każda szanująca się prawie-trzydziestolatka przed pójściem do redakcji na popołudniowy dyżur – powinna:
spaść z plastikowego konika na biegunach i wytarzać się w trawie…
dać się zamknąć w pomidorze…
pobujać się małpio na drabinkach…
rozkrzyżować się pokornie na pajęczej sieci…
oraz z piskiem zjechać ze zjeżdżalni.
a potem już może otrzepać swoje upieprzone trawą ubranko i iść do pracy.