzrokiem w poszukiwaniu czegoś konkretnego i naprawdę sycącego –
jasna strona mocy.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
ODCHUDZANIE: I’m chubby and I know it…
wstałam o 6.00 i nadal byłam sobą: gruba, potargana, głodna i wściekła. oh, I’m soooo sexy and I know it… jednak zgodnie z podjętym wczoraj postanowieniem byłam gotowa na zmianę – wielką, spektakularną, 80-kilogramową przemianę mojej problematycznej osobowości. co prawda nie jestem jeszcze pewna, kim dokładnie chciałabym być, ale przecież nie od razu Frankensteina zmontowano.
ODCHUDZANIE: perfect timing, motherfucker!
nigdy nie zrozumiem tego fenomenu. ilekroć postanowię, że oto teraz-zaraz-natychmiast idę na całość: wdrażam dietę, codzienne treningi i resztę konkretów mój organizm wykonuje przedziwną woltę, która ociera się o majstersztyk autosabotażu i sygnalizuje mi, że oto… taaaa-daaam! powitajmy grypę! galopujące osłabienie, smarki do pasa, ból głowy, gardła i mięśni. ale oczywiście jak chcesz, to wdrap
ODCHUDZANIE: na sucho to nawet trawa nie rośnie
poranny urobek orbitrekowy z pustym żołądkiem okazał się totalną porażką. nie wiem, skąd u rozmaitych “specjalistów” pomysł treningów na czczo? że niby będę spalać więcej tłuszczu? czy spalać się? bo różnica jest zasadnicza. brak paliwa skutkuje u mnie wydolnością na poziomie zero, zadyszką, zawrotami głowy – mimo wypicia w trakcie 1,5l wody mineralnej – oraz
ODCHUDZANIE: dzień 15-19 || wyższa matematyka
przeprosiłam się z orbitrekiem i nakurwiam, nakurwiam, nakurwiam. chciałabym użyć jakiegoś elegantszego czasownika, ale żaden inny nie przychodzi mi do głowy, więc musicie mi wybaczyć. tym bardziej, że każde z moich zderzeń z rzeczywistością jest brzydkie i bolesne – i tak coś, co na filmikach motywacyjnych miało wyglądać tak: u mnie niestety wygląda tak: i
ODCHUDZANIE – dni 4 – 13 czyli: Teraz będzie po mojemu!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
ODCHUDZANIE – dzień 03 – piątek, 10.01.2014: fucked up.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
ODCHUDZANIE – dzień 02 – czwartek, 09.01.2014: tylko spokój może mnie uratować.
aktualnie moje nastawienie do diety i odchudzania jest bardzo nieentuzjastyczne. w ogóle do rzeczywistości mam stosunek mocno sceptyczny. podobno PMS to mit i ściema. więc nie wiem, może po prostu mam amebę. albo reumatoidalne zapalenie czasoprzestrzeni. 6.00 I POSIŁEK: – BRAK !!! :((( 8.00 II POSIŁEK: – BRAK !!! :(((
ODCHUDZANIE – dzień 01 – środa, 08.01.2014: chcę umrzYć.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
rolowanie blanta na bekstejdżu
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
roztrzepane kobiety potrzebują ciągłej podniety…
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 21-25 (czw-pon, 24-28.10.2013): zioła, zwidy i flawonoidy
ostatnia notką (na temat odkwaszania, odrobaczania i ziół) niechcący wsadziłam kij w mrowisko – żeby nie powiedzieć… palec w kupę. jako że szanuję wasze kiszki stolcowe, nie zamierzam was namawiać do picia szałwii z piołunem ani robienia sobie lewatywy – być może sama za miesiąc stwierdzę, że był to pomysł z gatunku tych poronionych i
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 18, 19, 20 (pon-śr, 21-23.10.2013): just DON’T.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 17 – niedziela, 20.10.2013: wszystko jest kwestią decyzji.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 16 – sobota, 19.10.2013: siła woli. wola mocy. próba charakteru.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 15 – piątek, 18.10.2013: chcieć to móc. albo jakoś tak.
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
DZIENNIK ODCHUDZANIA – dzień 14 – czwartek, 17.10.2013: Cooking Mama – Disaster Style!
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.