strona główna > codziennik > PSYCHE || mopsy > kumok > miszur > czuczu
Szczytem braku taktu, elementarnej przyzwoitości i zwykłej ludzkiej empatii – gdy tuż obok trwa wojna – jest z mojej strony pełne zanurzenie się w depresję, która chowa mnie pod kołdrę, gapi się mną bezmyślnie przez okno albo siedzi moim ciałem nieruchomo przez kilka godzin.
Zejście z maksymalnych dawek paroksetyny i bupropionu – kategoryczną decyzją lękliwego psychiatry – było bardzo złym pomysłem. Prędzej niż na zespół serotoninowy zejdę raczej na skok z balkonu. Ostatnią nadzieją jest przejście na duloksetynę, bo o terapii wziewną ketaminą mogę sobie co najwyżej pomarzyć w mokrych snach o szczęściu i normalnym życiu.
Na moją nawracającą depresję, stany lękowe, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, dziwne życiowe przypadki i ostre zakręty miałam zawsze jedno niezawodne lekarstwo: Kumoka ❤️
To dla niej wstawałam każdego ranka, bo wiedziałam, że mnie potrzebuje, a ja nie mogłam jej zawieść, to raz,
a dwa – zawsze chciałam spędzić z nią kolejny dzień.
I tak przez prawie 13 lat.
Nauczyła mnie wszystkiego: o sobie, o mnie, o życiu i o miłości.
Kumok była moim 'reason to live’.
I nadal nim jest, skoro tak bardzo nie mam siły, a jednak żyję.
Wiem, że to Ty, bo wciąż nachylam się, żeby Cię potarmosić za niewidzialne uszy, pomasować po niewidzialnym brzuszku, wziąć na ręce i tulić Twoje niewidzialne ciałko. I czuję Cię całym sercem, Kumok ❤️
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: