czyli: moje odkrycie kosmetyczne minionego roku
Recenzowane na blogach już po wielokroć, wychwalane i ganione, ale dla mnie: najlepsze!
Tytułem wstępu muszę przyznać, że kosmetyki Bielendy stawiałam dotąd gdzieś pomiędzy Sorayą a Dax Cosmetics, na jednej z niższych półek w supermarkecie, gdzie i tak zazwyczaj nie zaglądam, bo kosmetyki dla mojej problematycznej cery staram się raczej kupować w aptece, gdyż wszelkie drogeryjne kremy (te droższe i te tańsze) mnie uczulają, zapychają i robią z twarzy pole minowe.
Nie pamiętam już, jak trafiłam na serum Super Power Mezo (swoją drogą – co za nazwa! w stylu total turbo bioregenerator), bo jako miłośniczka wszelkich kwasów i wypalania sobie nimi ryja, biorę wszystko, co ma w nazwie lub składzie “acid”
A że skład serum Bielendy jest miły i krótki, pomyślałam: co mi szkodzi, po tym co wyprawiałam z Glyco A , większej krzywdy już sobie nie zrobię!
SKŁAD:
Aqua (Water) – wiadomo, esencja życia ;)
(+)Mandelic Acid – kwas migdałowy: bezpieczny do stosowania przez cały rok (pod warunkiem używania kremu z filtrem), delikatnie złuszcza i wygładza skórę, działa antybakteryjnie i przeciwzapalnie, zwęża pory i rozjaśnia przebarwienia, redukuje nadmierne wydzielanie łoju (sebum) i zapobiega zatykaniu porów
(+)Lactobionic Acid – kwas laktobionowy: intensywnie nawilża, pobudza syntezę kolagenu i wzmacnia mechanizmy naprawcze skóry, zapobiegając powstawaniu zmarszczek, ma silne właściwości przeciwutleniające i złuszczające, łagodzi stany zapalne i podrażnienia. Łagodzi oparzenia posłoneczne, wygładza i ujednolica koloryt, zapobiega powstawaniu wyprysków
(+)Niacinamide – niacynamid (czyli witamina B3): działa przeciwtrądzikowo oraz zwęża ujścia gruczołów łojowych, redukuje przebarwienia posłoneczne, odnawia i matuje skórę, jest silnym antyoksydantem, który chroni przed promieniowaniem UVB oraz przed wolnymi rodnikami, więc świetnie nadaje się do stosowania pod kremy z filtrem słonecznym
(+)Sodium Hyaluronate – kwas hialuronowy: intensywnie nawilża i wygładza, zatrzymując wodę w naskórku, a przy tym zwiększa przenikanie innych substancji czynnych w głąb skóry
(+)Allantoin – alantoina: pochodna mocznika; regeneruje, goi i odnawia naskórek, łagodzi podrażnienia, zmniejsza pieczenie i zaczerwienienie, wygładza, nawilża i zmiękcza skórę
(o)Hydroxyethylocellulose – zagęstnik, zwiększa lepkość i “przyczepność” serum do skóry
(o)Polysorbate 20 – nietoksyczny, bezpieczny emulgator (dzięki niemu powstaje konsystencja emulsji) otrzymywany z oleju kokosowego.
(o)Ethylhexylglycerin – (Alkilowa pochodna eteru gliceryny): naturalny konserwant, alternatywa dla parabenów. Powoduje nawilżenie i natłuszczenie skóry. Pozwala na uzyskanie biostabilnych układów bez dodatku innych konserwantów.
(o)Phenoxyethanol – konserwant alkoholowy: dodawany w minimalnej ilości w celu zapewnienia bezpieczeństwa mikrobiologicznego produktu.
(-)Parfum (Fragrance) – substancja zapachowa
(-)Butylphenyl Methylpropional – składnik kompozycji zapachowej; aldehyd aromatyczny. Niestety znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
(-)Hydroxycitronellal – kolejny składnik kompozycji zapachowej; imituje zapach konwalii, potencjalny alergen.
