Śmierć na pięć czyli głośny szloch zza kanapy

W roku 1984, w sercu nowoczesnego warszawskiego osiedla mieszkaniowego na prawym brzegu Wisły, 34-letni Lech Gromek, z burzą lekko falujących włosów i gęstą czarną brodą, którą odruchowo podskubywał i gładził, lubił siadać na pufie przed swoją ukochaną stereofoniczną “elizabetką” i z wielkimi słuchawkami na uszach [klik!], nie chcąc przeszkadzać małżonce swej Ewie i dwojgu niewydarzonym...

szary wełniany golf pod brzydką sukienką w kwiatki

witam was, drodzy radiosłuchacze przed radioodbiornikami, po krótkiej przerwie spowodowanej nagłym przypływem świadomości i towarzyszącego jej dyskomfortu emocjonalnego, który na szczęście minął. wraz z kilkoma innymi kwestiami, o których innym razem. dzisiaj będzie o jednej z moich ukochanych piosenek. tej, która ma w sobie coś takiego, że gdy tylko ją usłyszę, to zaraz się cieszę,...

maybe instead I’ll write of all of the dreams I had

jeśli się wstydzę, brakuje mi słów lub po prostu nie mogę napisać niczego innego – będę pisać o muzyce. tak postanowiłam. więc słuchajcie, co następuje: zupełnym przypadkiem przypomniałam sobie moją dawną obsesyjną miłość do drugiej płyty Smolika z 2003 roku. pamiętacie ją? boże, jakie to było olśnienie! jaka czułość w tle, jakie wspomnienia słodkie… pamiętam...

take a sad song and make it better

ta notka miała być o muzyce i w sumie będzie, ale najpierw muszę wam napisać, że jak byłam mała – miałam może z 5 czy 6 lat – w moim pokoju nad łóżkiem Tata zawiesił cyrkowy plakat Rafała Olbińskiego z 1981 roku: z małpami byłam za pan brat, bo moim najlepszym kumplem – jeszcze z...

z cyklu: żenujące fakty, którym nie potrafię zaprzeczyć – brazylijska masakra w życiu i na danceflorze

otóż mam ogromną słabość do muzyki brazylijskiej, a raczej śpiewania, mówienia i życia w brazylijskiej odmianie portugalskiego, który uważam za najbardziej zmysłowy język świata: melodyjny i szeleszczący, a zarazem intensywny, dziki i pełen pasji – mówiony seksownym, niskim i lekko zachrypniętym głosem Sonii Bragi. bo to od niej – a nie od uwielbianej masowo Lucelii...

Dave Brubeck i gorące węgierskie noce

w sobotni poranek, piekąc wegetariański pasztet z zielonej soczewicy, Syd puściła ‘take five’ davida brubecka, serwując mi tym samym soczewicowo-jazzową i prawdziwie ekstatyczną ‘magdalenkę’.   jest rok 1993, lato. lipiec. a dokładniej – koniec czerwca i początek lipca. skończyłam ósmą klasę podstawówki i mam juz wakacje. większość moich znajomych zdaje egzaminy do liceum. oprócz tych,...

mała maggie i wielka miłość na drzwiach

naszło mnie ostatnio na muzyczne wspomnienia [ klik! ], a ponieważ mam ich wiele i obawiam się, że niebawem zabraknie wolnych klasterów pamięci w moim mózgu – postanowiłam je tutaj sukcesywnie zapisywać. i tak na przykład, w roku 1984 – kiedy miałam 6 lat, chodziłam do czwartej grupy przedszkola przy ulicy Trockiej 4, potrafiłam już...

that’s ok. my will is good.

ósma klasa podstawówki. lato, niemal koniec roku szkolnego. dyskoteka w sali 308. przyszłam tylko dlatego, że miał być na niej pewien wojtek. nikt, absolutnie nikt nie miał wtedy pojęcia, że się w nim kocham na zabój, i chyba do dziś nikt tego nie wie. łącznie z nim samym. no więc niniejszym – wojtek. tę moją...

keep your mouth shut

z mych rozlicznych wspomnień muzycznych wybieram dziś jedno – z roku bodajże 1993 – kiedy mój ówczesny chłopiec puszczał mi na magnetofonie kasetowym nagrania zespołu Ziyo – podniecony i zachwycony swym odkryciem tej jakże alternatywnej i oryginalnej muzyki: posłuchałam chwilę, bardziej przez grzeczność niż zainteresowanie, po czym wtrąciłam nieśmiało, że… – i tu popełniłam wielki...

Scroll to top