nikt nie przypuszcza. nikt nie wie. sama przed sobą
ledwo się do tego przyznaję. ale to jest.
jest. trwa od wielu miesięcy. i nie słabnie. nie odpuszcza. nie daje mi spokoju.
powiedzmy, że traktuję to jako obsesję.
z bogatego repozytorium dotychczasowych koszmarów –
ta akurat jest wyjątkowo bezbolesna. choć równie męcząca
i wiodąca mnie donikąd – na manowce frustracji i połoniny absurdu.
milczę. milczę. mam zamknięte usta. od czasu do czasu
daję tylko znaki oczami. strzelam na oślep. w powietrze.
we can fight our desires
but when we start making fires
we get ever so hot
whether we like it or not