kiedy latem zeszłego roku po raz pierwszy usłyszałam „man is the baby”,
coś mnie w środku zabolało. i boli do dziś.
cholera, nie wiem, na czym to polega, ale zawsze –
ilekroć słucham pieśni (nie, nie piosenek, ale pieśni) antony’ego
dławi mnie w gardle i chce mi się płakać.
i przyznaję – prawdą jest to, co kiedyś powiedziała o nim Laurie Anderson –
ten głos może złamać serce.
mam więc złamane serce
i jestem szczęśliwa.
a dziś – z perwersyjną ubością – łamię je sobie jeszcze bardziej,
słuchając najprostszego tekstu na świecie,
który – w takiej czy innej formie – towarzyszy mi niezmiennie od lat,
zawsze wtedy, gdy myślę o sobie…
One day I’ll grow up, I’ll be a beautiful woman
One day I’ll grow up, I’ll be a beautiful girl
One day I’ll grow up, I’ll be a beautiful woman
One day I’ll grow up, I’ll be a beautiful girl
But for today I am a child, for today I am a boy
For today I am a child, for today I am a boy
For today I am a child, for today I am a boy
One day I’ll grow up, I’ll feel the power in me
One day I’ll grow up, of this I’m sure
One day I’ll grow up, I know a womb within me
One day Il’l grow up, feel it full and pure
But for today I am a child, for today I am a boy
For today I am a child, for today I am a boy
For today I am a child, for today I am a boy