w tym roku naprawdę nic, ale to NIC – naprawdę! – nie zapowiadało wakacji.
brak pracy, brak kasy, depresja i znużenie rzeczywistością. w pierwszych dniach sierpnia bliska byłam szaleństwa i rozpaczy.
i wtedy weszła Czmuda. cała na biało.
rzekła: – Wiechlice!
a ja i Syd trzy razy umarłyśmy ze szczęścia.
a potem się spakowałyśmy i wiooooo…..!
naszym sabusiowym kombajnem do zbierania kur po wioskach ruszyłyśmy najpierw szybkostrzelną autostradą do Konina,
a w Koninie odbiłyśmy na Wrocław, gdzie wiechlickim bakcylem zaraziłyśmy kolejnych nieszczęśników zmęczonych latem w mieście.
z Wrocławia – w 2 godziny byłyśmy na miejscu:
Wrocław => Szprotawa/Wiechlice – 146 km
Poznań => Szprotawa/Wiechlice – 197 km
Zielona Góra => Szprotawa/Wiechlice – 54 km
Berlin => Szprotawa/Wiechlice – 226 km
Praga => Szprotawa/Wiechlice – 241 km
wszędzie blisko, wszędzie po drodze ;) słowem – idealna baza wypadowa na wycieczki do państw ościennych.
same Wiechlice to wieś w gminie Szprotawa, leżąca zaledwie 4 kilometry na wschód od miasta, nad rzeką Szprotawą.
wieś bardzo stara, bo pierwsze wzmianki o niej pochodzą z XIII wieku – w kronikach z roku 1260 widnieje zapis
o obowiązku dostaw zboża ze wsi Vechlic na rzecz kościoła maryjnego w Szprotawie.
kolejna wzmianka o Wiechlicach datowana jest na rok 1538 i mówi o śląskim rodzie szlacheckim von Kittlitz (Kietlicz)
będącym ówcześnie właścicielem dóbr rycerskich w Wiechlicach. potem Wiechlice przechodziły z rąk do rąk kolejnych właścicieli i rodów:
von Haugwitz, von Stosch, von Studnitz, von Niebelschütz, von Vitzthum. jest grubo, jest bogato.
wieś Wiechlice w latach 1786-87 posiada 1 ziemiański folwark, szkołę, gospodę, 2 młyny,
12 służebnych chłopów, 9 zagrodników, 22 chałupników, 24 inne domy – razem 72 domostwa i 325 mieszkańców.
w roku 1786 za kwotę 29 tysięcy talarów majątek ziemski Wiechlic (Wichelsdorf) wykupił ród Neumannów,
którzy w latach 1790-1795 na miejscu starego folwarku wznieśli okazały klasycystyczny dwór
w stylu typowym dla śląskiej architektury rezydencjalnej tego okresu.
im dalej w las historii, tym ciekawiej – w pałacu Wiechlice w XIX wieku
rezydowały wojska pruskie, carskie oraz francuskie z Napoleonem na czele.
a potem była wojna. jedna, druga… a potem PGR i radzieckie wojska. czyli standard.
no i tak o. czasy świetności Pałacu Wiechlice przeszły do historii…
ale są ludzie, którzy lubią zabytki. zabytki są zabytkowe i na tym polega ich fajność.
Około 1890 roku, do elewacji ogrodowej dobudowany został ryzalit z reprezentacyjną klatką schodową, a do fasady portyk.
Obiekt jest murowany, założony na planie prostokąta (15x30m), z czworobocznym ryzalitem od strony zachodniej,
piętrowy, nakryty dachem mansardowym z naczółkami. Partia środkowa i naroża fasady zaakcentowane pilastrami.
Wejście główne, od wschodu, poprzedzone portykiem wspartym na czterech neorenesansowych kolumnach podtrzymujących balkon.
Przybudówka zachodnia posiada dwuspadowy dach i ukształtowane faliście barokowe szczyty.
widzicie to, co nie?
no więc niektórzy naprawdę lubią zabytki. i nie zraża ich fakt, że „Łysy tu był”. albo może nadal jest. tego nie wie nikt.
Łysy może i jest, ale podłóg ni mo. ni mo też sufitów, ścian, schodów. ni mo niczego.
bo siem rozpadło na skutek nadgryzienia zębem czasu i historii.
i wtedy pojawił się ON. cały na biało.`
Czmuda Wszystkich Czmudów.
i rzekł: Wchodzę w to!
no i wszedł.
kiedy wszyscy wokół pukali się w głowę: 'po kiego diabła Czmudom ta ruina?!’ –
Mama i Tata naszej hrabianki von Czmudoff podwinęli rękawy
i w 3 lata zrewitalizowali i odbudowali wszystko. WSZYSTKO.
zgodnie z archiwalnymi planami Wiechlic, pod okiem konserwatora zabytków, tradycyjnymi starymi technologiami „z epoki”.
no to już wiemy, po kim Czmuda odziedziczyła czmudzizm.
po prostu: Czmud’UP your life! Wymyśl sobie coś niemożliwego i zrób to w weekend.
kiedy w początkach naszej znajomości Wicehrabianka von Czmudoffwspominała po wielokroć o cudownych i uzdrawiających
właściwościach Wiechlic – myślałam, że – PRZYSIĘGAM!!! – ma na myśli jakąś miłą działkę rekreacyjną fchuj daleko,
bo leżącą 500 km od Warszawy – na jakiejś ziemi lubuskiej, czyli dla mnie równie dobrze nigdzie lub w kosmosie.
no więc „dzięki za zaproszenie”, ale ponieważ trawa wszędzie jest zielona,
to równie dobrze mogę sobie poleżeć na Polu Mokotowskim, prawda? ;)
ale Czmuda nie dawała za wygraną. pierwszy na zwiady wiechlickie pojechał Quentin. wrócił odmieniony.
potem pojechałyśmy tam wszystkie razem: Hrabianka von Czmudoff z Ministrem Wszechświata Quentinem
oraz my dwie, zwykłe takie – ja i Syd.
no więc tak wygląda „działka rekreacyjna fchuj daleko gdzieś w kosmosie pod niemiecką granicą„:
i wierzcie mi:
ja, która naprawdę nie gustuję w pałacach, resortach spa i inszych ośrodkach wypoczynku wszelakiego,
zakochałam się w tym miejscu tak szaleńczo, że gotowa jestem przejść te 500 kilometrów z Warszawy
na własnych kolanach i paść na dywan rozłożony wprost na ziemi przed głównym wejściem.
rzekłam.
www.palacwiechlice.pl [ KLIKAĆ! ]
i powiem więcej. patrzcie na te foty i jedźcie tam wszyscy.
z rodzinami, psami, kochankami, babciami, korpo-konferencjami i ślubami.
każdy pretekst jest dobry, żeby zobaczyć Wiechlice i umrzeć z rozkoszy.
zaledwie kilka dni temu Pałac Wiechlice został uhonorowany w konkursie
„Najlepszy Produkt Turystyczny – Lubuska Perła Turystyczna 2012”,
tymi samym został nominowany do ogólnopolskiej edycji tego konkursu i zgłoszony do certyfikatu Polskiej Organizacji Turystycznej.
3 lata na przywrócenie ruinie pierwotnego kształtu pałacu z czasów jego świetności
to jest dla mnie rekord świata.
drewniane schody, kute balustrady, filary, kolumny, jakieś krużganki czy inne wykusze.
dywany, kandelabry, lampy, meble z epoki… i pośród tego JA – w rozciągniętych gaciach dresowych,
przydeptanych paputkach i z mopsem pod pachą. i czuję się jak w domu. tak po prostu.
jest cudownie bezpretensjonalnie, naturalnie, rodzinnie i w klapkach.
a Miszur zesrał się na perski dywan w holu głównym, pod portretem przodka i tuż przed żywym oraz dostojnym obliczem
Czmudy Wszystkich Czmudów. no cóż, brawo Miszur, zdarza się nawet najlepszym!
ps. w holu głównym jest recepcja i strasznie pyszne cukierki w tej białej misie na stoliku. polecam!
z holu głównego przechodzi się do czterech sal restauracyjnych na parterze
tutaj dają jeść. o boże, jak dają!
nad recepturami i wykonaniem czuwa osobiście Matka Joanna od Wszystkich Czmudów.
a warzywa mają z własnego ogrodu. pyszne, śliczne i ekologiczne :)
na najwyższej kondygnacji w części pałacowej mieszczą się apartamenty z mnóstwem pięknych rzeczy.
piętro niżej to kraina spa: gabinety kosmetyczne, gabinety masażu, tężnia solankowa, sauna, kriokomora,
siłownia, sala fitness i takie tam. ale to materiał na zupełnie inną notkę ;) [soon!]
a to jest moja ukochana lampa i chyba niedługo zacznę się z nią fotografować.
B-O-S-K-A. co nie?
na tym globusie widać Wiechlice w centrum wszechświata.
i tak sobie łażę z aparatem, gapiąc się na bibeloty…
bardzo fotogeniczne
i pełne szklanego chlorofilu
widok z tarasu na pierwszym piętrze – za moimi plecami siłownia, a przede mną coś na kształt dziedzińca.
po lewej i prawej – dwa budynki hotelowe (w sumie 28 pokoi z łazienkami, kablówką i internetem).
w budynku na wprost – sala balowo-konferencyjna na 300 osób i balkonem na orkiestrę. takie tam, pałacowe życie.
widok na pałacową kawiarnię pod chmurką. w podziemiach pałacu znajduje się jeszcze piwniczka pełna wina.
a w kolejnym rewitalizowanym budynku – już w grudniu! – otwarty zostanie kryty basen o długości 19 metrów i powierzchni 60 m2.
rozumiecie, taki tam basen, pomiędzy oryginalnymi kolumnami z epoki… dla mnie spoko.
[Zazie zbiera szczękę z podłogi]
niebawem powstanie także tor łuczniczy, pole golfowe i takie tam inne. tak po prostu.
cała wiechlicka posiadłość położona jest w przepięknym dębowym parku
łażę sobię – na przemian w słońcu i w cieniu. jest mi bosko.
a tutaj z prawej strony widać fragment Domku Ogrodnika, który naprawdę zasługuje na osobną notkę, bo jest iście niebiański.
domek został wybudowany w 1855 roku według projektu niemieckiego architekta Thomasa
Domek Ogrodnika jest ostoją Czmudziej Familii i nie należy do części hotelowej.
Domku Ogrodnika, jesteś piękny, kocham Cię.
w parku, pośród traw i drzew, jest rozumiecie… taki tam… dancefloor. z prądem i wszystkim co potrzeba na garden party.
w dni powszednie i zwyczajne dancefloor pełni funkcję kawiarniano-rekreacyjną.
jest ping-pong, boisko do siatkówki plażowej i inne takie. ale ja ze sportów parkowych to najbardziej lubię
bieganie wokół obrotowego zraszacza ogrodowego.
a teraz coś super-ekstra. idziemy do winnicy.
uhm, tak. W-I-N-N-I-C-Y. se idę. takie tam, pałacowe życie księżniczki Zazie.
w winnicy jest największy upał świata. tutaj deszcze padają chyba raz na kwartał, serio. powietrze aż skwierczy w słońcu.
winorośle trzepoczą delikatnie skrzydełkami.
a ja sobie idę w pełnym słońcu i się prażę.
winogrona obrodziły na słodko.
południowo-zachodnie zbocza kraju i słoneczne wiechlickie apelacje.
a jak czas ku temu, to królewna von Czmudoff pakuje łopatą winogrona do beczki
dopycha je kolanem
i wspólnie z Quentinem tańcują kopytami w bezckach i kadziach, tłukąc winogrona brudnymi piętami niczym kiszoną kapustę
a teraz idę jeszcze gdzie indziej. bo to jeszcze nie koniec.
tutaj księżniczka z królewną mogą sobie usiąść i popatrzeć w toń rybnego stawu pełnego szczupaków, karpi i linów.
liryczne szuwary, schulzowskie bodiaki i jadowite derywaty chlorofilu
i absolutnie wyluzowane kwiaty meta-lotosu na spokojnej tafli jeziora
a tuż za płotem jest… lotnisko.
serio. lotnisko. dawne woskowe lotnisko Szprotawa-Wiechlice. teraz dzierżawione przez Czmudę Wszystkich Czmudów.
a skoro lotnisko, to i niebo.
niebo do wynajęcia.
leżeć na trawie i gapić się w chmury.
i ładować akumulatory.
siedzieć na tarasie Domku Ogrodnika i cieszyć oczy. cieszyć się.
to nie jest fotoszop. to jest rzeczywistość. świat w Wiechlicach wygląda właśnie tak.
kto widział piękniejszą trawę do fikołków? jest gęsta i miękka jak dywan. można po niej pełzać.
i to nie koniec.
kosmos :) pięknie napisane
[…] miejscu kupa ziemi i powiedzmy dziura w podłodze. Trochę z tej przemiany można zobaczyć też tutaj. Dla pełnego przeglądu informacji, tutaj można poczytać, jak to się zaczęło i jakie są […]
A ja tam mieszkalam lata temu w budynku przypalacowym, jak palac byl jeszcze w ruinie ale ten klimat byl przeuroczy. Pamietam spiew ptakow o poranku, swieza bryze powietrza wpadajaca do uchylonego okna… To miejsce mojego dziecinstwa -zabawa w parku, nad rzeka i wokol palacu. Miejsce teraz odlegle, ale bliskie memu sercu. Pozdrawiam z Kanady
cudnie:)
absolutnie mnie zachwyca
i chcem tam, ale już!
ale, ale Ty mnie zazie zawiodłaś byłaś, bo ja już żem liczyła, że jakieś obsceny, lesboporno, zmiany płci zaciekłych homofobów, nagłe comingouty co by trolli szlag trafił …a tu…. takie boskie klimaty ;P
buziaki :*
przezajebiscie! i pomyślec, że mam pod nosem takie Cuda Natury. Aż muszę się tam kiedyś wybrac! :D
słodkijezusienazareński D: pięknie :) ładuj akumulatory kochana
aaa szukam sponsora na wyjazd do Wiechlic. z mojej strony oferuje lekko psychiczne towarzystwo.
Aleście mi chętki narobili na ten przybytek, księżniczko! Zacznę już gromadzić kapitał na przyszłoroczny pobyt. Przynajmniej miesięczny.
[a poza tym kto to tam się pode mnie podszywa, zmieniwszy ino literkę? ;)]
ale czad
Czmuda miszcz
A cóż to za hrabiańska gra zalega przed Hrabianką?:)
uwielbiam pałace. zwłaszcza poniemieckie. zresztą wszystko poniemieckie uwielbiam. twój reportaż poniemiecki też uwielbiam. odpoczywajcie, dziewczyny. hasajcie, mopsy. tylko, na boga! oszczędźcie te perskie dywany :)
Faktycznie, trzeba przyznać, że pięknie tam. To miejsce z pewnością skrywa jakiś czakram, skoro ładuje potężną energię w krwioobieg ludzi.;)) Chętnie bym się tam wybrała, nawet sama, by się odnaleźć…
o mamuniu… jak pięknie:))))))))) odnalazłabym się tam
Zazie – zdjęcia z lampą zapomniałaś zamieścić – NA PEWNO jednak sobie zrobiłaś takie (ja bym tak zrobiła)
cud mód ! :)))
to ja tylko powzdycham, bo mi słów brak….
Mopsy pewnie są wożone dorożkami po parku! :)))
Pałac pałacem, ale na mnie największe wrażenie robi ta zieleń, roślinność i trawa. Piękny ten park! … Ech, pomarzyć dobra rzecz…
A gdzie mopsy?!! Dawać mnie tu mopsy!!! Jak jest Czmuda, to i rozumiem Ninja Bez Oka? Foty! Foty!!! Pliiiiz
miła odmiana wizualna!!! :) już mi słabo od wszystkich zdjęć z wakacji w tym sezonie, same włoskie plaże, tureckie riwiery czy barcelońskie fontanny. Wiechlice rulez!
A pociągiem da się tam dojechać?
Gdybym nie ujrzała zamku w Rynie podniesionego z ruin i odbudowanego przez lokalnego patriotę, to trudno byoby mi uwierzyć w to, ze można takie ruiny przywrócić do świetności.
ja się wzruszyłam tym, że ktoś zamiast szybko wybudować sobie hotel z pustaków i kasować turystów jak za zboże, wziął się za tę ruinę i zrobił z niej prawdziwe cacko. szacun!
O, Święci Pańscy! Ale tam pięknie!!! Idę jęczeć Małżowi, co chcę na naszą piątą rocznicę ślubu :))))
A ja chcę być Czmudą!
hehe, ja co prawda tylko przez 2 lata byłem na konserwacji zabytków więc może specjalistą nie jestem ale na pierwszy rzut oka z tych początkowych zdjęć to ja bym totalnie wymiękł przy tej ruinie, że jest nie do uratowania. robota nad tym to musiała być jakaś rzeźnia…
:D To już pomysł na przyszło roczny urlop jest ;-) Mi bardzo się spodobały projekty i zdjęcia winorośli ;-) Jako czciciel Bachusa będę usilnie szukał produktów z tej winnicy ;-)
Cudnie. Jechałam w tym roku dwa razy krajową „5” (Wrocław-Poznań), pomyśleć, że byłam tak blisko raju! Jest tylko jedno 'ale’, sama dobrze wiesz, Zazie, w tej naszej nienormalnej rzeczywistości, jak się tam wybrać czteroosobową rodziną?… Pozostaje Twoja relacja, czyli i tak bardzo dużo:)))
Cudowne miejsce. A Twój „reportaż” pisany mistrzowskim piórem – szacun, Zazie!
A depresja poszła sobie precz, mam nadzieję.