(-)Limonene – i znów kompozycja zapachowa, tym razem imitująca cytrusy, potencjalny alergen
(-)Linalool – kolejny zapaszek! :/ i znów ryzyko alergii
Komentarz Zazie do składu: Moim zdaniem skład serum Super Power Mezo byłby absolutnie idealny, gdyby wyrzucić z niego cztery ostatnie pozycje, będące składnikami kompozycji zapachowej. Serum Bielendy pachnie intensywnie, nawet bardzo intensywnie. Dla mnie ładnie – to fakt, ale zupełnie niepotrzebnie! Na szczęście żaden z potencjalnych alergenów mnie nie uczulił, a byłabym naprawdę wściekła – gdyby przy tak fajnym składzie ogólnym i super działaniu – substancje zapachowe uniemożliwiłyby mi stosowanie tego preparatu.
OPAKOWANIE:
Szklana, przezroczysta i dosyć ciężka buteleczka o pojemności 30 ml (1,1 oz) z pipetą; trzeba niestety uważać, żeby nie wyślizgnęło się z ręki, unikać też dotykania końcem pipetki dłoni lub twarzy, aby go nie zanieczyścić. Pipeta ładnie sięga do dna buteleczki, nie ma problemu ze zużyciem serum do ostatniej kropli.
KONSYSTENCJA / ZAPACH / APLIKACJA:
* przezroczysta lekka emulsja;
* zapach intensywny, świeży, cytrusowy – ładny, ale z powodzeniem mógłby być lżejszy przy znacznym zmniejszeniu ilości potencjalnych alergenów w składzie
* aplikacja jest bardzo przyjemna, serum miękko rozprowadza się na skórze i momentalnie się wchłania, nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy
OBIETNICE PRODUCENTA:
* skóra młodsza o 10 lat
* redukcja porów i błyszczenia skóry
* rozjaśnienie przebarwień
* dodanie blasku i korekcja jasności skóry
“Aktywne serum korygujące skutecznie podnosi jakość skóry z niedoskonałościami – mieszanej, tłustej, błyszczącej, szarej, z rozszerzonymi porami, z przebarwieniami, z widocznymi zmianami trądzikowymi. Delikatnie eksfoliuje, skutecznie redukuje błyszczenie skóry oraz zwęża pory, rozjaśnia przebarwienia, dodaje skórze blasku. Redukuje zmarszczki, doskonale wygładza, poprawia nawilżenie i wilgotność skóry” (z opisu producenta)
ILOŚĆ OPAKOWAŃ ZUŻYTYCH PRZEZ ZAZIE: 8 (słownie: osiem)
OPINIA ZAZIE: Kocham, uwielbiam, łaknę! Mogłabym się kąpać w tym serum! :)))
Właściwie to ten produkt kompletnie mnie zaskoczył, bo działanie kwasów kojarzyło mi się dotąd z pieczeniem, szczypaniem i ogólną masakrą skórną, którą trzeba przecierpieć, by po kilku dniach móc cieszyć się odświeżonym i wygładzonym licem.
Tymczasem serum Super Power Mezo działa z mocą kwasu migdałowego, czyli delikatnie, łagodnie i… niepostrzeżenie. Zero szczypania, zero zaczerwienienia, zero podrażnień. Za to dzień po dniu stosowania rano i wieczorem (pod krem lub samodzielnie) sukcesywnie, konsekwentnie i pracowicie poprawiał stan mojej dosyć grubej, szarej i zanieczyszczonej cery.
Zdecydowanie ją rozjaśnił i ujednolicił koloryt (mimo że nie poradził sobie z likwidacją dużych przebarwień posłonecznych, no ale na cuda nie liczę!). Twarz wygląda na bardziej wypoczętą i świeższą. Pory zwężone i oczyszczone (tak mniej więcej po miesiącu stosowania) – zwłaszcza na brodzie i nosie. Niestety serum nie poradziło sobie z moją nadprodukcją sebum, ale mam wrażenie, że wpłynęło na jego konsystencję – sebum jest jakby lżejsze, mniej lepkie i nie zatyka tak koszmarnie porów, o wiele łatwiej jest je usunąć podczas mycia i peelingu.
Co do redukcji zmarszczek to się nie wypowiem, bo ich na szczęście jeszcze nie posiadam. Ale ogólnie twarz jest taka “rozprasowana”, serum fajnie usuwa z niej takie moje wymęczenie po nieprzespanej nocy czy depresyjnym dniu.
