Lady Migraine & Miss Solpadeine

Genów nie da się oszukać, a biologii przeskoczyć. Nie powinno mnie więc dziwić, że po mojej ukochanej Babci Basi odziedziczyłam skłonność do migren, która objawiła się u mnie niespodziewanie po ukończeniu lat trzydziestu paru. Nie jest to co prawda migrena na wysokim C, w stylu iście operowym, z sunięciem przez zacienione komnaty w zwiewnym peniuarze,...

Dzień Dziecka

… święto mego wewnętrznego nieznośnego bachora – przywitałam potężnym kacem…   po zapodaniu sobie poprzedniej nocy niezliczonej ilości szklaneczek whisky z colą w towarzystwie Kilkorga Miłych Memu Sercu. O 3.45 nad ranem zdążyłam jeszcze – na chwiejnych nóżkach i drżącymi rączkami – stworzyć eksperymentalny film amoralnego spokoju ze świergotem ptaków w tle. Noc czerwcowa, jakże rozkoszna....

Blogowe Lato Zazie

Ten blog nie jest normalny. I nigdy nie będzie. Nie dlatego, że ja jestem nienormalna, o nie. Jestem najzupełniej zwykła i standardowa. Tyle że sposób, w jaki próbuję sobie poradzić z rzeczywistością – która przeważnie mnie przerasta – jest z gruntu idiotyczny, zjebany i nienormalny. Szamoczę się żałośnie, komicznie i żenująco – sama ze sobą...

no i znów mi nie po drodze z blogiem. nie wiem, czy to brak czasu, nadmiar roboty czy wiosenne przesilenie, ale ilekroć się tu loguję, momentalnie drętwieją mi palce na klawiaturze, a głowa świeci malowniczą pustką. choć blogowych planów mam bez liku, a pomysłów na teksty jeszcze więcej – to prawda jest taka, że nie wystarczy chcieć i...

pospieszne zamiatanie pod dywan

Bardzo ładnie utrzymuję się na powierzchni, na bezpiecznym suchym lądzie. Zaprawdę, całkiem-całkiem. Co znaczy, że staram się nie myśleć zbyt wiele – tylko robić, działać, poruszać się w przestrzeni. Trochę nawet uciekać, przed samą sobą. Nie zawieszam się, a przynajmniej próbuję, trzymam wyobraźnię na wodzy, na krótkim postronku – niczym pół prosiaka, z którym maszeruję...

Nie samym odchudzaniem człowiek żyje

Innymi słowy: trzeba wiedzieć, kiedy sobie docisnąć śrubę, a kiedy poluzować warkoczyki, żeby nie zwariować do końca. Jeśli masz do schudnięcia 10-20-30 kg, to nie łudź się, że miesiąc ścisłej diety załatwi sprawę, a potem jakoś to będzie. Otóż nie będzie. Niestety. To są żmudne miesiące ograniczeń, wyrzeczeń, odejmowania sobie od ust i trzaskania siebie...

Cześć, wróciłam. No przecież! Zawsze wracam.

Wracam jak zły szeląg, zima zaskakująca drogowców, jak upierdliwa karma i ksiądz po kolędzie. Jestem blogowa recydywistka bez szans na złagodzenie wyroku. Będę się tak tułać po blogosferze jak potępieniec. Nie wiem, co musiałoby się stać, bym na dobre porzuciła bloga Zazie, któremu w lipcu stuknie już 14 lat. I wolałabym się o tym nie przekonywać....

w telegraficznym skrócie

„Bożena” (portret kobiety w średnim wieku na tle pustej zmywarki, 1 poł. XXI wieku, artysta nieznany) #poliszgirl #poliszcośtam #poliżmnie #polishgirl #instagirl #pretty #beauty #sexy #hot * żyję. nie zaginęłam w akcji ani nie osunęłam się w mroczne odmęty kolejnej depresji. * nadal jestem na diecie, odchudzam się i powoli zrzucam wagę. weszło mi to w...

wszystkie chujowe poranki świata

Dzisiejsza notka będzie krótka, bo tak naprawdę nie chce mi się jej pisać. Czuję się źle. Bo jest mi źle. Gdyż jest źle. I będzie gorzej. Owszem, jestem Polką najgorszego sortu. Ale chyba już nie mam ochoty być Polką. Realnie i konkretnie myślimy z Syd o emigracji. Gdzie na świecie da się żyć? Gdzie żyjecie...

zielone paznokcie

Czasem zastanawiam się, czy jestem potrzebna. A jeśli tak – to komu i właściwie do czego. Tyle tytułem wstępu z dupy i nie na temat. Piję czwarte espresso i nadal jestem nieobecna, bez stałego łącza z rzeczywistością i rejonami ościennymi. W naszej kamienicy wyłączyli wodę, gołębie zasrały balkon, schowałam zimowe ciuchy akurat wtedy, gdy spadł...

Scroll to top