to nie był mój dzień. to nie byłam ja. a jesli już, to tylko częściowo.
bo byłam tam tylko przypadkiem, mimochodem, jedną nogą out.
dyskretnie starano się nie zauważac – mnie. subtelnie pomijano przy
podziale obowiązków. łagodnie wykluczano i ostentacyjnie omiatano
wzrokiem.
skutek pieczołowicie złożonego wypowiedzenia. a raczej zdecydowanego
odsunięcia dłonią kontraktu pozbawionego mojej kontrasygnaty.
tego sie przecież nie robi zarządowi. nie ucieka sie z tonącego okrętu, lecz chwyta brzytwy i samookalecza w akcie pokory i uniżenia.
obserwowałam dziś z boku tę farsę. te żałosne podrygiwania w rytm kolejnych przypływów i falowań nastroju wszechpanującej.
to zdecydowanie nie był mój dzień. nawiedzały mnie złe myśli i
niepokojące obrazy. o różnej treści i sile rażenia. w jedym z nich
kończę swą karierę śpiąc na kasie. w lidlu lub tesko.
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl