Zazie dans le Metro

Kim jest Zazie?

header_zazie_dans_le_metro

 

Zazie jest sobą. I robi to, co chce. 

w książce Raymonda Queneau, w filmie Louisa Malle’a
i w życiu – swoim oraz cudzym.  enfant terrible.
niepokorna, upiorna, niereformowalna i uparta.
bo tak. ot co.


Gabriel wypatruje w dali: powinny wlec się w ogonie, kobiety zawsze się wleką w ogonie, ale nie, bo oto staje przed nim dziewuszka i zagaduje:
To ja, Zazi. Założę się, że jesteś Gabriel, mój wuj.
– Zgadza się – odpowiada Gabriel tonem bardziej szlachetnym niz przed chwilą. – Jestem twoim wujkiem.
Mała chichocze. Gabriel grzecznie się uśmiecha, bierze ja na ręce, podnosi na wysokość swoich ust, całuje ją, ona jego, opuszcza małą na ziemię. […] Bierze walizeczkę Zazi.
– W drogę – mówi. Pruje przed siebie, roztrącając na prawo i lewo wszystko, co znajduje się na jego trajektorii. Zazie cwałuje za nim.
Wuju – krzyczy – Pojedziemy metrem?
– Nie.
Jak to nie?
Stanęła. Gabriel też stopuje, odwraca się, stawia walizeczkę i zaczyna objaśniać:
– Właśnie tak: nie. Dziś nie da rady. Jest strajk.
Strajk?
– No właśnie: strajk. Metro, ten wybitnie paryski środek transportu, usnęło pod ziemią, ponieważ pracownicy dziurkujący bilety przerwali pracę.
O łobuzy! – krzyczy Zazi – O dranie! Zrobić mi coś takiego!
– Nie tylko tobie – stwierdza Gabriel z doskonałym obiektywizmem.
Mam to gdzieś. Że też mnie się to przydarza, a tak się cieszyłam, taka byłam szczęśliwa, że się przejadę metrem. Psiakrew, cholera jasna!

[…]

– Zazi – oświadcza Gabriel z namaszczeniem, które przychodzi mu bez trudu – jeżeli naprawdę chcesz zobaczyć Inwalidów i grób prawdziwego Napoleona, to cię tam zaprowadzę.
Mam gdzieś Napoleona – mówi na to Zazi. – W ogóle mnie nie interesuje ten nadęty typ w tym swoim kretyńskim kapeluszu.
– A co cię interesuje?
Metro.

[…]

Po chwili wszyscy troje siedza przy stoliku na zewnatrz. Niedbałym krokiem podchodzi kelnerka. Zazi z miejsca wyraża życzenie:
Kakokalo – żąda.
– Nie ma – słyszy w odpowiedzi.
Jasny gwint! – woła Zazi – Widzieliście coś podobnego!
Jest oburzona.
– Dla mnie beaujolais – mówi Karol.
– Dla mnie grenadyna z mlekiem – zamawia Gabriel. – A ty czego się napijesz? – pyta siostrzenicę.
Już powiedziałam: kakokalo.
– Przecież powiedziała, że nie ma.
Chcę kakokalo.
– Możesz sobie chcieć, przecież widzisz, że nie ma – mówi Gabriel ze skrajna cierpliwością.
Dlaczego nie ma? – pyta Zazi kelnerki.
– Bo ja wiem…
– Słuchaj, Zazi, piwo z lemoniadą by ci pasowało?
Kakokalo i już.

[…]

– No co, mała, pójdziemy spać? – rzuca Gabriel od niechcenia.
Jacy my?
– Ty, oczywiście – odpowiada Gabriel, wpadłszy w pułapkę. – O której tam chodzisz spać?
Tam i tu to nie to samo, mam nadzieję.
– Zgoda – mówi Gabriel z wyrozumieniem.
Jeśli mnie tu zostawili, to nie po to, żeby było tak jak tam, nie?
– Tak.
Mówisz tak, żeby coś powiedzieć, czy naprawdę tak uważasz?
Gabriel zwraca się do uśmiechniętej Marceliny:
– Widzisz, jak dobrze kombinuje smarkata w tym wieku? Człowiek się zastanawia, po co w ogóle je posyłać do szkoły.
Ja będę chodzić do szkoły do sześćdziesiątki – oświadcza zdecydowanie Zazi.
– Jak to do sześćdziesiątki? – pyta Gabriel cokolwiek zdziwiony.
A tak. Chcę byc nauczycielką.
– To nie jest zły zawód – mówi łagodnie Marcelina. – I dostaje się emeryturę.
Mam gdzieś emeryturę – mówi Zazi. – Nie po to chcę być nauczycielką, żeby dostać emeryturę.
– No to dlaczego chcesz zostać nauczycielką?
Żeby dopieprzyć gnojkom – odpowiada Zazi. – Tym, którzy będą w moim wieku za dziesięć lat, za dwadzieścia lat, za pięćdziesiąt, za sto i za tysiąc. A niech się zesrają!
– No, no – mówi Gabriel.
Będę się nad nimi pastwić. Każę im lizać podłogę. Każę im zeżreć gąbkę do tablicy. Wpakuje im ekierkę w tyłek. Będę ich kopać w dupę. Bo będę nosić botki. W zimie. O, takie długie! Z ostrogami, żeby ich dźgać w zadek.
– Wiesz co – mówi spokojnie Gabriel – sądząc po tym, co piszą w gazetach, dzisiejsza oświata zmierza w zupełnie innym kierunku. Wręcz w przeciwnym: łagodność, wyrozumiałość, życzliwość, ot co. Zresztą za dwadzieścia lat nie będzie nauczycielek. Zastąpi je kino, telewizja, elektronika, te rzeczy.
Zazi przez chwilę wyobraża sobie tę przyszłość.
W takim razie zostanę astronautą – oświadcza.
– No właśnie – Gabriel kiwa głową z aprobatą. – Trzeba kroczyć z postępem.
Tak, będę astronautą, żeby dopieprzyć Marsjanom! – ciągnie Zazi.

 

 

[Raymond Queneau, Zazi w Metrze]

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *