i znalazłam na TikToku film, który mnie zasmucił i trochę przeraził…
Daleka jestem od oceniania, bo generalnie filmik ma pozytywny wydźwięk, ale… Czy naprawdę „dzisiejsza młodzież” uważa, że pójście samemu na spacer i na kawę do kawiarni, zapalenie w domu świeczek i tańczenie w kuchni – za jakieś wyjątkowe przeżycia, które widuje się przeważnie w filmach, a w realnym życiu trzeba je specjalnie zaaranżować, żeby uatrakcyjnić swoją codzienność…?
Ja myślałam, że romantyzowanie życia i uczynienie z niego sztuki, to jest rzucić wszystko – i jak taka jedna fajna laska, którą obserwuję na insta – ruszyć jachtostopem przez Atlantyk. Albo celowo i z rozmysłem rzucić się w wir szalonych i niebezpiecznych przygód międzyludzkich gangsterskiego półświatka po to, by je potem opisać…
A nie że zapalić sobie świeczki, iść z książką do parku czy potańczyć w kuchni nad garnkiem zupy…? Czy naprawdę, kochane dzieciaki, znacie to tylko z filmów???