rAnja, córka zbójnika.

usłyszałam w pracy, że wyglądam niepokojąco-i-podejrzanie-dobrze.
sie wie, przecież jakby byłam na urlopie, tak?
a poza tym – matka boska pieniężna wysłuchała moich modlitw i dostałam premię.
rządzę, tak?

dobra, starczy tych pozytywów, bo się przewrócę.
chociaż właściwie to już leżę. ze śmiechu. otóż.
parę dni temu trafiłam na bloga zupełnie obcej mi dwudziestolatki.
niby nic specjalnego, przecież nie znam większości niewiast piszących blogi w polskim internecie
ale pech chciał, że notka, na której zawiesiłam oko, wydała mi sie znajoma.
naprawdę znajoma. zajebiście znajoma. no znajoma jak jasna cholera i wszyscy święci.
– – – – – – moja własna notka sprzed dwóch miesięcy!!!!!! – – – – – –
bez cudzysłowu, tu zmieniony szczegół, tam dodane zdanie… yh.

trzy razy upewniłam sie, czy aby mnie wzrok nie myli.
nie mylił.
co wzbudziło jeszcze większą moją konsternację.
ot, i zagwostka.

po co ktoś kopiuje moje notki na własnego bloga i przerabia je pod siebie?
zabijcie mnie, ale nie jestem w stanie tego pojąć.

póki co postanowiłam nawiązać kontakt z „autorką” bloga i kulturalnie w komentarzach zostawiłam jej link
do mojej oryginalnej notki oraz rzuciłam sobie a muzom, że „w internecie wszystko widać, więc może bez przesady…”.

naprawdę liczyłam na dalszy ciąg wydarzeń.
ale się przeliczyłam. „autorka” w odpowiedzi zahasłowała swojego blogusia.
pocałowałam klamkę.
a szkoda, bo uwielbiam konfrontacje.

PS. ponieważ „autorka” blogusia odebrała sobie tym samym prawo głosu w dyskusji, pozostaje mi stwierdzić,
że wiele osób zamiast blogów powinno założyć sobie zeszyty w kratkę
do przepisywania złotych myśli gwiazd estrady i wierszyków z antologii poezji dla gimnazjalistów.
albo iść odświeżyć sobie balejaż. albo położyc nowy akryl na tipsy.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x