spring is in the air!

no to mamy wiosnę – nie da się ukryć. od kilku dni inauguruję ją
na coraz to nowe sposoby.
po pierwsze – dokonałam rytualnej ablucji mojego balkonu,
który po zimie wyglądał jak ring do zapasów w błocie, upstrzony zeschłymi szczątkami roślinnymi.
byłam bardzo zdeterminowana, by przedrzeć się przez centymetrową warstwę szlamu
i na własne oczy ujrzeć właściwy kolor balkonowej terakoty.
nie szczędziłam przy tym ani wody, ani rozmaitych detergentów,
skutkiem czego po kwadransie balkon wyglądał jak remiza strażacka na piana-party.
och well, nigdy nie znałam umiaru.
kłęby piany zniwelowałam szybko kilkoma chustami wody z wiadra.
tak.
spłynęło do sąsiadów.
przyszli, ale nie otworzyłam.
zła, niedobra zazie.
wstydź się!

uhm, wstydzę.
wstydzę sie tak co roku, ale naprawdę nie znam innego sposobu
na dokładne umycie balkonu.
mam nadzieję, że sąsiedzi mi wybaczą.

a wczoraj – w ramach kolejnej edycji obchodów 10-lecia matury rocznika’78 – spiłam się piwem pszenicznym
z dwoma przeuroczymi robalami, które po latach nieobecności na nowo zagościły w mojej galaktyce.
i chciałabym, żeby tak zostało.

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x