odchudzanie Zazie nabrało tempa!

Tylko żebyśmy dobrze się zrozumieli: to nie tak, że nagle kilogramy zaczęły spadać jak szalone, o nie!
Waga stoi, więc to ja musiałam przyspieszyć. Dieta i zastrzyki z liraglutydu niewiele dają, siłownia dwa razy w tygodniu też nie za bardzo – dlatego od jakiegoś czasu chodzę tam codziennie…

Dzień w dzień wstaję o 5.30

i zasuwam przez oszroniony porannym przymrozkiem Park Potulickich

 

owszem, oszroniony, proszę się przyjrzeć!

 

mgły opadają nad stawami

 

 

a ja popierniczam świńskim truchtem na siłkę, żeby się sponiewierać przed pracą

 

zaczynam o 6:00 i męczę się do 7.30 na jakichś maszynach z ciężarami, a potem jeszcze rozciągam się na macie w pustej sali do fitnessu

 

wracając do domu przeprowadzam jeszcze krótką fotosyntezę na ławeczce

 

i obserwuję osobliwości świata przyrody – jak na przykład ten o: łabędź w gumiakach

 

a potem szybki orysznic, jeszcze szybszy mejkap i wioooo do pracy

 

po południu czasem znajduję siłę jeszcze na kijki w parki i kiedy wołam do wszechświata o jakiś znak, czy to wszystko ma jakikolwiek sens…

znikąd wyrasta przede mną gościu w bluzie z napisem don’t give up, bejbe!

 

no więc się nie poddaję.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Nat

Prze-pię-knie wyglądasz! I zdjęcia boskie. Podziwiam mocno, ja bym chyba na tę siłkę nie dotarła, zatrzymałabym się w parku, nad stawem, i doznała zawiasu systemu na godzinę od tej trawy i mgły, i łabądzia

Scroll to top
1
0
Would love your thoughts, please comment.x