Czy serum Bielendy ma jakiekolwiek wady? Hmm, wchłania się do absolutnego matu, więc osoby z nieco bardziej wysuszoną (lub podrażnioną wcześniejszymi kuracjami) skórą mogą czuć pewien niedosyt po aplikacji. Którą przecież można powtórzyć, co sama często robiłam. A na to jakiś dobry nawilżacz, nawet z tej samej “zielonej serii” Bielendy.
Na szczęście u mnie nie spowodował wysypu pryszczy, będącego pierwszą fazą oczyszczania się bardzo “zaniedbanej eksfoliacyjnie” skóry, no ale nie jest to mój pierwszy kwas, więc uwierzcie mi na słowo, że swoje już odpokutowałam :)
Serum zdecydowanie zmniejszyło moje istniejące niedoskonałości i mam wrażenie, że ograniczyło powstawanie kolejnych. Co jednak nie znaczy, że pozbyłam się problemu pryszczy, wągrów i innego badziewia. Och nie! Moja 36-letnia skóra to jedno wielkie wyzwanie rzucone przemysłowi kosmetycznemu i farmaceutycznemu.
Dlatego serum Super Power Mezo Bielendy jest dla mnie miłym zwieńczeniem w pielęgnacji trądzikowej skóry – oczyszczonej uprzednio nieco silniejszymi kwasami, o których niebawem Wam napiszę.
Tu też znalazłam fajną recenzję składu: http://creaminalist.pl/slodko-kwasne-migdalenie-czyli-kilka-slow-o-korygujacym-serum-marki-bielenda/ – super sprawa, czy mogę to śmiało stosować przez kilka miesięcy czy lepiej dla krótkoterminowego efektu i odstawić?
Aha, i jeszcze chcialam dodac od siebie, co mi pomoglo uporac sie z nadprdukcja sebum. Nie w 100% ale roznica je ogromna. Pierwsza rzecz, to przestalam pic kawe. Po kawie poce sie jak swinia. Nie przesadzam. To jest, czy raczej bylo, disgusting! Bez kawy mozna zyc. Pozbylam sie tez kolatania serca. Same plusy. Druga sprawa, to olejek z drzewa herbacianego. Uzywam organicznego. Bez dodatkow. 100% olejku w butelce. Mieszam kilka kropli olejku z delikatnym mydlem do mycia twarzy na rece i myje tym twarz. Ten olejek to jest moje odkrycie i przelom w pielegnacji cery.
Po przeczytaniu twojej notki, powiedzialam sobie – musze to miec! Kupilam kilka dni temu i jestem pod ogromny wrazeniem. Nie mam sie do czego przyczepic. Pieknie pachnie. Wchlania sie szybko. Nie zawsze uzywam kremu z filtrem i z tego wzgledu moze powinnam uzywac serum tylko na noc. I tu rodzi sie nastepne pytanie o krem na dzien z filtrem do cery z problemami. Czekam na propozycje i recenzje. P.S. jak ja poszlam do kosmetyczki pierwszy raz w zyciu, to kazala mi nakupic kosmetykow tylko ze spirytusem co czywiscie wysuszalo mi skore z wierzchu i nakrecalo produkcje sebum. Wiele lat minelo zanim do tego doszlam. ehhh. Pozdrawiam goraco!
Wow! Rozszyfrowany skład kosmetyku szacunek :-)
Skład jest najważniejszy! Kosmetyk i jego działanie to suma poszczególnych składników, więc dobrze wiedzieć, za co płacimy, kupując ładną tubkę lub słoiczek ;)
no i poleciałam do drogerii i zakupiłam, nałożyłam na gębę i czekam :) siła Twojej reklamy …. powinni do Ciebie w kolejce stawać Ci „wielcy” z agencji reklamowych :):):)
Mam nadzieję, że będziesz zadowolona tak jak ja :) dla mnie to serum było objawieniem. tylko pamiętaj o filtrze!
A czy w sezonie letnim też można je stosować?
Pytam, bo kiedy miałam kurację kwasami AHA (dawno dawno temu) o coraz większym stężeniu to działo się to zimą. I na lato pani kosmetyczka (z wykształcenia lekarz) zaleciła ochronę cery wysokimi filtrami.
