czyli gotujemy obiad!
Najpierw Lu starła ser żółty na tarce, bo to jej numer popisowy.
W tym czasie Zaz odmierzała dwie porcje kaszy kuskus
i zastanawiała się o ile kubek jest większy od szklanki.
Potem dziewczęta nachyliły się razem nad zakupioną puszką groszku i po chwili głębokiej zadumy
postanowiły ją otworzyć. Lu porwała z rąk Zaz specjalną machinę do otwierania konserw
i ochoczo zabrała się do odbezpieczania puszki.
Zazie w tym czasie gotowała wodę na kuskus, pilnując, by się skubana nie przypaliła.
Po chwili usłyszała za plecami nerwowe sapanie Lu i jakieś złorzeczenia.
Machina do konserw okazała się dość skomplikowanym przyrządem.
Zaz także nie odbezpieczyła puszki, tłumacząc się, że ona „czegoś takiego” – nie ma w domu.
Well…A groszek w środku. Chwila bezmyślnej refleksji.
W końcu Zazie chwyciła wielki nóż kuchenny (pamiętacie film „Psychoza”?)
i jednym wprawnym ruchem wbiła ostrze w wieczko puszki.
Ssss… Drugi cios. Poszło! Lu odskoczyła i w lekkim osłupieniu patrzyła na Zaz,
która zapamiętale sztyletowała puszkę groszku.
Po nożu przyszedł czas na widelec służący jako dźwignia do rozginania blachy i – koniec końców –
groszek został szczęśliwie wytrząśnięty – wypukany – pazurami wydrapany
przez niewielki otwór w wieczku. Zaz była z siebie dumna.
Kolejny numer popisowy należał do Lu, która – krojąc kiszone ogórki – stwierdziła z przerażeniem,
że zapomniała je obrać! Przez chwilę obie się zastanawiały – kiszone się obiera czy nie?
Uzgodniły, że nie i Lu siekała je dalej.
A potem – normalka – rozgotowany kuskus, ser, groszek, ogórki, jajko, przyprawy. Wyszło niezłe.
Zjadłyśmy na balkonie, popijając herbatą, słuchając Cardigans i gadając o
rozdziale kościoła od państwa w kontekście aktu supremacji z XVI wieku. noszkurwa.