strona główna > odchudzanie > dieta dr Beck > dzienniczek odchudzania
Zupełnie niepostrzeżenie… schudłam. 21 kilogramów, osiągając tym samym wagę dwucyfrową. Owszem, na zastrzykach Saxendy/Victozy, które jednak wcale nie są takie magiczne jak mogłoby się wydawać. Tak, zamierzam o tym wszystkim pisać, bo jeszcze długa droga przede mną i wiele się może wydarzyć, dlatego nie nie ma fanfar, confetti i celebracji wielkiego sukcesu.
Jasne, że nie planuję efektu jo-jo, bo tym razem chudłam naprawdę powoli, rozsądnie i bez zbytniej ekscytacji, która popychałaby mnie ku głodówkom, idiotycznym dietom czy przedziwnym praktykom zdrowotnym. Niemniej jednak mam do zrzucenia jeszcze 20 kg i zamierzam to uczynić równie odpowiedzialnie. Aż sama siebie nie poznaję!
Wróciłam na siłownię i spacery z kijkami, ogarnęłam farmakologicznie kolejny epizod depresyjny, pracuję, piszę, robię świece, bloguję. W kontaktach z ludźmi – totalna porażka, izolacja i zdziczenie, ale jeśli w końcu się przełamię i zacznę do nich wychodzić, to – serio! – uznam to za cud i przyznam sobie odznakę zdrowego człowieka. A nie, zaraz, mam jeszcze raka skóry do wycięcia! No więc: prawie zdrowego człowieka.
Piszę to wszystko, obserwując samą siebie spode łba i widzę, że nie ma we mnie samozadowolenia, którym mogłabym choć trochę siebie nagrodzić. Jestem zmęczona, bo kosztuje mnie to wszystko wiele siły, skupienia i uważności. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie rekompensowała sobie tych nakładów pracy i energii rozmaitymi mentalnymi szaleństwami, które póki co pozostają moją tajemnicą.
Postanowiłam w nowej odsłonie reaktywować BRATNIE TUSZE na Facebooku (zapraszam Was serdecznie!), marzy mi się także serwer Discorda (można testowo dołączać!), jeśli i tym razem uda mi się uzbierać fajną wspierającą się grupę.
Zobaczymy ;)
A co u Was? Jak Wasze odchudzanie?
Dajcie znać, jeśli tu jesteście.
Potrzebuję Was, nie tylko w kwestii odchudzania :)
Potrzebuję ludzi, bratnich tusz, żywych istot, które pomogą mi wyjść na powierzchnię…
Czyli te deklaracje o zdrowym trybie odchudzania skończyły się zastrzykami z leku na cukrzycę pomimo jej braku? Aha.
Chcesz zobaczyć moją krzywą insulinową i wskaźnik HOMA? :)))
I zorientowałaś się z leczeniem dopiero jak wskoczyły zastrzyki, które cudownie odchudzają gwiazdy z pudelka? Pomimo TRAGICZNYCH skutków ubocznych, np. rozwalonej wątroby piszesz o odchudzaniu „zdrowo”? To nie brzmi zdrowo, wręcz przeciwnie.
Nie, leczę się od 2020 roku i niestety leki do tej pory nie były w stanie uregulować mojego cukru. Zrobił to dopiero liraglutyd. Ale przecież Ciebie to nie interesuje, wolisz zrobić dramę i posądzić mnie o owczy pęd za Kardashiankami, nie mając praktycznie żadnych danych na temat mojego zdrowia i leczenia z ostatnich 4 lat. Dawaj dalej, chętnie poczytam! ;)
nie do końca mam takie zamiary, naprawdę. Tylko czytam ten blog od lat i bardzo Ci kibicuję, chciałabym żeby Ci się w końcu udało, ale wykonuję zawód medyczny i niestety czuję się w obowiązku reagować. Jak nie magiczne specyfiki, monodiety, jakaś tlenoterapia, teraz operacja i cudowne zastrzyki. Potem posty o kompulsywnym jedzeniu wszystkiego. Potem głodówka, potem chaos, wszystko naraz. A wszystko podlane jakąś opętańczą potrzebą powrotu do nastoletniej wagi z dalekiej przeszłości, bo na zdjęciach taka ładna pani, no szkoda nie wrócić. Jakieś dane mi to jednak daje, bo sama ich udzielasz. Całość robi wrażenia nieleczonego albo źle leczonego adhd, zaburzeń odżywiania albo jeszcze czegoś co na pozór nie widać, ale ogólnie poczucie niezaopiekowanej wystarczająco głowy.
Aga, owszem, mam zaburzenia odżywiania i tę kwestię także staram się zaopiekować na miarę możliwości. Zjeżyłam się Twoim napastliwym tonem, bo to, czym dzielę się tutaj na blogu, to nic innego jak moje zmagania z różnymi (nie zawsze łatwymi) tematami w moim życiu. Nie oczekuję, że Czytelnicy będą mnie głaskać po główce, bo konstruktywna krytyka jest równie cenna, ale proszę – nie oskarżaj mnie o owczy pęd i uleganie celebryckiej modzie, bo recepty na leki dostaję od lekarza specjalizującego się w leczeniu otyłości, a nie z Receptomatu online, bo mam widzimisię odchudzać się na modłę celebrycką. Poszłam do lekarza, żeby zrobić to nieco bardziej odpowiedzialnie niż dotychczas, natomiast Ty uważasz, że lekarz podjął nieodpowiednią decyzję, ordynując mi taki lek. Gdzie w takim razie mam szukać pomocy? U kolejnego psychodietetyka, który ułozy mi dietę i powie, żebym zaakceptowała samą siebie? Jako przedstawicielka zawodu medycznego doskonale zdajesz sobie sprawę, że w PL leczenie otyłości leży i kwiczy. Bo bariatria to nie jest leczenie.
