z b(l)ogiem i do dna! albo na dno.

nie od dziś wiadomo, że blogi prowadzą głównie frustraci, psychopaci i wariaci,
do grona których mam niewątpliwą przyjemność się zaliczać.
bez urazy, bardzo doborowe towarzystwo.

nie będę również ukrywać, że oprócz generowania w sieci własnych wynurzeń,
z nie mniejszą ochotą podczytuję również cudze.
co prawda nie bawię się w zostawianie w komentarzach całusków, pozdrowień, wyrazów współczucia, wsparcia czy pogardy,
to jednak łażę i podglądam regularnie całkiem pokaźne grono blogusiowiczów.

no i od czasu do czasu zdarza się, że w tym cudzym gąszczu codziennych upadków i wzlotów, szeptów i krzyków,
przypalonych rosołów i złamanych serc, awansów i zasiłków, kotów, psów, ciąż i dzieci, mężów,
kochanków, kochanek i teściowych – trafi się prawdziwa perełka…
co ja mówię – prawdziwa perła w koronie, królowa ludzkich serc i blogowych statystyk!

bo nie dość, że świetnie pisze, to jeszcze życie doświadcza ją przeokrutnie,
dostarczając tym samym bogatego materiału do analiz, roztrząsań, pouczeń i przesłań dla ludzkości.
na blogu, rzecz jasna. a naród słucha. na klęczkach.
żeby było dramatyczniej – pewnego dnia królowa ludzkich serc zapada na tajemniczą i groźną chorobę,
z którą walczy dzielnie i dumnie, bez cienia skargi czy pretensji do świata.
bo czarną robotę rozpaczy i gorzkich żali odwala za nią grono czytelników w komentarzach,
ona zaś ogranicza się do generowania stoickich prawd o życiu, miłości, samotności i śmierci.
nie ma to tamto, twarda jest.
ale pewnego dnia nasza pytia milknie.
tłum zaś szaleje z niepewności, lęku i złych przeczuć.

w końcu na blogu pojawia sie informacja, że królowa odeszła.
no wiecie… ekhm, somwhere over the rainbow albo w tym podobne przestrzenie.
rzecz jasna – nieutulone w żalu hordy czytelników łkają we wszystkich tonacjach
i prześcigają sie w pisaniu peanów na cześć nieboszczki.
chcą nawet pośmiertnie wydać jej dzieła zebrane
i postawić pomnik ze spiżu przed siedzibą NASK’u.

tymczasem – pośród rzewnych trenów i lirycznych epitafiów – z otchłani wynurza się czubata łyżka dziegciu
w postaci jednego z żałobników, który oprócz empatii wykazał się także umiejętnością dedukcji.
skutkiem czego katafalk z nieboszczką zachwiał się w posadach.
padł bowiem cień podejrzenia, że królowa jednak żyje i miewa się całkiem znośnie,
zaś jej wirtualny zgon to tylko jeden z rozlicznych sposobów na zwalczenie dojmującej nudy.
uh huh.

i w tym momencie rozpoczyna się wojna.
lud dzieli się na dwa obozy i urządza regularne bitwy na argumenty, podejrzenia, dowody,
wyzwiska oraz odsądzanie od czci, wiary i wyższych uczuć ludzkich.
blogusiowicze obrzucają się nawzajem błotem w komentarzach,
usuwają z linków i hasłują swoje  pamiętniczki.

świstak siedzi i zawija w sreberka, a znudzona królewna ma radochę.
w zaświatach, wirtualu czy gdzieś tam w świecie…
dla mnie zasadniczo bez różnicy.
yo, z b(l)ogiem!







komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl









Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x