Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że po tej ciężkiej zimie wyjdzie wreszcie słońce i ostatecznie jednak przeżyję ten koniec świata, jakim było rozstanie z S.; a zaraz potem zakocham się i zwiążę z facetem (?!); że ucieknę z Warszawy i osiądę w Pruszkowie, a na deser będę podrygiwać niczym wielka Buka w teledysku Kasi Nosowskiej – to bym się chyba popukała w głowę. Butem. Przez lewe ramię.
Tymczasem, proszę. Życie się toczy, dzieje i wydarza.
W grudniu przyjechałam tu pewnego dnia tylko na rekonesans, ot rozejrzeć się: czy poza Warszawą w ogóle żyją ludzie i czy przypadkiem nie chodzą do góry nogami. Przekonawszy się, że pruszkowskie formacje życia nie odbiegają zasadniczo od istot, które dotąd znałam, stwierdziłam, że czemu nie. I jeszcze tego samego dnia podpisałam umowę na mieszkanie. To zresztą materiał na zupełnie inna opowieść.
Tymczasem nadszedł czerwiec, a kiedy o poranku otwieram okna swojego domu, widzę i słyszę to:
ściana rozświergotanej zieleni przepełnionej słońcem i powietrzem…
za tymi drzewami jest stacja kolejki WKD – w sumie to taki duży tramwaj, który w 20 minut dojeżdża do centrum Warszawy
z drugiej strony bloku, po przejściu kilku kroków – rozpościera się Park Potulickich:
nikt mi nie powie, że lepszy jest balkon nad sześciopasmową ulicą Wawelską na Starej Ochocie ;)
tutaj zamiast sześciopasmówki mam kajaki oraz siedem stawów. czy ileś tam. muszę policzyć dokładnie.
uwielbiałam Starą Ochotę, ale teraz moje życie wygląda tak. staram się za dużo nie myśleć i nie rozpamiętywać.
wolę słuchać pierdolenia głupot w wykonaniu żab:
bajoro pierwsza klasa! delektuję się nim, spacerując do Biedronki…
nie ma innego życia niż to, które właśnie się toczy.
mam swoje miejsce na świecie. nigdy nie przypuszczałam, że znajdę je w Pruszkowie. ot, niespodzianka.
pokochałam mój dom, w którym nic nie muszę…
jestem zwierzęciem terytorialnym. muszę mieć norę. swoją własną, niepodległą.
im dalej od świata, tym lepiej. pracuję w domu. mam spokój.
jestem bezpieczna. mam swój dom.
być może wcale nie pasowałam do Starej Ochoty. jestem dzikusem i odludkiem.
wiesz, lubię wieczory
lubię się schować na jakiś czas
i jakoś tak, nienaturalnie
trochę przesadnie, pobyć sam
wejść na drzewo i patrzeć w niebo…
Stojąc wieczorem w otwartym oknie, widzę jedynie atramentowe niebo i gąszcz drzew, a słyszę tylko szum powietrza, świerszcze, żaby, nocne ptaki, szczekanie psa gdzieś w oddali i od czasu do czasu ostatnie przejazdy kolejki WKD.
Jestem co prawda nowicjuszką w dziedzinie mieszkania na zadupiu, ale czuję, że oto staję się żarliwą jego wyznawczynią.
Zazie,
kochamy Buki! Tylko Ochota zubożała z Twoją przeprowadzką…
och, Ochota poradzi sobie bez mych dudniących wielotonowych kroków na jej nobliwych uliczkach oraz darcia ryja: „Miiiiiiiiszuuur! Kuuumoook!” :D
Po zakrętach życiowych (2 lata) wchodzę
ja Ci wczoraj do Ciebie (Jesssu,ciekawe co u tej Zazie słuchać,kiedyś bywalam u niej non stop codzień)…i oczom nie wierze!Szczęścia Ci życzę!:-)))))
Grunt to płynnie i z gracją wjeżdżać w życiowe zakręty! :) reszta sama się ułoży!
Znam ten park, byłam tam kilka razy :)
Moja przyjaciółka mieszka w Pruszkowie od lat i czasem zdarzało mi się być w Pruszkowie, mam same miłe wspomnienia stamtąd :)
Cieszę się, że znalazłaś swoje miejsce na świecie i aż za dobrze rozumiem pragnienie posiadania „własnej norki” i możliwości schowania się w niej.
pokochałam Pruszków i zachwycam się ni każdego dnia :)
W sumie mnie to nie dziwi :)
W ostatni weekend znów w tym parku piknikowałam <3
Wszystkiego dobrego Zazie :) Długo nie zaglądałam, aż dziś coś mnie tknęło :) I proszę – jesteś w zupełnie nowej odsłonie. Ta zima i wiosna były potężnie transformujące. Dla mnie także. Zmaterializowałam swoje wieloletnie marzenie i stworzyłam Jasną Polskę – przestrzeń w internetach dla wszystkich najfajniejszych dziwolągów w tym kraju <3. Istnieje szansa, że znajdziesz tam coś ciekawego :) Ściskam, powodzenia! Ra
Możemy się spotkAć?
