i znów napiszę o sierpniu 2005. bo tak sobie myślę, bo mam czas na to myślenie,
bo dzisiaj akurat nie musiałam nic. więc myślałam o tym, co było. i co jest.
czytam stare maile, oglądam zdjęcia. pamiętam to wszystko. motyle w brzuchu. ćmy pod sercem.
angels & insects. latało, wirowało i kwitło. we mnie.
w sierpniu, a może nawet już w lipcu, chciałam rzucić wszystko i – tak jak stałam – biec.
biec w to na oślep. i nie oglądać się za siebie.
i cholera, stchórzyłam. nie dałam rady, nie miałam odwagi. zostałam.
pełnię lata zapakowałam sobie do pudełka i czekałam na znak.
jesienią, w październiku, z książką jak z talizmanem, ruszyłam po swoje.
czekało na mnie.
Sit Still
And close your eyes
What’s behind the other door
Oh, no more silence
Don’t kill this thing we got called love
Just searching for the perfect drug
When love comes calling
Don’t look back
When love comes calling
Don’t look away
And I’m standing over here
Watching you over there
Smiling, happy, unaware
Oh, life is spinning round
You’re going underground
Forgetting who we were
Let’s try and keep it
Just one more day
When love comes calling
Don’t look back
When love comes calling
Don’t look away
You take your love
And throw it all around
Like it’s nothing special
Just a sound*
jezu, jakie to szczęście, że w końcu zerwałam się z tego sznurka
i pobiegłam.
*[Telepopmusik, Don’t look back]