strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Dawno, dawno temu dostałam małego pieska, który okazał się moim zagubionym w dzieciństwie sercem.
Rozpoznaliśmy się od razu, bez słów. I przez lata trwaliśmy w nierozerwalnym uścisku. Ja i mój piesek. Moje Serce i ja.
I kiedy w końcu piesek zniknął, moje serce pozostało wielkie jak gwiazda, świecąc w ciemności niczym latarnia morska. Wiem, że mnie widzi. I że zawsze znajdzie drogę.
Dokładnie tak… Przez te wszystkie lata udało nam się z Kumokiem pokonać tyle chorób, z których przecież każda mogła zakończyć się jej odejściem…
Tymczasem Kumok trwała, walczyła i zwyciężała, osiagając wiek prawie 13 lat (zabrakło nam 2 miesięcy).
Dlatego mam takie poczucie, które daje mi choć częściowe ukojenie, że Kumok dożyła swoje życie do absolutnego końca i wycisnęła z niego tyle, ile się dało. A nawet pół roku dłużej.
Jestem za to wdzięczna – i Jej, i Wszechświatowi ❤️ I jeszcze za to, że nie musiałam podejmować tej strasznej decyzji, bo Kumok zadecydowała sama…
Teraz Kumok jest ze mną cały czas. Bardzo mocno czuję jej obecność ❤️ Drepcze tu sobie obok i zaczepia mnie, gdy pracuję. Mój piesek jest po prostu niewidzialny ❤️ No i potrafi polizać się po czole :)))
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: