Dieta dr Beck: Czy jesz więcej niż wymaga tego zaspokojenie głodu?

Doktor Beck twierdzi, że – jako osoba otyła – prawdopodobnie lubię uczucie sytości po posiłku, ale to nieprawda. Rzadko kiedy jem do momentu wypełnienia żołądka po brzegi. Nie lubię być najedzona po kokardę. Sytość mnie osłabia, obciąża i zniechęca. Sytość mnie rozczarowuje brakiem ukojenia, którego często szukam w jedzeniu. Sytość nie daje mi satysfakcji, nie rozwiązuje problemów, nie powoduje wyrzutu dopaminy. Sytość mnie smuci. To raczej lekkie uczucie głodu pobudza moje zakończenia nerwowe, dając miłe poczucie panowania nad sytuacją. Jedzenie jest dla mnie aktem kapitulacji, w którym czasem odnajduję perwersyjną przyjemność.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agniecha

Zazie, ja jestem z tych, co wpierdalają, bez zastanawiania się. I nie tyję. Raczej muszę uważać, by nie chudnąć w sytuacjach stresowych. Jakkolwiek dbam o to by pożerać zdrową żywność.
Strasznie bym chciała, by Ci się udało stracić te nadmiarowe kilogramy, bezpiecznie i skutecznie.
Poniżej wklejam link do takiej sympatycznej osoby, która opisuje swój proces pomniejszania wagi. Może Ci się to do czegoś przyda.

https://basia-kolorowyblog.blogspot.com/2024/06/chuda-chuda-az-zniknea.html

Green Fairy

Wg książki „Uzależnienie od słodyczy” potrawy smakowite (a więc dobrze przyprawione, słodkie, słone) usypiają podczas jedzenia hormon sytości i zjada się tego jedzenia więcej, bo później mózg sygnalizuje: ok, jestem najedzony. Doświadczenie mi mówi, że to prawda. Gotowany ziemniak bez soli, a ten sam ziemniak w postaci solonych frytek to dwie różne rzeczy dla mózgu, dlatego np. nie raz zjadłam z 7-8 ziemniaków w postaci frytek, tymczasem takich z wody max 1 lub 2. Ale chodzi mi po głowie coś innego. 101 kg/160 cm, 49 lat. Odchudzam się od lat, ostatnio utrata kilogramów przychodzi z ogromnym trudem. Myślę o operacji. Ale zniechęca mnie spodziewany ból, różne powikłania i niedogodności o jakich czytam, jakieś problemy z piciem, wymioty. No i blizny na brzuchu, ryzyko operacji, pocięty ważny narząd. Myślę czasem o tym, by podjąć czelendż sama ze sobą i zabawić się w grę: jestem po operacji bariatrycznej, więc muszę teraz zachowywać się i jeść jak po operacji. Czyli jeść mniej niż wynosi moje zapotrzebowanie, długo przeżuwać, uważać na to, co jem, żeby dostarczać wszystkie składniki – jednocześnie unikając problemów, jakie niesie za sobą zabieg operacyjny. Oczywiście – tu problemem będzie ten głód czy parcie na jedzenie, bo po operacji by tego nie było, skoro kilka łyżek zupy zapełnia operowany żołądek i już jest się sytym. Zastanawiam się tylko, czy taki czelendż nie powinien być u mnie tym przedostatnim kołem ratunkowym. Jedna z operowanych babek powiedziała kiedyś, że kiedy leżała targana torsjami na łóżku szpitalnym po operacji, nie mogąc zwlec się do toalety, myślała, że gdyby wiedziała, ile przynosi to cierpienia, wzięłaby dupę w troki i srpóbowałaby zmienić ten styl życia już dawniej i bez operacji. Nie wiem. Jestem na skraju, nie wiem, co robić.

Scroll to top
2
0
Would love your thoughts, please comment.x