Ania
Bo wreszcie slychac od Ciebie, tak czułam że jakies wiry Toba rządzą. Zazie pisz więcej i napisz koniecznie jak żyją grubaski, wszego najlepszego
Och, wiry tej jesieni i zimy potargały mnie dość mocno. Ale już się z grubsza przeczesałam i oto jestem :)
Zaz, witaj znowu! Dobrze Cię widzieć, dobrze wiedzieć, że wróciłaś, że jesteś. A za zakrętami… zwykle jest lepiej niż tuż przed. I okazuje się, że tam też czekają na Ciebie cuda :)
Ściskam mocno, dajesz radę!
Tyle tych zakrętów, że ledwo się wyrobiłam z płynnym w nie wchodzeniem :) ale obyło się bez większych kolizji!
No nareszcie! Wielka przyjemność Cię znowu czytać! Powodzenia na piękniejszej, a nieodleglej od w-wy ziemi, zazdroszczę bardzo. Tu właśnie huczy i szumi i truje i psy mają gorzej… Pisz, pisz, pisz ile wlezie! ?
wszyscy jesteśmy zachwyceni Pruszkowem! <3
Ten Pruszkow wyglada bosko! Nie mowiac juz o twoich roslinach. Miasto ma wiele zalet, ale natura, drzewa, ptaki, widok na jezioro dziala tak jakos na czlowieka jak nic nie dziala!
A teledysk no nie moge sie oderwac. I skad taki outfit wystrzalowy? Za chwile pol stolicy bedzie w nim latac?I czy dobrze sie ta bryke niszczylo? ?
I czy Kasia Nosowska jest taka jak w internetach, madra, ciepla, zabawna, wspaniala…the list goes on!
Pruszków okazał się „moim miejscem na ziemi”, co chyba miałam w genach, bo moja Mama urodziła się w pobliskim Milanówku, a wychowała właśnie w Pruszkowie :)
Mój teledyskowy outfit? :) Pani kochana, getry sprzed 10 sezonów i metalik-płaszczyk z przeceny w Reserved :)
A Nosowska poza internetami jest jeszcze mądrzejsza, cieplejsza, zabawniejsza i wspanialsza <3 ta kobieta jest ze szczerego złota!
Aż poczułam motyle w brzuchu jak zobaczyłam nowe wpisy:)))) ależ się cieszę, oczywiście nie z tego co przeszłaś tylko że wróciłaś…
Ależ u ciebie zmiany – jak poradziłaś sobie z przeprowadzką ? Jak Syd poradziła sobie z rozłąką z mopsikami, tyle pytań…
Miło Cię widzieć. Pozdrawiam.
Z perspektywy czasu myśle, że to było nie do uniknięcia… Taka kolej rzeczy, życie…
Przeprowadzek było kilka – od jesieni do teraz – i naprawdę mnie wykończyły psychicznie, bo fizycznie to raczej Marcina, który nosił wszystko na plecach :)
A Syd ma normalny kontakt z mopsikami, odwiedza nas, widujemy się, wozi nas do weterynarza – nadal jest ich Mamą i to się nigdy nie zmieni <3
Jak miło Ciebie widzieć.Nie uciekaj więcej na tak długo. Pozdrawiam.
Mam nadzieję, że to była moja ostatnia ucieczka z bloga :)
cudnie! ciesze sie razem z Toba :)
dzięki! :)
Fantastycznie! Najbardziej zazdroszczę kolejki za oknami (uwielbiam odgłos przejeżdżających pociągów ;-) Będę się dzielić tym wpisem ze wszystkimi, którzy czują, że znaleźli się w pułapcebez wyjściai nic już ich dobrego nie czeka…
O tak, „pułapka bez wyjścia” i „nic dobrego mnie już nie czeka” – jesienią byłam przekonana, że to ostateczny koniec mojego życia… Tymczasem koniec okazał się początkiem :)
Nic nie dzieje się bez przyczyny. A każda zmiana jest zmianą na lepsze. Inne ale warte tego całego balaganu:)
Och, ten bałagan to było istne pandemonium, ale chyba nie mogło być inaczej :)
Tęskniłam za Twoimi wpisami. Dobrze wreszcie przeczytać co u Ciebie i że jest w w porządku, jest lepiej.
jest zdecydowanie lepiej! :) dzięki!
Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że:
– po wieloletnim toksycznym małżeństwie będę chciała jeszcze z kimś się związać
– i że będzie to kobieta :)
– przeprowadzę się z dużego miasta na wieś
– ja, odwieczna blokerka, będę sadzić kwiatki wokół domu, naszego domu, pełnego dzieci i zwierząt
– moja najukochańsza ever blogerka wystąpi u mojej najukochańszej Kasi Nosowskiej…
Życie bywa zaskakujące.
No teraz to mnie zaskoczyłaś!!!! :D Gratuluję nowego życia! <3
I tylko tyle? Tyle czekania na jakiś znak życia i tak mało do czytania? Zazie… nie igraj z nami tylko pisz więcej :)
Ależ piszę :)