falowanie i spadanie.

rankiem horyzont mi nieco blednie i euforia osiada na okolicznych sprzętach. mogę ją z nich ścierać palcem.
nic nie jest już takie oczywiste jak poprzedniego wieczora, nic się we mnie nie błyszczy i nic we mnie nie iskrzy.
ale spokojnie, pokręcę korbką, pomacham wajchą i moja emocjonalna drezyna wtoczy się powolutku na właściwe tory.
czasem przecież wystarczy jedno 'pstryk!’ i wprost z podłogi wznoszę się pod sufit.
swoją drogą – czy zamiast pełzać i latać – nie mogłabym po prostu chodzić?

apdejt:
chciałam, to mam – maaamooooo, juuuuż laaaataaaam!

tyle że nie z euforii, a z wściekłości.
noszkurva, myślałam, że pewne ustalenia pozostają w mocy. otóż nie pozostają.
wydrukowali jak wydrukowali i teraz się mogę sama w nos pocałować.
albo stawić czoła faktom oczywistym.
na przykład takim, że mam paranoję, tak?
galopującą na karym koniu. ihaaa!

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x