pierwsze dokonania Małego Czuczu

strona główna > codziennik > mopsy  > kumokmiszur > czuczu

 

 

Tylko spójrzcie na tę słodką blond łepetynkę:

Leży mi na piersiach i cichutko oddycha… Jest taka krucha, mięciutka i maleńka jak kurczaczek…
No jasne, że spała z nami w łóżku – razem z Misiem, która nie patyczkuje się w kwestii przewalania się po łóżku – a ja jako paranoiczna mopsia matka naszykowałam dla Czuczełka… wyłożone kocykiem pudełko do spania, żebyśmy jej wszyscy na tym łóżku w nocy nie rozgnietli, bo przecież to małe, wiotkie i delikatne. Niestety – leżąc bezpiecznie w pudełku pomiędzy mną a Marcinem – Czuczełko jojczyło wniebogłosy, żeby je wziąć i tulić. No więc oka nie zmrużyłam, tuląc i pieszcząc, a przy tym pilnując, żeby ja sama swoim obłym wielorybim cielskiem nie zmiażdżyła tego lalusia kaczuszkowatego :)

Rano Czuczełko obudziło się słodkie i bardzo zaspane:

… i chyba przez chwilę nie mogło skojarzyć, gdzie jest :)))

Nasza zagracona do nieprzytomności sypialnia wraz z przybyciem Małego Czuczu zmieniła się w jedno wielkie mopsie legowisko – pełne kocyków, pieluszek, szmatek, zabawek…

Eksplorację nowej przestrzeni i swojej nowej rodzinki Małe Czuczu rozpoczęło od podgryzania wszystkiego i wszystkich :)

A zaraz po podgryzaniu Małe Czuczu zaczęło się z Marcinem bawić w coś na kaształt… Smoków! – ulubionej zabawy Ciuciusia, w którą Kumok bawiła się z Marcinem niemal do samego końca…


I nie wiem, może sobie wmawiam, a może nie… Ale widzę w tym maleństwie mnóstwo podobieństw, albo raczej „znaków od Kumoka”…

 

A propos znaków…

No nie da się ukryć, że taki okaz jest bez wątpienia oznaką zdrowia mopsiego malucha ;)

 

A oto mała twórczyni tego wspaniałego debiutanckiego dzieła:

Czuczu jest tak słodkim bobasem, że chce mi się płakać ze wzruszenia, kiedy na nią patrzę

 

Co za buzia kochana!

ta Istotka dopiero co powstała, ledwie wyłoniła się z mgły zaświatów i oto jest: tak dobra, czysta i pełna miłości

 

Zgłupiałam totalnie, bo pokochałam ją momentalnie… Choć tak się bałam, że nie dam rady… I że to nie fair wobec Kumoka…

 

Ale nie da się nie kochać Małego Czuczu, które samo w sobie całe jest Miłością 

 

Wiem, że Małe Czuczu nie jest Kumokiem i że nigdy go nie zastąpi… Bo nie taka jest rola Małego Czuczu w moim życiu…

Nie chcę, by żyła w cieniu Kumoka. Nie chcę jej porównywać, choć podobieństwa nasuwają się same…

 

A z drugiej strony – Kumok jest cały czas obecna w naszym codziennym życiu…

Nadal z nami mieszka, wciąż o niej rozmawiamy, wołamy ją czasem albo opowiadamy sobie, co właśnie robi Kumok – tu w domu, albo w zaświatach, zależnie gdzie akurat raczy się bawić…

 

Jedno wiem na pewno: Małe Czuczu jest od Kumoka, to jej sprawka i jej dzieło. Nie będę tego opisywać, bo to zbyt osobiste, ale musicie uwierzyć mi na słowo…

Wiem, że się znają i że są w kontakcie…

 

A tymczasem – Małe Czuczu z wolna zaczyna ujawniać swoją prawdziwą naturę:

Wiadomo, że małe mopsiki składają się głównie z paszczy!

 

A oto Małe Czuczu w swoim bobo-pierdolniczku i placu zabaw. Przyjrzyjcie się uważnie, póki jest czyste, bo za jakąś godzinę zmieni się nie do poznania…

Póki co – jest czyściutko i kolorowo: piłeczki, grzechotki, maskotki, duperelki…

 

a Czuczu bawi się w najlepsze!

czemu przygląda się głęboko skonsternowany Miś Miszur…

 

zupełnie nieświadomy, że już za chwilę stanie się obiektem tęsknych westchnień i nieśmiałych podchodów Małego Czuczu:

Zwróćcie uwagę na tę niewerbalną serenadę, którą Małe Czuczu wyśpiewuje całym swoim ciałkiem w kierunku Miszurka – ten zachwyt, żywa fascynacja, wyrazy uwielbienia, pragnienie dotknięcia wspaniałego misiowego ciała…

 

Miś Miszur pozostaje jednak niewzruszona…

ignoruje Małego tak ostentacyjnie, że bardziej się już chyba nie da…  Nawet nie patrzy na to miękkie szkaradzieństwo!

 

Czuczu nie daje za wygraną…

Niestety Misiu wytrzymuje w bliskim kontakcie zaledwie kilkanaście sekund i opuszcza stanowisko…

 

Małe Czuczu niepocieszone zasypia na wonnej misiowej pryzmie

Ale biedniutkie! Trzeba będzie je mocno pocieszać, gdy tylko się obudzi!

 

O proszę – już się obudziło! Do nałądowania szczenięcych akumulatorków wystarczy kilka minut:

zabawa zabawą, ale i tak najwięcej radości daje żucie gumowego cielska Matki Zazie i napierdalanka z Tatą Marcinem

 

wiem, że powinnam oduczać kąsania, ale to jest tak kochane, że pozwalam jej na wszystko


i żuje te moje grube paluchy zadowolona

cierpię w milczeniu, bo ząbki tej piranii są ostre jak igiełki

ale nie potrafię jej zabronić! :)))

 

o, patrzcie! znów śpi…

i znów chyba śni o ssaniu mleczka….

 

Bozie, jakie to małe, miękkie i pękate…

cieplutkie i napchane jedzonkiem po brzegi…

 

 

 

strona główna > codziennik > mopsy  > kumokmiszur > czuczu

Obserwuj Mopsiki Zazie:
 
Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Inferno666

będzie z niej dobry pies, tylko musi trochę podrosnąć

Scroll to top
1
0
Would love your thoughts, please comment.x