tyle mam wam do napisania, że aż mi z niewystukania i niewysłowienia pulsują opuszki paluszków.
postanowiłam jednak wstrzymać się nieco i dokończyć moje opus magnum,
któremu od wielu tygodniu oddaję się z pasją i nienawiścią, wściekłością i wrzaskiem, dumą i uprzedzeniem.
otóż – sprzątam.
układam, porządkuję i systematyzuję ekosystem mojej pracowni:
czym zajmuje się moja firma? wszystkim.
i choć do copywritingu i pisania tekstów nie potrzebuję niczego, prócz komputera i w miarę przytomnej głowy,
to do reszty rzeczy potrzebuję wszystkiego: całego gabinetu osobliwości, repozytorium cudowności
i pierdyliarda obiektów, których użyteczność na pierwszy rzut oka może się wydawać wysoce dyskusyjna.
nie potrafię wam tego wytłumaczyć. to widać dopiero potem, kiedy scena jest gotowa,
a bohaterowie odchrząkują przed wypowiedzeniem pierwszej kwestii.
wcześniej czekają stłoczeni – w pudełkach i w mojej głowie.
zaprowadzam porządek, dokonuję segregacji gatunkowej.
w tym tłumie każdy jest ważny i potrzebny.
moje obiecujące koryfejki.
♥ Syd, dziękuję Ci, że to znosisz ♥
segreguję zastawy rodowe dynastii von Burkhardtów
ostatnie przygotowania przed próbą generalną z rekwizytami.
dobra, wracam do sprzątania.
na pytanie: dlaczego? po co?
odpowiadam:
I have to feed my head.
oh my bloody god! a myslalam ze to tylko ja mam zamilowanie skladowania w glowie I na polkach, w pudelkach, pod lozkiem I gdzie po(d) tudziez wy-padnie…;).
U mnie porządek wprowadza spokój, co jednak nie znaczy, że lubię segregować… i zarastam niestety.
O rany , w jakim skupieniu wszystko przejrzałam… cudowne …
Na drugim zdjęciu od góry, w prawym górnym rogu – taka tekturka z żyletką w środku chyba…
To na pewno przedmiot tamtych czasów, Czy dobrze kojarzę z temperówką?
Boże, przez ostatnie 20 – 25 lat nigdzie tego nie widziałam…
jak zawsze dziękuję
joanna.
moja ciocia lucynka miala dokladnie taka temperowke w szufladzie, gdy jeszcze byla panienka i do niej na gore chodzilam:)
a ja wyrzucam – zamiast gromadzić. ograniczam, redukuję, wietrzę, pustoszę. wymiatam, wyciągam, wywalam, wypieprzam, wypożyczam. wychwalam Mało. a jeszcze bardziej Mniej. po zdjęciach twych zbiorów synapsy moje oszalały ;)
Zazie :) Jesteś moim promykiem w szarościach dnia. (hi hi hi).
A tak serio – uważam, że byłybyście z Sydem cudownymi mamami :) ( czy rodzicami – jako wolicie) Nie znam nikogo tak kreatywnego, ciepłego, mądrego ,…. (wszystkie ochy I achy)…… jak Thank you Olga :)
I zawsze jak czytam Twoje posty jest mi cholernie przykro, że mieszkam na drugim końcu kraju. (Dla Ciebie to dobrze, bo chyba zostałabym, Twoją psychofanką ).
Popijam właśnie wodę (tak, tak dieta nr 168214) za Twoje zdrowie Zazie. Mam nadzieję , że kiedyś spotkam na swojej drodze kogoś choć trochę podobnego do Ciebie.
Dzięki , że jesteś (nawet wirtualnie) :*.
No cóż…pogorszyło Ci się
co dla Ciebie oznacza pogorszenie, dla nas oznacza polepszenie. nie czaisz bazy, więc po co ty wchodzisz? to przecież nie Twój poziom, a my Twoje zdanie, MLANG, znamy do wyrzygania. nie zniżaj się, please. jesteś ponad tym.
przyszłam tu z żądaniem nowej notki i się zawiesiłam, gdyż… notka jest! i to jaka! prosto z zaczarowanego sanktuarium.
plastikowy, biało-czarny, z trąbkowatymi uszami i ssawką – mam takiego samiuśkiego!