kocie sprawy.

kiedy 5 lat temu mój młodszy brat "zorganizował" sobie i rodzicom kota Rudolfa,
moja mama spojrzała na niego jak na jeża i postawiła naprawdę twarde warunki:
kot nie wchodzi na pokoje, do dyspozycji ma kilkudziesięciometrową ogrzewaną 'suterenę’ mieszczącą się pod salonami,
niech nie rzuca się zanadto w oczy i skoro juz musi, to niechaj wiedzie ten swój koci żywot
niejako pokątnie i na marginesie rzeczywistości.

nie minął tydzień, a moja szanowna rodzicielka złamała wszelkie mozliwe zasady –
zaczęła spać z kotem w łóżku i zwracać sie do niego per "syneczku".
dalej poszło już górki – siekane mięsko, wątróbeczka, wołowinka.
a jak kotek nie chciał szyneczki, to zostawała dla męża i syna.
ot, priorytety kobiety.

Rudolf wyrósł na manierycznego schizola i odludka. owszem, nie pogardzi miękkim fotelem,
ale spędza czas głównie na podbojach ogrodu i okolicznych terenów zielonych.
dawniej przynosił matce upolowane ptaszki na poduszkę, ale teraz juz mu sie nie chce.
naprawde trudno zrobic mu zdjęcie, bo rzadko kiedy zaszczyci domowników swą uwagą dłużej niż 16 sekund.
ma ambicje do niepodzielnego królowania na włościach. bardzo ciężko znosi konkurencję.
jest poważny i bardzo na serio. ten kot nigdy nie żartuje. nigdy.
przez rodzinę nazywany jest 'Profesorem Balcerowiczem’.

jego główny rywal to Leon, który dołączył do rodzicielskiego stadła w październiku zeszłego roku.
słodki i kochany dzieciak o wielkim serduszku i bardzo maleńkim rozumku. kocha wszystkich, a najbardziej siekane mięsko.

Leon nie uznaje surowej i samotniczo-kontemplacyjnej reguły zakonnej Rudolfa
i z uporem maniaka od wielu miesięcy próbuje go skłonić do zabawy i czilautu.
przeważnie bezskutecznie. ale generalnie Rudolf łaskawie godzi się na istnienie Leona,
który przez domowników nazywany jest "Jolantą Rutowicz".

Leona nie da się nie lubić. to taki koci labrador.

ale nawet on nie lubi tłoku przy misce.

bo zaczęło sie robic nieco tłoczno, gdy do kociego teamu dołączył lokalny przybłęda…

roboczo ochrzczony przez moją matkę jako Albercik.

Albercik bardzo oszczędnie dawkuje domownikom wiedze na swój temat.
na razie udało się stwierdzić, że ma fajne futro i ciekawe umaszczenie.

tym razem to mój ojciec nie chce się zgodzić na oficjalne usynowienie Albercika i udostępnienie mu salonów,
ale matka – która już zdązyła pokochać Albercika na zabój – podejrzała jak ojciec kilka razy
wymykał się po cichu do piwnicy celem potarmoszenia Albercika na jego tymczasowym posłaniu.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

[…] każde sobie zrobić zdjęcie przy grobie kota Rudolfa w ogrodzie moich […]

Scroll to top
1
0
Would love your thoughts, please comment.x