A fajnie byłoby spróbować Bielendy…
Kwas migdałowy należy do grupy kwasów AHA, ale jest łagodny i można go stosować także latem. W mieście, przy umiarkowanej ekspozycji na słońce + używając przy tym na dzień stabilnego filtra (ja stosuję SPF 30) = jesteś bezpieczna z kwastem migdałowym. Jeśli masz tendencję do przebarwień, stosuj kwas migdałowy tylko na noc, a na dzień krem nawilżający + filtr.
Natomiast jeśli planujesz wakacje na plaży i generalnie lubisz opalanie to poczekałabym z kwasami do jesieni – wiadomo, ostrożności nigdy dosyć :)
Co do nadprodukcji sebum- próbowałaś może cuda zwanego Azelac?
Samego cuda „Azelac” nie próbowałam, ale sądząc po nazwie jest to chyba mój ukochany KWAS AZELAINOWY, który genialnie rozjaśnia skórę i leczy drobne niedoskonałości. Kwasu azelainowego uzywam pod postacią polskiej maści/kremu AcneDerm to jest ta sama substancja co w dużo droższym kremie Skinoren oraz żelu Finacea. O kwasie azelainowym będzie osobno notka, bo go kocham od lat! :)))
Dokładnie tak :) Po zabiegu ( u kosmetyczki) buzia jest cudownie matowa i nawet wysokie temperatury (słońce, ogrzewanie) jej nie straszne ( w moim przypadku). Dodatkowym plusem jest możliwość stosowania go w lecie bez ryzyka przebarwień.
Ups, zapomniałam wpisać nick. Przepraszam!
A pamiętasz może, jakim stężeniem kwasu azelainowego miałaś robiony zabieg? Bo w AcneDermie i Skinorenie jest po 20%, w Finacei chyba 15%. A mi się marzy tak ze 30% ;)))
Postaram się ustalić i dam znać :)
dzięki! :))
Otóż byłam traktowana 20%.
Skleroza nie boli, kwestia podpisu jak wyżej.
jedziesz z kremami Zazie, czekam :)
rozpędzam się! :)
Pisz!
No bo to serum to brzmi wow- a ja biedna wlasnie zakupilam 5% z eris aptecznego…Kurde! Ze nie wiedzialam :(
No ja mam cere jeszcze naczynkową, wrazliwą i piegi – plus wyskakujace nieeespodzianki! – wiec Zaz- dla mnie masz cere jak Królewna <3 – i ja zaraz jak skoncze krem erisa , kupie sobie bielende!
Dzieki!<3
A kojarzy ktoś/cos? ykhm, taki krem z lat 90-tych ^-^ : "a-ha , jabłkowy "? Bo był cudny, uzywalam w liceum ale już znaleźć nie mogę :)-tak mię wzięło na wspominki..
Asia! <3
czytasz w moich myślach (a raczej przeglądasz zawartość mojej łazienkowej szafki), bo kwasy migdałowe erisu z serii Pharmaceris T (używałam naprzemiennie 5% i 10%) to moi kolejni faworyci w kolejce do opisania :)) moim zdaniem 5% to super wybór dla wrażliwej naczynkowej cery, choć i 10% wcale by Cię nie podrażniło. Tylko pamiętaj o nakładaniu stabilnego filtra na dzień!
A co do kremu jabłkowego A-HA to doskonale go pamiętam, bo to był pierwszy kwas w polskich sklepach, który zapoczątkował boom na tzw."kwasy owocowe" w kosmetykach;) białe pudełeczko z jasnozieloną soczystą nakrętką, zapach jabłkowo-chemiczny, bardzo lekki fajny krem - podbierałam go Mamie :) nie pamiętam tylko marki...
Noo! tak <3 To mój krem ukochany:) Miałam pierwszy solidny , nie wiem – "wysyp" na twarzy, ze aż pobiegłam do kosmetyczki i wlasnie wtedy Pani kosmetyczka polecila mi uzywac tego cuda:)Ach-kochałam:)
Zresztą byl to mój jedyny raz u kosmetyczki:)
Tak-tak, wiem o filtrach +50(chociaz niezupelnie kumam pojęcie stabilności o-o)
Jeszcze tylko wielka prośba o wpis o kremach z filtrem:) Ha!
Podczas kiedy nie lubię zbyt oceniania kosmetyków, to Twój wpis czytało się przyjemnie i lekko – jak zwykle.
Hm, no nie, to mi się podobało. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze :)
Ba! NO pewnie że napiszę, mam całą szafkę kosmetyków ;))