i twoją babcię też.

w drodze na siłownię i. opowiedziała mi swój ostatni sen. całkiem niewąski, muszę przyznać.
otóż przyśnił jej się ogromny dom, w którym odbywały się najlepsze-imprezy-w-mieście oraz eventy-maści-wszelakiej.
słowem – miejsce, w którym wypadało bywać.
ale i. nie kwapiła się, by przekroczyć jego progi. albowiem.
bliżej niezidentyfikowanymi kanałami dowiedziała się, że w owym przybytku rozrywki straszy duch jej własnej, rodzonej babci
(nota bene – w realu babcia i. nie dość, że żyje, to jeszcze ma sie całkiem nieźle).
jednak do rzeczy. strach strachem, ale koniec końców wola mocy zwyciężyła, skutkiem czego i. przekroczyła próg domu.
i jak to w snach bywa – z miejsca natknęła się na owego ducha swojej protoplastki.
tyle że zamiast szacownej matrony spowitej w czarne woalki i karakułowe mufki,
potrząsającej różańcem i spoglądającej surowo przez przykurzone lorgnon,
woniejącej mieszanką naftaliny i perfum „pani walewska”… – no więc zamiast tego
i. ujrzała co następuje:

nad falującym, roztańczonym imprezowo tłumem wznosiła się majestatycznie didżejska konsoleta
z mnóstwem gałek, suwaków i tego typu bajerów do zarządzania rozbawionymi zasobami ludzkimi.
a za konsoletą – duch babci i.
wprawnie mixujący najlepsze klubowe kawałki i pozdrawiający tłumy z gracją królowej angielskiej.

prawie usiadłam na chodniku.
ja też poproszę takie sny!

zamiast tego śnią mi się:

– noworodek wielkości chomika, który w 30 sekund po przyjściu na świat
urządza sobie piesze przebieżki i ścieżki zdrowia głównymi arteriami miasta stołecznego
– lewitujący pod sufitem, martwy hinduski chłopiec

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x