w nowy rok wciąż pytałam K., jak mam żyć, żeby było mi dobrze.
a K. powiedział tylko: idź. i płoń.
i ma rację. no bo kto zna mnie lepiej niż on.
I co? I pożar. To bardzo powoli
się zaczynało. Najpierw mnóstwo znaków,
zapachów, trzasków, drobnych świateł. Teraz
płonie. Poważnie. Ogień stawia swoje
stopy ostrożnie. Ja to sobie tańczę.
Siedzę przed lustrem, zupełnie nieruchomo,
z zamkniętymi oczami,
tańczę to sobie, ja to sobie tańczę.
Wyjąc bezgłośnie, postępując tuż za
ogniem, powoli,
powoli,
powoli.
Tańczę to
sobie.