strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Kochani, meldujemy, że żyjemy! Kumok w świetnej formie, zwłaszcza w aspekcie awanturniczo-roszczeniowym i rozrywkowym. Za to Matka Zazie trochę się posypała psychicznie od nadmiaru ostatnich wrażeń i atrakcji weterynaryjnych oraz międzyludzkich.
Na piątek mamy umówioną konsultację u kardiologa i badania krwi. Tymczasem podajemy Palladię, a Matka Zazie za każdym razem dostaje zawału serca, czy aby Kumokowi nie zaszkodzi… Chętnie przyjmę wszystkie dobre rady, jak się ogarnąć psychicznie, odstresować i zrelaksować. O ile to w ogóle możliwe…
Tymczasem nie da się ukryć, że koczownictwo mam we krwi, a umiejętność błyskawicznego robienia sobie „domku” odziedziczyłam po przodkach. Dajcie mi minutę, a zawsze i wszędzie rozłożę swoją tatarską ordę!
Tutaj obozujemy sobie pod lecznicą kardiologiczną – mamy kocyk, piciu, duperele i chłodzącą butelkę z zamrożoną wodą. A przyjechaliśmy godzinę wcześniej, żeby uspokoić i wyciszyć Kumoka przed badaniem.
Dzięki temu wytrzymała bez dyszenia i nerwów 40 minut na stole zabiegowym, leżąc pod echokardiografem.
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: