niczym ptaki do słońca, mopsy do michy, a muchy do… guano apes –
tak my instynktownie ciągniemy do Posłańca Uczuć
ostatnio znajoma z fejsbunia zapytała mnie, co ja się tak uparłam na tego Posłańca i czy ja aby na pewno tam nie pracuję.
otóż nie, bynajmniej.
ale sami przyznacie, że jeśli się od jakichś 15 lat – czyli od pierwszego obejrzanego odcinka Friends’ów –
marzyło o zaanektowaniu i udomowieniu lokalnej kawiarni na swój własny alternatywny salon,
i nagle ten oto salon objawia się w rzeczywistości pod postacią tej oto kawiarni Posłaniec Uczuć –
to jakby już… pozamiatane! ;)
więc siedzę jak ta kwoka, bura kura, czarne grube ptaszysko i stawiam pasjanse, gładzę szklaną kulę
oraz dyskretnie opierdalam zawartość talerzy i półmisków.
tymczasem gospodyni Rurja siedzi na kuble z wunglem i pali w piecu
tylko u nas – lokalni dostawcy żywności od szczęśliwych krów, radosnych pomidorów i falujących łanów zbóż…
tylko w Posłańcu – śpiewający kelnerzy, latające mopsy i łaciate psy, które piją kawę bez cukru
wytworne towarzystwo raczy się śniadaniem, a boczkiem-chyłkiem przemyka kurcgalopem
lokalny artysta estradowy – znany ochocki piosenkarz!
a oto i Rączka, któremu niestraszna żadna życiowa bolączka – setka, zagrycha i szafa gra!
Żanetka Kurwiwąs dba o wychowanie w trzeźwości oraz wódko pozwól żyć.
ostatnia krucjata Rycerza, Który Mówi Ni.
tymczasem ja, niżej podpisana Zazie, przy niedzieli postanowiłam dać się uczesać…
w takiego oto warkocza dookolnego obwarzanka precla
i – bum! cyk! cyk! – fotka samojebka w Posłańczykowym wucecie
a oto i moje dziewczęta złaknione smakowitości…
oraz wzajemnych czułości ;)
i Sydek z Astridą na dwukółce
i zapamiętać, że Rowerownia Syrena!
Astrid oszczędza opony i przeważnie swój rower nosi
o, a w piątkowy wieczór mamy Bobową Fiestę w gronie najwytrawniejszych konsumentów
kto zeżarł nogi kogutkowi? oczywiście, że Zazie.
piątkowe śniadanko z Żanetką Kurwiwąs i mopsikami
i cudowne spotkanie z Olą – po 20 latach od pamiętnych wakacji w Siofoku nad Balatonem :))
hola, Bombilla! ;)
lato, lato, z komarami lato!
no i tak właśnie spędzamy wakacje na Ochocie – wczasy pracownicze specjalistów wolnych zawodów:
jest ekstra! ;)
ps. tak, pozbyłam się depresji :)))
Monidło :-)
ostatnie zdjęcie spowodowało, że dolałam sobie wina :) nanana
Wyglądacie przeuroczo!
i nieustannie zazdraszczam Posłańca…
my jak zwykle razem ;)
ostatnie zdjęcie wymiata :)
Pięknie Ci w tym preclu, możesz się dawać tak czesać ;))
szkoda, że nie mogę wsiąść w metro, jak w Metropii, i po prostu wysiąść na Ochocie, wypić kawę, walnąć ze dwa pasjanse i fotę w kiblu. i wrócić do domu na kolację x