wczoraj wieczorem wyłączyli prąd w naszej kamienicy i nagle ucichły wszystkie „wiatry magnetyczne” w okolicy.
byłam oniemiała z zachwytu i poczułam się jak na wielkim „letnisku” –
ludzie wylegli na balkony i rozmawiali przez podwórko, gdzieniegdzie w mieszkaniach paliły się świece,
a ja poczułam się tak dobrze, spokojnie i bezpiecznie…
uznałam to za znak i o 21.36 poszłam spać. zasnęłam jak dziecko.
i spałam do 5.00 rano.
dzisiaj natomiast usiadłam niechcący na kalkulatorze
i wybiłam tyłkiem taką oto sumkę:
sami przyznacie, ze to kwota z dupy,
ale biorę to za dobrą wróżbę na przyszłość…
acha, z rzeczy egzystencjalnie ważnych i ontologicznie relewantnych:
mamy tu taki sklep na Ochocie – „wszystko za 3 zł i jeszcze taniej” –
którego jestem stałą klientką. dzisiaj zakupiłam w nim hydrożelowe potwory morskie oraz kosmitów.