blue’s birthday party

tarchomińskie rusałki ruszają do miasta, czyli – ahoj, przygodo!

Z: – buty mi przemokły… zimno jest… co za chujnia listopadowa… zgubiłyśmy się!
M:faworku, czemu włożyłaś trampki, gdy za oknem november rain?
Z:gdyż albowiem, drogi preclu, nie wyjrzałam uprzednio przez okno!
M:sama jesteś sobie winna, wuzetko. a teraz ruchy-kluchy, bo nigdy tam nie dotrzemy!
Z:oczywiście, że nie dotrzemy, bo się właśnie zgubiłyśmy!!!

*     *     *

no ale w końcu dotarłyśmy. jako jedne z pierwszych.
i zanim w mieszkaniu Blue zrobiło się ciasno jak w cygańskim taborze,
Miszczyni i szacowna jubilatka przymierzyły się lekko do jam session.
Miszczyni nie wytrzymała jednak napięcia i rabnęła gitarą o panele podłogowe tudzież deskę barlinecką.

prawie jak dżimi hendrix.

rozgrzana dżemowo Blue postanowiła zaszaleć – do szklanki wlała naparstek wódki, po czym dopełniła ją pięcioma litrami soku.

zaz ze swoją najlepszą przyjaciółką – zmarczką pionową na czole, od niemyślenia rzecz jasna.

siedziała, oddając się głębokiej autorefleksji, po czym pozwoliła dolać sobie wina i ruszyła do tańca.


odtańczywszy swoje, uciekła w podskokach na ostatni dzienny autobus.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x