siekiera na niepokornego blogera

Na głównej stronie blog.pl trwa właśnie debata na temat wolności blogerskiego słowa, 
będąca echem ostatniego wyroku skazującego blogera za zniesławienie pani burmistrz. 
Sprawą zajął się bowiem prokurator, sąd i reszta instancji władz państwowych. Świetnie. 



Zapytam teraz – dlaczego nikt z takim zapamietaniem i inkwizytorskim błyskiem w oku 
nie gania po sądach blogerów, którzy wypisują na swoich stronach naprawdę potężne bzdury, 
mające o wiele większą szkodliwość społeczną niż lokalne paszkwile na lokalną panią burmistrz
czy sołtysa, co “jes gópi i ma fszy”.Dlaczego nikt nie zajmie się słitaśnymi blogowymi nastolatkami, które online dopingują się wzajemnie 

w wyścigu po równi pochyłej o nazwie anoreksja i bulimia? 
Czy treści propagowane przez chmary “porcelanowych motyli” naprawdę nie są szkodliwe społecznie?
Dlaczego przymykamy oczy na kretyńskie i okrutne “żarty” gimnazjalistów, którzy na blogach, 
facebookach i naszych klasach publikują kompromitujące zdjęcia swoich kolegów i zaszczuwają 
klasowych kozłów ofiarnych? Sprawa robi się głośna dopiero wtedy, kiedy jeden czy drugi 
bohater internetowej nagonki popełni samobójstwo, a lokalna społeczność nie może zrozumieć 
jak mogło do tego dojść…

Dlaczego nikt nie dobierze się do skóry blogowym „idiotom sponsorowanym” wypisującym kretyństwa 
na temat oszałamiającej skuteczności “cudownych turbodiet – jak schudnąć 15 kg w tydzień bez wysiłku” – 
ryjących zdrowie, mózgi i portfele całym zastępom zdesperowanych gospodyń domowych?

Dlaczego nikt nie zamknie ust blogowym prorokom, którzy raz po raz nawołują, by pacjenci z nowotworami 
odmawiali przyjmowania chemii, gdyż uleczy ich cudowny grzyb herbaciany Kombucha czy sok z Noni.

Dlaczego od tylu lat nikt nie jest w stanie zrobić porządku z RedWatchem nawołującym do nienawiści 
i ujawniającym dane osobowe tych, którzy nie pasują chłopaczkom w brunatnym koszulach?

Dlaczego nikt nie zwraca uwagi na gnojków szerzących rasizm, homofobię i nietolerancję 
w  tekstach hip-hopowych własnego autorstwa publikowanych na blogach?

Mam wrażenie, że ściganie blogerów za nieprawdziwe lub niewygodne dla kogoś treści, 
ma miejsce jedynie wtedy, kiedy godzą one nawet nie w czyjeś dobre imię oraz wyznawane wartości, 
ale przede wszystkim w czyjeś interesy. Władza nie lubi, by ktoś wchodził jej w paradę. 
Zwłaszcza władza lokalna, która działalność w gminnym sejmiku poczytuje sobie za 
wszechpotężne moce rodem z Gwiezdnych Wojen.Kiedy bloger  spod Poznania – lokalny radny Mosiny i dziennikarz Łukasz Kasprowicz, 

którego niejako zawodowym obowiązkiem jest pisanie o sprawach danej społeczności – 
ośmielił się krytykować działania pani burmistrz Zofii Springer – rozpętało się prawdziwe piekło. 
Pani Zofia poczuła się urażona do żywego i zażądała satysfakcji na drodze sądowej. 
Efekt? Wyrok dla blogera za zniesławienie – 10 miesięcy ograniczenia wolności, 
300 godzin prac społecznych i roczny zakaz publikowania artykułów 
(czyli de facto zakaz wykonywania zawodu, a tym samym pozbawienie człowieka możliwości zarobku). 
Czy starsza pani czuje się usatysfakcjonowana? Nie bardzo. 
Żąda jeszcze 10 tysięcy złotych odszkodowania.Sprawą zainteresowało się Obserwatorium Wolności Mediów działające przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. 

Jego przedstawiciele podkreslają fakt, że publicystyka Kasprowicza dotyczyła tylko i wyłącznie 
działań pani burmistrz w sferze publicznej oraz koncentrowała się na ich wpływie na życie i interesy
lokalnej społeczności. Żadnych wycieczek w życie osobiste pani Zofii czy inne regiony wielkiej herezji, 
od których dziennikarze na poziomie powinni się trzymać z daleka. 

A jednak. Kto podniesie rękę na władzę, temu władza tę rękę odrąbie. 
Władza w postaci – święcie przekonanej o własnej nieomylności – zażywnej 54-latki , 
która postanowiła zrobić porządek w blogosferze. Bo porządek musi być!Tymczasem małoletnie blogerki nadal sprzedają się za doładowania telefonów w systemie pre-paid,

porcelanowe motyle stadnie lecą w dół na łeb na szyję ze współczynnikiem BMI, 
gospodynie domowe faszerują się tablicą Mendelejewa w cudownie odchudzającej kapsułce prosto z Chin,
chłopcy z RedWatch “wymierzają sprawiedliwość” nie tylko online, ale także w realu ciemnych bram 
i ulicznych zaułków, homeopatyczni prorocy posyłają na tamten świat onkologicznych pacjentów,
nafaszerowawszy ich uprzednio pleśnią i grzybnią; a gimnazjaliści z wypiekami na twarzy 
oglądają filmiki video z dziewczęcej przebieralni. 

To wszystko dzieje się w blogosferze. Ale kto by się tam przejmował? 
Jest wolność słowa – to po pierwsze. 
Nie podoba się, to nie czytaj – to po drugie. 
A co ciebie w ogóle to obchodzi – to po trzecie.
A po czwarte i po piąte, to właśnie “przecież trwa debata 
nad bezpieczeństwem najmłodszych w internecie i ostatnio z dotacji UE 
wydano specjalne broszurki dla wychowawców i pedagogów 
oraz odblaskowe naklejki dla najmłodszych”.


komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x