strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Małe Czuczu zasiliło nasze wariackie szeregi w kwietniu zeszłego roku, więc swoje gościnne występy na pruszkowskich połaciach chlorofilu rozpoczęła w pełnym rozkwicie wiosny i lata, łagodnie przeszedłszy po dywanach zeschłych liści złotej podwarszawskiej jesieni… I przez cały ten czas Czuczu było konikiem energicznym, narowistym i niezmordowanym!
Jakież więc było nasze zdziwienie, gdy wraz z pierwszymi deszczo-pluchami końca listopada Czuczu objawiło swą głęboką dezaprobatę względem opadów atmosferycznych i nienawiść do posiadania mokrych mopsich stóp. Zupełnie jak Kumok!
Bo Miszur-wodołaz zupełnie nie ma nic na-przeciw kałużom, wręcz przeciwnie – bardzo chętnie wjebuje się w sam ich środek oraz po kolana (czyli do wysokości mopsiego brzuszka)!
No ale nie Małe Czuczu:
Małe Czuczu, choć rozkosznie rozbójnicze, zgodnie z tradycjami i wartościami przekazanymi jej przez Kumoka – preferuje lifestyle cieplarniano-tropikalny z dużym naciskiem na aspekt poduszkowo-kołderkowy
Do tego stopnia, że w zimniejsze dni kaloryfer pod moim biurkiem okazywał się niewystarczającym źródłem ciepełka, gdyż Czuczełko wyrażało zdecydowane życzenie podprażania się do stanu raczej chrupkiego…
Wczesnoporanne i późnowieczorne spacerki w porze zimno-deszczowej witane były przez Czuczu z umiarkowanym raczej entuzjazmem…
Pomimo szczelnego opakowywania Czuczełkowego ciałka w najbardziej obciachowe dreso-piżamki na dzielni…
Łapki na mokrym chodniku stawiane były z dużym niezadowoleniem
i towarzyszyły im pełne obrzydzenia wzdrygo-żachnięcia i hatfu!-paroksyzmy
Och, jakie maleńkie mopsie wkurwienie!
Kupa robiona była z łaską i wyrzutem
A każdy spacerek „po mokrym” był potem ostentacyjnie odchorowywany…
Nie mogę doczekać się śniegu! :D
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: