zdarza się, że łykam persen. zdarzyło się wczoraj. bo – jak to się mówi – „czepało mie od wewnącz z nerw”.
jak zwykle okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. było fajnie. mam dużo do napisania. lubię tak, choć oczywiście
to znów niezły pretekst, żeby znowu mię-trochę-poczepało-od-wewnącz na tę okoliczność. chyba musi, że tak lubię.
a poza tym – byłoby całkiem niewąsko znów zacząć komunikować się ze światem. tutaj. nie tylko obrazkowo.
musiałabym jednak rozprostować moją pogniecioną składnię i poćwiczyć gryzienie się w język.
milczenie gwarantowało komfort. przy nieznacznym ryzyku uduszenia się z niewypowiedzenia.
tymczasem ryzyko zaczęło niebezpiecznie wzrastać.