2003-09-20
to wojna.
Wojna, którą toczę sama ze sobą, z chaosem rozbieganych myśli i twardą materią słowa pisanego,
Wojna, którą toczę sama ze sobą, z chaosem rozbieganych myśli i twardą materią słowa pisanego,
która nijak nie chce uformować się w dyskurs naukowy, przybierając raz po raz kształt pamfletu,
pure nonsensowego żartu czy dadaistycznej układanki.
Jak mam produkować teoretyczno-krytyczne wersety na temat mojej Ukochanej (od czasów liceum) Prozy Pewnego Pana,
gdy na usta ciśnie mi się jedno: „panie psorze! to jest po prostu k…wa piękne!!!”
No, ale czy za taki patetyczny wykrzyknik dadzą mi tytuł magistra?!
Coś czuję, że mieliby pewne opory (rzecz jasna – natury formalnej)
No, ale czy za taki patetyczny wykrzyknik dadzą mi tytuł magistra?!
Coś czuję, że mieliby pewne opory (rzecz jasna – natury formalnej)
Więc piszę tę pracę. Toczę te wojnę.
Mam nadzieje, ze nie zabraknie mi amunicji, bo – jak na razie –
w ramach rozrywki strzelam sobie do postmodernistów jak do kaczek!
Padają jeden po drugim.
Padają jeden po drugim.