strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Miałam już o tym nie pisać, ale nadal dopada mnie zdziwienie, jakim trzeba być człowiekiem, żeby po tylu wspólnych latach dobrowolnie zrezygnować z towarzyszenia psu w jego starości i opuścić go właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebuje troski, opieki i wsparcia. To jest odpowiedź na pytania tych wszystkich, których ciekawi, czy tzw. „druga matka” Kumoka poczuwa się do czegokolwiek.
Otóż nie dość, że się nie poczuwa, to jeszcze od ponad 2 lat nie zainteresowała się tym, czy Kumok w ogóle żyje.
Oczywiście, że mogłabym to dyskretnie przemilczeć. I przeważnie to robię. Ale czasem mi się ulewa. Zwłaszcza, gdy w prywatnych wiadomościach zadajecie mi pytania wprost, zakładając z góry, że na pewno mamy z Marcinem wsparcie z tej Drugiej Strony, no bo przecież jakże by inaczej…
Dobija mnie jeszcze Bliska Osoba, która non stop czyni mi telefoniczne wymówki, że jestem smutna i zmęczona, zamiast emanować białym światłem, pisać książkę i rozwijać się życiowo.
Oczywiście, że mam mnóstwo powodów do radości, ale czasem – między odczuwaniem jednej a drugiej radości – łapie mnie zwykły smutek. i to też jest okej.
Wychodzi na to, że w pionie trzymam się tylko przy Kumoku i dla niej ❤️ Myślałam, że jest OK. Że radzę sobie. Ale nie.
Mam dzisiaj imieniny, wiec poszliśmy z Marcinem na kawę do pobliskiej kafejki. Jest upał, więc bez mopsów.
Wystarczyło mi pół godziny bez Kumoka i jedna myśl o niej, żebym natychmiast się rozpadła i poryczała. Każde 5 minut bez niej okazuje się bez sensu. A co dopiero reszta życia…
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: