świadoma grzechu łakomstwa i nienasycenia – Blu udaje, że wcale jej tutaj nie ma.
zaz – wręcz przeciwnie. napchawszy sie po kokardę naleśnikiem ze szpinakiem, a nastepnie naleśnikiem z truskawkami –
radośnie celebruje swoje napchane jestestwo i rosnącą dupę. zapłacze później. ale z pewnością widowiskowo.
* * *
głos sinead o’connor odbijający się od ścian pomnika stalina oraz centrum chińskiej potęgi tekstylnej brzmi nieco dziwnie…
– oddawaj aparat, sinead własnie puściła do mnie oko!
– widzicie jak się do mnie uśmiecha? tam… o, tam!
Blu peroruje na temat zawartości swoich weków i twistów ;P
przekaz podprogowy. nachalna promocja wiadomo-czego.
a pałac na to: – nie do wiary!
fontanna tryska euforycznie na znak poparcia.
na wszelki wypadek. żeby było wiadomo, z kim mieliśmy przyjemność.
* * *
nie byłabym soba, gdybym w drodze na chłodną nie obczaiła zaszczanej bramy w podejrzanej okolicy.
o, stań tam i udawaj kubę rozpruwacza!
bardzo podrzędna dzielnica. bardzo mi odpowiada.
a Blu jak zwykle na to: – zawali się!
oeza.
słońce się zesrało. latem chodzimy piegowaci.
a na chłodnej 25 biesiadują w najlepsze rowerowcy-ostrokołowcy.
nie musze chyba dodawać, że najpiekniejszym ostrym kółeczkiem w stolycy jest jagódka :)
Bu nie może się doczekać swojej specjalnej-ramy-dla-malutkich :)
miszczyni szaleje po ukraińskim piwie :)
chłopcy opowiadają historię. mój obiektyw traci łącznośc z krajobrazem.
strike a pose. specjalnie dla miszczyni. przecież wiadomo, że nie tykam piwa. piję wyłacznie dom perignon.
znów udaje, że jej tu nie ma.
nie moge zmęczyc tego leszka. ukraińskie też nie wchodzi. a jak się nazywał ten bździoch z miodem?
artyzm przenika do głębi.
patrzę sobie na ludzi i wyciagam wnioski.
ostrokołowe instalacje.
– please, don’t eat the daisies!
zgiełk ostrokołowy w świetle jarzeniowym.
– tam, o tam! gwiazdkę z nieba daj!
maugosia tęsknym wzrokiem odprowadza odjeżdżające autobusy nocne.
poszły w długą!