To ja przepraszam za napastliwy ton, to wyszło trochę poza moją wolą. Nie odnoszę się do kwestii medycznych, bo jednak ufam lekarzom, że jeśli dostajesz recepty i miałaś operację to nie są to lekarze z piwnicy w Turcji. Natomiast to, co wywołuje we mnie niepokój to jakaś nierozwiązana tęsknota za sobą X lat temu, która z różnych przyczyn już nie wróci. Z tego co kojarzę tęsknota trwa od dużo niższej wagi. I to wszystko razem czasem wygląda jako manifestacja „zrobię absolutnie wszystko aby wyglądać jak dawniej”, co powoduje niezdrowe skojarzenia z podstarzałymi komicznymi paniami na siłę się odmładzającymi i innymi żenującymi spektaklami. I oczywiście jesteś z tym w innym miejscu niż przykład, ale czy nie masz poczucia, że na temat „jaka chuda byłam na tym zdjęciu, muszę do tego wrócić” nie poszło Ci ogromnie dużo pary, energii, czasu, pieniędzy i takiego życiowego potencjału, który mógł trafić na ciekawszą tematykę? :) Czy nie lepiej zdjęcia wypier……ć do śmieci, bo to przeszłość i się już nie zdarzy? Kończąc – szkoda jak mądre dziewczyny ładują tyle zasobów w wygląd, zawsze szkoda, więc ostatecznie życzę Ci szybkiego uporania się z tematem i odzyskania tej przestrzeni w głowie poświęconej wadze na ciekawsze rzeczy. To jest na psychoterapię generalnie, a nie na psychodietetyka, ale to pewnie wiesz.
Gratulacje, wow, mega wow. I bardzo empatyzuję z oporem przed wychodzeniem do ludzi. A czy mogę wpaść na Twój discord tak towarzysko, nawet jeśli nic a nic nie zamierzam sobie odchudzić?
U mnie niestety na Saxendzie ból żołądka nie do opisania :( teraz próbuję trochę keto i okienko żywieniowe, parę kilo zeszło, ale jest strasznie ciężko :(
Zazie, tak się cieszę, bo jesteś taką piękną kobietą, że aż żal ściskał jak tak się męczyłaś z ta wagą. Jesteś tak dziewczęca i subtelna, że nadmiar kilogramów zupełnie Ci nie pasuje!
Zazo podziwiam, że wciąż Ci się chce! Ja już dawno porzuciłam marzenia o dawnej figurze i właśnie dobijam 100 kilo :/
Czekałam wytrwale i bardzo, bardzo się cieszę, że tu znowu jesteś😘
Bardzo się cieszę, że masz za sobą te 21 kilo, to naprawdę robi wrażenie. Waleczna z Ciebie osoba, i bardzo Ci kibicuję. Z tymi kontaktami z ludźmi, to chyba najgorsze są początki, potem się okazuje, że wśród ludzi, których spotykasz, są naprawdę sympatyczne, wspierające jednostki. Ale najtrudniej zacząć… Przynajmniej ze mną tak było.
Pozdrawiam cieplutko.
Po co ty się tak męczysz dziewczyno i ciągle starasz, stajesz na głowie i wysilasz? Ci co cię kochają i tak cie będą kochać niezależnie jak wyglądasz. A ci co mają cie gdzieś to nadal będziesz dla nich nikim
A nie pomyślałeś,że ona to robi dla siebie?
Rozumiem zdziczenie. Przytylam w ub roku 10 kg, wchodząc z nadwagi w otyłość i za zełam unikać dawnych znajomych. Na programie żywieniowym schudłam 6, wchodzę w niektore dawne ciuchy, ale bez fanfar.
Najbardziej się cieszę, ze kolana już nie bolą i brzuch noe przeszkadza w zawiazywaniu butów.
Czy program żywieniowy jest rozsądny? Na dłuższą metę pewnie nie, ale nie żrem słodkiego, drozdzowek i kluch, nie objadam się owocami.
Nie chcę jak rodzicielka zahodowac sobie cukrzycy na starość
Super że Ci się udało!Ja zarzuciłam kurację Saxenda, przytyłam 6 kg na niej. Także sama rozumiesz.Aktualnie straciłam nadzieję że ktoś to ogarnie co się ze mną dzieje…
jeszcze 20 kg? czyli do ilu chcesz zejść? moim zdaniem krągła jesteś bardziej sexy niż chuda jak byłaś po tej dziwnej terapi
Dziękuję za ten wpis, dzisiaj potrzebowałam dokładnie czegoś takiego :) Jesteś super!
Olga, jesteś najbardziej waleczną laską jaką znam! :)))) Inna już dawno by się poddała i rzuciła wszystko w djabły! Trzymam kciukasy!
po co tak pisać o osobistych sprawach publicznie
A po co tak bez sensu komentować? Skoro tu weszłaś to znaczy interesuje cię to co autor ma do powiedzenia…
Zaz, ale opiszesz co z tą Saksendą? Ja kupiłam pierwsze opakowanie, ale się boję :(((
you go, sis!
A ja tu zaglądam od czasu do czasu w nadziei że będzie kolejna notka o odchudzaniu, bo nikt tak jak ty nie motywował mnie do wzięcia się za siebie!