jak bardzo nie przypominam dawnej Olgi

strona główna > codziennik > psyche

 

Blog Zazie kończy w lipcu 19 lat, a ja od miesięcy tęsknię za pisaniem na nim. Co mnie powstrzymuje…? Może ta durna auto-presja bycia pozytywną i optymistyczną, mimo że w środku wszystko mnie boli, boi się i wyje. Chciałabym czasem o tym komuś powiedzieć… Inna sprawa, że nikt już dzisiaj nie czyta blogów. Zwłaszcza tych niepopularnych i smutnych ;)

A z innych spraw:

Nigdy nie sądziłam, że kiedy 1,5 roku temu po spektakularnym schudnięciu 25kg w 2 miesiące „dzięki” idiotycznej metodzie z sondą w żołądku i znów ważyłam 65kg – efekt jojo zmiecie mnie z powierzchni ziemi i w zaledwie 18 miesięcy przytyję do 110kg.

Stało się. I psychicznie zaorało mnie do tego stopnia, że zniknęłam z bloga i przestałam widywać się ze znajomymi, wstydząc się tego, jak wyglądam. A wyglądam bardzo źle i jeszcze gorzej się z tym czuję. Ale nie będę już tego ukrywać i wstydzić się, do jakiego stanu się doprowadziłam. Pomogła mi w tym pandemia, utrata pracy, siedzenie w domu, depresja i kompulsywne zajadanie problemów.

Ostatnie filmiki z apdejtami o stanie zdrowia Kumoka uświadomiły mi, że to nie ma żadnego znaczenia. Przełamałam swoje opory, żeby je nagrać, bo nie chodziło o mnie, a istotę, którą kocham najbardziej na świecie. Tym samym w końcu pokazałam się obserwującym mnie znajomym: jak teraz wyglądam i jak bardzo nie przypominam dawnej Olgi.

Nie chcę się już siebie wstydzić. Bo oprócz zaburzeń odżywiania i kilku bardzo złych decyzji związanych z odchudzaniem, głodzeniem się i doprowadzaniem swojego organizmu do kresu wytrzymałości – oprócz tego wszystkiego jestem spoko. Jestem w porządku. Jestem wystarczająco dobra i fajna.

Może kiedyś schudnę. Chciałabym. Dla zdrowia. Ale jeszcze nie wiem jak. Wiem jednak, że już więcej nie zaufam żadnym „cudownym rewolucyjnym metodom” i samozwańczym „specjalistom”, którzy dla szybkiego spektakularnego i krótkotrwałego efektu (w sam raz do pokazania w social mediach) gotowi są rozjebać w drobny mak organizm swoich pacjentów, a potem dziwić się, że „ojej, jak to się mogło stać?! Na pewno to Twoja wina, bo nasza metoda jest wspaniała, więc to Ty musiałaś coś spieprzyć!”

 

Kolejny etap przełamywania wstydu związanego z moją wagą:

Tak wygląda 110kg przy 164cm wzrostu.
Dzisiaj po raz pierwszy założyłam ubrania, które nie ukrywają mojej sylwetki pod plandekami, spadochronami i metrami kwadratowymi tkanin. Let’s face it: jestem bardzo gruba. Trudno. Akurat w ten sposób odreagowałam traumę 10-letniego toksycznego związku, opartego na lęku, odrzuceniu, upokarzaniu, nieustannym ocenianiu mojego ciała i terrorze wiecznych diet. Sorry not sorry.

Zdrowieję powoli. Odżywam, podnoszę się z podłogi. Jestem w dobrym związku z kimś, kto mnie akceptuje i kocha bezwarunkowo, niezależnie od tego czy ważę 60kg czy prawie dwa razy więcej.

 


 

tymczasem:  szpital położniczy w Oleśnicy, instagramowy profil BabkiBabkom oraz #stopbodypositive

 

 

 

 

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x