bo nie może być zbyt rurzowo, krowo

mam obok siebie najfajniejszego koleżkę na świecie. i najmądrzejszego psa. miękko mi od środka i kolorowo.
się ciesze i mi dobrze. mam dobrostan. błogostan. to tyle, się ciesz. bo pamiętaj, krowo – nie może być zbyt różowo.
w pracy padaka. frustracja mi rozkwita. sama już nie wiem, czy stać czy leżeć. przestało mi zależeć.
wysyłaj siwi, no weź się weź. a ja nie mogę. choć wiem, że w zasadzie umiem. ale skostniały mi kości
i zastały się mięśnie od siedzenia. w miejscu, daleko od okna, za rododendronem, zamaskowanym schronem.
wstań, olga i powiedz, że to pierdolisz. że dłużej tak nie możesz. i niech się w końcu jeden z drugim dowie.
że nie wypadłaś spod ogona sroce czy krowie. weź, olga. bo jeszcze chwila i twój przyczajony tygrys i ukryty smok
zamienią się w kocie języczki, biurowe potyczki. biszkopty do kawy. rób co chcesz, olga. nie ma sprawy.
jedz swoje żelki na smutek wielki. i nie rób nic. albo weź wstan i wywróc stół do góry nogami. eksploduj papierami.
wyprostuj plecy. pierdolnij drzwiami. idź się uwolnij. etat zwolnij. bo ja proszę pana mam teraz psa.
i nie mogę już tak bez sensu się tu bujać. pies na mnie patrzy, proszę pana. nie przyjdę tu jutro z rana.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x